Polibudzie się w tyłku poprzewracało, że oczekują organizowania kateringu dla komisji magisterskiej, a jeśli nie to z wyrzutem powiedziane “to chociaż kawę kupcie żeby było co podać” czy ja jestem jakiś nienormalny?
by szymon362
Polibudzie się w tyłku poprzewracało, że oczekują organizowania kateringu dla komisji magisterskiej, a jeśli nie to z wyrzutem powiedziane “to chociaż kawę kupcie żeby było co podać” czy ja jestem jakiś nienormalny?
by szymon362
40 comments
No nie wiem, ja tam bym wolał żeby mnie egzaminował najedzony człowiek a nie głodny i wkurwiony
XDDDDDDDDDD
Chyba zawsze tak było. My to robiliśmy bez większego zastanowienia, bo mieliśmy ważniejsze rzeczy na głowie niż spory o dwie paczki delicji i ciasto.
Dodajesz coś na przeczyszczenie i szybko leci
Ja tam nie jestem fanem kupowania czegokolwiek, bo “wypada”. U mnie poczęstunek raczej zapewniała uczelnia. Kojarzę że nawet studenci dostali jakąś butelkę wody.
To jakaś nowa moda? Nie słyszałem o tego typu rzeczach poza może jakimiś podarunkami dla promotora. Sam osobiście nic nie przygotowywałem ani nie dawałem, przeżyłem obronę bez takich ceregieli.
pani barista z dziekanatu
Te uniwersytety to jednak żałosne potrafią być, nie wstyd im o coś takiego prosić? 😂
To przecież dla studentów działa na korzyść. Ci ludzie siedzą tam kilkanaście godzin, lepiej by byli najedzeni i zadowoleni.
Absolutnie, to jest ich praca i sami się mają zorganizować. Tak samo nie rozumiałem kupowania prezentów. Kwiaty miałem kupić promotorce jedynie ale poprosiła cegiełkę na schronisko i ja to szanuję.
Która to politechnika?
U mnie na uczelni to było całkowicie normalne aż do czasów covida, każdy rzucał piątakiem i samorząd już ogarniał komisji jakieś ciasteczka, napoje itd. i nikt nie miał z tym żadnego problemu w sumie. Dopiero jak zaczął się covid to sama uczelnia powiedziała żeby nie robić nic co by zminimalizować ryzyko zarażenia i w sumie ten zwyczaj przepadł na zawsze z tego co mi wiadomo
Któraż to polibuda?
Jestem profesorem na UW, przeszedłem chyba wszystkie możliwe egzaminy i to już dość dawno temu i nigdy się z tym nie spotkałem. W przypadku (dość częstym niestety ostatnio) zasiadania w różnych komisjach panie z dziekanatu się tym rzeczywiście zajmują, ale za pieniądze wydziałowe.
Jaka to politechnika?
U mnie też były takie cyrki. Kawka, ciastka z cukierni, bukieciki kwiatów. Promotor zażyczył sobie wódkę Ciroc jako prezent. W dodatku zdawaliśmy w dwóch terminach (lipiec i listopad) więc to wszystko razy dwa.
Jak na “zwykły poczęstunek” to wyszło nam jakoś grubo ponad 50 zeta od głowy bo było nas mało na roku.
Bardzo dziwne, u mnie na obronie niczego takiego nie było, wręcz przeciwnie – komisja postawiła dwa pudełka ptasiego mleczka na stole i w trakcie obrony wcinała je częstując przy tym magistrantów. Po wszystkim promotorowi się jakieś kwiaty dawało i tyle.
O żadnym kupowaniu jedzenia dla komisji nie było w ogóle mowy, pierwszy raz się z czymś takim stykam.
Dlatego ja zawsze wożę w aucie paczkę piegusków, no bo wiadomo to w moim interesie jest, żeby kontrolował mnie policjant najedzony a nie głodny i wkurwiony.
/s
Ni uja. Niech se wezma od siebie z pokojow, przeciez ta komisja jest zlozona z profesorow z uczelni, a nie ludzi z lapanki zza morza. Wstydu trzrba nie miec, zeby zarabiac ladna kase i jeszcze zebrac od studentow, czesto na garnuszku rodzicow lub piedapensjach i stypendiach, zrby moscie ksieciom sponsorowali jedzenie. Na rozmowe kwalifikacyjna tez nikt nie przynosi schabowego. Co innego jakby byl jakis fundusz, zeby kupic ze dwie kawy, herbate, ciastka i postawic dla wszystkich, studentow i przy okazji pare sobie zje tez komisja, a co innego, zeby sponsorowac ksiazetom udzielnym i patrzec tylko, jak wcinaja obiad sponsorowany przeze mnie, oczywiscie nie jedna pizze na trzech i nie najtansze pierogi w miescie, a ja licze, czy vifona moge kupic po egzaminie. No bez jaj.
