Kiedy zobaczyłem zapowiedź książki pod tytułem „Codzienność i groza. Trzecia Rzesza w 1943 roku”, to wiedziałem, że muszę ją przeczytać. Ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy, a jej autorem jest Oliver Hilmes, zajmujący się historią XX wieku. Naprawdę wiele obiecywałem sobie po tej książce, jednak jej lektura pozostawiła we mnie pewien niedosyt. 

Codzienność w Trzeciej Rzeszy to temat naprawdę fascynujący. Mam wrażenie, że w Polsce wciąż mało znany. Jak wyglądało życie w państwie Hitlera? Jak NSDAP przekształciła rzeczywistość, naginając ją do swojej wizji? Co Niemcy sądzili o wojnie? 

Przed lekturą recenzowanej książki warto zrobić kilka zastrzeżeń. Przede wszystkim nie jest to książka naukowa. Autor zdecydował się na formę reportażu historycznego, co niewątpliwie ma swoje zalety. Można powiedzieć, że z zainteresowaniem śledzimy losy bohaterów książki. To właśnie ludzie są bowiem jej głównym przedmiotem. Nie wielka polityka, nie zmagania na froncie, lecz Niemcy żyjący w Rzeszy. Należy jednak pamiętać o tym, że autor opisuje wydarzenia w roku 1943. Jest to więc tylko wycinek z lat wojny, nie mówiąc już o dwunastoletnim okresie rządów Hitlera. Pamiętajmy przy tym, że 1943 jest rokiem szczególnym. Dla wszystkich stało się jasne, że operacja Barbarossa się nie powiodła. Związek Radziecki nie został unicestwiony. Front wschodni jest ustabilizowany. Niemcy toczą ciężkie walki z Armią Czerwoną. Zbliża się klęska pod Stalingradem. 

Tymczasem w Rzeszy ludzie mają inne problemy i co innego wypełnia ich codzienność. Wprowadźmy w tym miejscu głównego bohatera książki, wokół którego Oliver Hilmes oparł całą narrację. Karlrobert Kreiten to niezwykle utalentowany pianista. Ma dwadzieścia sześć lat, a krytycy są zachwyceni jego grą. Sale koncertowe są pełne, gdy Kreiten daje koncerty. Publiczność go uwielbia. Wszyscy wieszczą mu wielką światową karierę i świetlaną przyszłość. 

Wtedy właśnie przychodzi katastrofa. Karlrobert Kreiten wypowiada kilka słów. Kilka słów, w których podważa geniusz Adolfa Hitlera. Właśnie te kilka słów zapoczątkowują lawinę. Lawinę, której nic ani nikt nie jest w stanie zatrzymać. Kreiten trafia do więzienia. Jest oskarżony o defetyzm. Na nic jego sława i popularność. Na nic rozliczne towarzyskie kontakty. Specjalny Trybunał Ludowy nie ma litości. Wyrok może być tylko jeden: kara śmierci. Dla szerzących defetyzm i podważających wiarę w Hitlera nie może być litości. 

Chociaż to Karlrobert jest głównym bohaterem, to jednak poznajemy całą gamę postaci. Jego rodziców i rodzinę. Gosposię, u której mieszka i która składa na niego donos. Zaangażowanych w proces prawników. Obrońców, którzy są bezsilni w starciu z potężną machiną państwową. Sędziów, dla których najwyższym prawem jest wola Hitlera. 

Niejako w tle indywidualnych ludzkich losów są umieszczone fragmenty przemówień Goebbelsa i teksty oficjalnych zarządzeń władz. Wszystko to tworzy pasjonującą mozaikę roku 1943 w Rzeszy Niemieckiej. 

Dlaczego zatem piszę, że książka pozostawiła pewien niedosyt? Przede wszystkim ważne jest, aby podczas lektury nie skupiać się tylko na ofiarach systemu. Wszak kobieta, która złożyła donos była w swoim mniemaniu wzorową obywatelką. Postąpiła tak, jak należało. Tak samo jej sąsiadki, które jej w tym pomogły. Nie mówiąc oczywiście o sędziach, prokuratorach i katach, którzy gorliwie wykonywali swoją pracę. Zresztą wielu z nich po wojnie nadal wykonywało swój zawód. 

Trzeba wprost napisać, że Niemcy po prostu popierali Adolfa Hitlera. Popierali go, gdy anektował Austrię i podbił Czechosłowację. Popierali go, gdy wygrał wojnę z Polską, a potem z Francją, Belgią i Holandią. Popierali go, gdyż czerpali z tego profity. Dopiero klęska pod Stalingradem nieco zachwiała ich wiarą. 

Ostatnio bardzo interesuję się II wojną światową. Pamiętajmy więc, że to nie była walka dobra ze złem. To była walka o zwycięstwo i dominację w Europie. Trzecia Rzesza tę wojnę przegrała, lecz przecież mogła ją wygrać. 

Na koniec kwestia prawa i praworządności. Wiemy już dobrze, że nie wszystkie działania zgodne z prawem są dobre i pożyteczne. Przecież Karlrobert Kreiten został skazany na śmierć i stracony zgodnie z prawem. Naziści wprowadzali ustawy i kolejne przepisy, w myśl których potem funkcjonowała Rzesza. Czy to jednak znaczy, że było to państwo praworządne bo przestrzegano w nim obowiązującego prawa? Oczywiście jest to pytanie retoryczne. 

„Codzienność i groza. Trzecia Rzesza w 1943 roku” to bardzo dobry reportaż historyczny. Czytajmy jednak uważnie i pamiętajmy, że jest to wycinek historii Trzeciej Rzeszy. Polecam.

Wojciech Sobański