Hej, piszę trochę się pożalić a trochę proszę o poradę.
Do końca czerwca pracowałem jako kierownik działu recepcji w Hotelu. Generalnie 3 ostatnie lata pracy tam przebiegało burzliwie, były lepsze chwile, były też gorsze ale sam się w to wpakowałem zatrudniając się w dużej znanej firmie która znana jest wśród pracowników jako stereotypowy wręcz przykład Januszexu (połasiłem się na stanowisko i lepsze zarobki). Pracując tam 3 lata przeżyłem 4 dyrektorów w tym jednego mobera. Na koniec jednak odchodziłem w miare dobrych stosunkach z obecną parą dyrektorów. Głownym powodem dla którego odchodziłem był fakt, że na początku roku urodził mi się syn. I naprawdę nie miałem juz sił ani czasu pracować na nocki/weekendy itd jak to w hotelu. Dodatkowo w momencie kiedy najbardziej potrzebowałem wsparcia zaraz po urodzeniu syna, głupimi decyzjami zarządu i dyrektorów zwolniły się dwie osoby z mojego działu co oczywiście oznaczało, że w momencie kiedy potrzebowałem więcej czasu dla rodziny to długie godziny spędzałem w pracy.
Głupie decyzje i idioci na stanowiskach decyzyjnych w tej firmie to niestety norma a nie wyjątek. I tak w ostatnim miesiącu pracy kiedy byłem na urlopie, jedna z pracownic otrzymala L4 od lekarza. Natomiast dyrektor idiota dogadał się z nią, że ma normalnie przychodzić do pracy a te godziny przerzuci jej na kolejny miesiąc. Dowiedziałem się o tym po powrocie z urlopu od innej pracownicy i cóż… tym bardziej się cieszyłem, że kończę współpracę z tym przybytkiem bo jako kierownik tego działu miałbym duże problemy przy kontroli gdyby to wyszło. Nie mam złudzeń, że dyrektor wyparłby się tego i zrzucił winę na mnie gdyby się z tego zrobiła inba.
No i dobra, złożyłem wypowiedzenie, odszedłem i przychodzi ostatnia wypłata a tu zonk. W wypłacie którą otrzymałem nie były wypłacone ponad 50hl nadgodzin które zrobiłem ostatnimi miesiącami.
W dniu 17 lipca wysłałem maila do dyrektora i kadrowej z pytaniem co zamierzaja zrobić i kiedy zamierzają wypłacić mi pieniądze. Liczyłem trochę, że wynika to trochę z burdelu jaki tam panuje a nie z faktu, że korpo warte grube miliardy będzie żydziła mi jakieś 2000+ PLN na koniec. Ale chyba się przeliczyłem. Co prawda, zaraz po wysłaniu pierwszego maila miałem nie odebrane połączenie od dyrektora ale niewiele o tym myślałem. Sądziłem, że po prostu mi odpiszą skoro się nie zdzwoniliśmy (a nie odberałem bo dzwonił w godzinach kiedy byłem w, już nowej pracy).
Dwa dni temu wysłałem im kolejnego maila, tym razem z DW do Pani szacownej prezes lekko już wkurwiony, że mnie olewają pełny obaw, że jednak ich master plan jest nie płacić mi należnych pieniędzy. Znowu miajaja dwa dni i zero pisemnej odpowiedzi ale za to kolejny telefon od dyrektora i tym razem sms który załączam w poscie.
Wkurwił mnie x2 bo skoro już szkrobał do mnie smsa to mógł odpisac "Tak wypłacimy Ci pieniądze" albo "Nie, nie zamierzamy zapłacić". Wg mnie grają w głupią gre na czas? Na nerwy? Żeby nie wypłacić ale tym bardziej nie chce zdzwaniać się z tym ciulem ale wolę żeby mi odpisał aby mieć to na piśmie. Trochę się cykam od razu iść na pip bo jako kiero tego działu pewnie będą sie starać mi przypisać wszystkie błędy i problemy. Żebym jeszcze ja nie robił sobie pod górkę na koniec.
Co wy byście zrobili? Jakbyście to rozegrali? Co ewentualnie mógłbym mu odpisać w smsie aby w końcu się określili jakie jest ich stanowisko.
by MrKielbasa92
7 comments
Wysyłasz przedsądowe wezwanie do zapłaty z terminem 7 dni, na 90% wystarczy, a przy oporze trzeba kierować faktycznie sprawę do sądu
Iść do pipu, skoro przy rozwiązaniu umowy wszystko było git, to mogą cię cmoknąć w pompke, napisz im że mają 24h na wysłanie hajsu i jak nie to się widzicie w sądzie pracy
Nie gadaj z nimi przez telefon. Przez telefon można wszystko powiedzieć. A przez maila będziesz miał wszystko udokumentowane
Fakt, że unikają formy pisemnej wskazuje dość jednoznacznie, że myśli o kryciu dupy na wypadek, gdybyś wybrał drogę sądową. Na Twoim miejscu poszukałbym pomocy prawnej, a jak Cię na nią nie stać – użył (dobrze spromptowanego) ChatGPT do analizy casea i przygotowania „groźniejszego” maila.
Musisz wyraźnie zmienić „matematykę” tej gry w głowie janusza, bo póki co zdaje się być przekonany, że „to on rozgrywa tę partię i jak nie popełni głupiego błędu to Cie ogra”
Ja miałem w kręgu znajomych parę takich sytuacji. Za każdym razem jak się wspominało o oderwaniu do inspekcji pracy, to pieniądze magicznie się pojawiały xD. Nie trzeba było nic faktycznie robić,.tylko nastraszyć, że się zrobi i było po problemie
Ja bym po prostu zadzwonił 😎
Ogarnij jakiegoś prawnika od prawa pracy i zapłać mu za wysłanie ładnego pisma z wezwaniem do zapłaty za nadgodziny. I nic na gębę z poprzednim pracodawcą – wszystko pisemnie.
Comments are closed.