Zdawalam licencjat troche ponad 5 lat temu i nikt nawet nie wpadl na takie cyrki, jedyne co, to czekoladki za dyche zanioslam promotorowi, sama z siebie. Zreszta facet pierwsze, co zrobil, to otworzyl i mi pod nos podstawil, zebym sobie wziela jedna
Na miłość boską, teraz się boję że to moja polibuda coś takiego odwaliła xD. Można wiedzieć jaka uczelnia? Jak PW to wydział pls bo w sierpniu się na magisterkę zapisuję i nie chcę trafić na coś takiego
Broniłam się w zeszłym tygodniu, też na politechnice. Robiliśmy tylko wspólny prezent dla promotora, bo miał całą naszą grupę pod sobą i tyle. Wychodzę z założenia, że to obowiązek członków komisji się tam pojawić, gdyby to było coś ponadprogramowego, mogłabym myśleć o umileniu im czasu
Uno reverse: u mnie to mój promotor po obronie mnie zaprosił do swojej katedry na kawę, żeby pogratulować i tak pogadać co w sumie dalej. Jeszcze to babom z dziekanatu kazał nam te kawy zrobić, bo był tam kierownikiem katedry.
Nawet pomijając to wyżej to gość okazał się bardzo równym chłopem pośród innych prof i hab z kijem w d…, toteż wręcz bym sobie nie wybaczył i tydzień później z jakimś małym giftem się pojawiłem (znowu nie było opcji wyjść bez kawy – baby z dziekanatu chodziły wręcz purpurowe że jak to plebsowi kawę robią). Ale no, to raczej wyjątek, nie daj sobie OP wmówić że takie szopki jak opisałeś są normalne bo za coś oni ten piniondz biorą.
Stara moda. Jedni myślą że tak wypada, drudzy nie zaprzeczają i tak się to ciągnie. Zgadzam się z przed- i nadmówcami: dlaczego uczelnia nie zapewni małego stolika z kawą i jakimś ciastkiem dla wszystkich zainteresowanych?
U mnie była zrzuta na kawę i ciasto, nie widziałem w tym nic nadzwyczajnego, jak ktoś nie miał ochoty to się nie zrzucał. Wyszło po parę złotych. Przymusu nie było. Zwykła uprzejmość. Wszystko organizowali studenci, bo chcieli, dziekanat w ogóle nie był zaangażowany.
Podejrzewam, że w tym przypadku to raczej ktoś ze studentów się poczuwa, bo “wypada”, a nie dlatego że komisja oczekuje kateringu. Jeśli jest jakiś nacisk ze strony pracownika uczelni no to jednak patola.
Wątpię aby obecność poczęstunku lub jego brak miał jakikolwiek wpływ na ocenę z zaliczenia.
Na każdej normalnej uczelni standardowe “kawę i ciastki” ogarnia dziekanat / sekretariat. Dyplomant ewentualnie, jeżeli chce, daje promotorowi po obronie jakiś prezent, zwykle jakieś Merci tudzież niezbyt drogi alkohol (byle nie Amarenę). Generalnie najbardziej z takich czekoladek cieszą się młodzi promotorzy dla których są to jedni z pierwszych dyplomantów doprowadzonych do obrony.
Nic nowego. Studia, na jednej z uczelni w W-wie skończyłem naście lat temu. I jeden z wykładowców sam zasugerował czajnik elektryczny, kawę, coś do przegryzienia.
Tłumaczył, że po 6-7 godzinach już się nie chce, humor gorszy i takie mogą być też i oceny. Wtedy podjąłem decyzję, że będę zdawać na poprawkowym.
PS. Jego stwierdzenie było zrozumiałe – ale to powinno być na wyposażeniu uczelni.
Bo o ile zrzutka po kilka złotych (nas było ~90 na roku), w zupełności by wystarczyła, to kto ma to zorganizować i przynieść? Czajnik, kawa, przedłużacz, przekąski, itp. (no i potem czekać do końca egzaminów, aby posprzątać).
Gdyby była opcja zrzutki 200-300 PLN (zależy ile osób w komisji, i ilu studentów), na czajnik, kawę w saszetkach i ciastka, ale organizowane przez uczelnię, to super.
