Polską targa afera związana z rezygnacją z gry w reprezentacji przez Roberta Lewandowskiego i wszystkimi możliwymi reperkusjami tej decyzji. Swoje, zupełnie inne problemy mają gospodarze wtorkowego meczu Finlandia — Polska. Bilety na to spotkanie nabyło niewielu kibiców. Organizatorzy przewidują, że ostateczna frekwencja może sięgnąć jedynie 16–20 tys. widzów, co oznacza, że Stadion Olimpijski może świecić pustkami. Jego pojemność to ponad 30 tys. miejsc.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Finlandia — Polska. Te ceny mogą zaskoczyć
Fiński Związek Piłki Nożnej liczył na znacznie lepszy wynik – szczególnie że mecz rozgrywany jest w szczycie letniego sezonu, a Polska to atrakcyjny przeciwnik. – Chcielibyśmy zobaczyć komplet publiczności na letnich meczach, niezależnie od rywala. To nie była katastrofa, ale celem było wyprzedanie meczu – przyznaje Mikko Laitinen, dyrektor ds. marketingu fińskiej federacji.
Jednym z głównych powodów słabego zainteresowania są wysokie ceny biletów. Najtańsze wejściówki kosztują 45 euro (192 zł), a za miejsce na głównej trybunie A trzeba zapłacić co najmniej 116,50 euro (prawie 500 zł). Dla wielu kibiców, zwłaszcza rodzin, to zbyt duży wydatek — zauważa gazeta “Italehti”.
Finowie się skarżą, że organizacja meczu na Stadionie Olimpijskim w Helsinkach to ogromne przedsięwzięcie finansowe. Obiekt przeszedł niedawno gruntowną renowację, której koszt przekroczył 300 mln euro. – Koszty wynajmu i organizacji są bardzo wysokie. Aby wyjść na zero, potrzebujemy dobrej, pięciocyfrowej frekwencji – tłumaczy Laitinen.
Tymczasem nawet sobotni mecz Finlandii z Holandią, który miał być hitem, przyciągnął mniej niż 30 tysięcy kibiców – mimo że stadion może pomieścić ponad 36 tysięcy osób. Puste krzesełka rzucały się w oczy.
Późna godzina odstrasza rodziny
Dodatkową przeszkodą jest późna godzina rozpoczęcia spotkania – mecz z Polską zaplanowano na 21.45 lokalnego czasu. To godzina ustalona odgórnie przez UEFA. W Polsce w tym czasie będzie 20.45. Dla fińskich rodzin z dziećmi, nawet ta jedna godzina zwłoki będzie odczuwalna. – To wielka szkoda, ponieważ chcielibyśmy, aby młodzi kibice mogli oglądać swoich idoli. Jednak dla dzieci to po prostu za późna pora – podkreśla Laitinen.
Zmiana godziny nie leży jednak w gestii organizatorów i wymaga zgody trzech stron: obu federacji oraz właściciela praw telewizyjnych. – Jeśli którakolwiek z tych stron się nie zgodzi, UEFA nie zaakceptuje przesunięcia – kończy przedstawiciel fińskiej federacji.