Przypomina mi sie wojsko za szeregowego i ciągłe zbiórki pieniedzy, bo “ktos zajebał krzesło”, “ktos zepsuł śmietnik”, albo ulubione “generał dziura w dupie z drugiego konca polski dostał awans, zbiórka na upominek do piątku”
Standard, wiem na 90% która to polibuda.
U nas było mówione, że nie ma być żadnego żarcia wystrzelonego ani nic bo każda grupa coś przygotowuje i później zostają tony jedzenia, ale tak tak samo jak uczniowie zrzucający się na koszta wycieczki nauczycielce, tak samo tutaj studenty się zrzucają
Obrona na PW, blisko 17 lat temu. Jeden z kolegów zaproponował i kupił ciastka z cukierni, mini pączki i po kawie z automatu dla osób z komisji. Po podziale między osoby broniące się – wyszła z tego symboliczną kwota. Całość kupiona przed obroną, bez wiedzy “najbardziej zainteresowanych”. Cała obronę nikt nie tknął ciastek/kaw stojących na stole komisji, po obronie grzecznie podziękowano i kazano wszystko zabrać. Wszyscy zdali mimo tego.
Inne czasy i inni ludzie – u nas wyszło niezręcznie, komisja zachowała się fair i szanuję ich za to. W drugą stronę macie kupić bo komisja się domaga, byłoby trochę dziwne.
Aż mnie skręca, jak bardzo brakuje u nas podstawowej świadomości kultury akademickiej. W mojej grupie była ostatnio dyskusja o prezencie dla opiekunki roku — padły propozycje typu biżuteria, „jakiś perfum”, coś do kąpieli 🙃 A gdy zasugerowałam, że to może być nie do końca etyczne i że po prostu nie wypada dawać takich prezentów, to mało brakowało, a zostałabym zjedzona.
Więc jak czytam takie posty jak Twój, to już sama nie wiem, czy to problem systemowy, czy po prostu niektórym studentom kompletnie brakuje wyczucia.
Nienawidzę tych akcji z kupowaniem żarcia dla komisji.
Jakby to był doktorat, habilitacja to może. Wtedy i tak prawdopodobnie zostaniesz pracownikiem na uczelni i często i tak będzie się pracowało z tymi ludźmi. Więc jest wtedy większa presja. Ale na magisterkę? No chyba że promotor faktycznie stanął na głowie żeby wyszlifować pracę albo specjalnie zorganizować termin. Ale tak to zazwyczaj obrony są hurtowo i takie naciski mają różny skutek
Kup ciasto z toogoodtoogo. Wyjdzie grosze, oni dostana pycha ciasta i wszyscy zadowoleni.
zaraz, to wy macie jakies jedzenie na obronach ?
W PL stosunki feudalne maja sie ciagle dobrze widze
Gdy się broniłem na Politechnice Śląskiej to zapytałem wprost promotora jakie są zasady. Bo w tym samym czasie na Uniwersytecie Śląskim studenci zamawiali ciasto. Powiedział że mamy się nie wygłupiać i nic nie przynosić.
Kawę/herbatę każdy z komisji sobie sam skombinował we własnym kubku.
Pracuję na jednej z Politechnik i co roku uczestniczę w obronach. U nas zniechęca się studentów do tego typu pomysłów, żadnych ciast czy prezentów. Chociaż bywają przypadki, że dyplomant jakieś ciasto przyniesie to trafia ogólnodostępne, np. do sekretariatu lub sali w której studenci czekają na swoją kolej, nigdy na komisję. Dlaczego? A właśnie ze względów etycznych i z uwagi na ewentualny zarzut o przyjmowanie takiej czy innej korzyści.
Jeżeli kogoś interesuje to promotorstwo studenta, ustalenie tematu, wsparcie merytoryczne przy opracowaniu metodyki, konsultacje, paperologia, przygotowanie studenta do obrony, itd. to w rozliczeniu godzinowym równowartość 12x 45min.
Jeżeli chodzi o poczęstunek, to słyszałam, że to zależy od promotora. Znam jednego promotora, który sprecyzował co chce na poczęstunek dla komisji a reszta promotorów nawet nie wspomniała by zorganizować jakiś poczęstunek.
Słyszałem o takich praktykach na obronie pracy doktorskiej, ale na magisterce to raczej przesada.
W latach 70 i 80 dokładnie tak się robiło, myślałem że ten zwyczaj umarł razem z całym PRL
Jaka polibuda
Comments are closed.