Po spotkaniu Donalda Trumpa z Władimirem Putinem państwa zachodnie rozpoczęły prace nad przygotowaniem wojskowej misji pokojowej, która miałaby pojawić się na Ukrainie po zawieszeniu broni. Dziś wydaje się co prawda, że stanowisko Rosji wyklucza obecność na Ukrainie zachodnich wojsk, to jednak sztaby debatują nad planem zorganizowania takiej misji. Eksperci są przekonani, że bez Polski jej przygotowanie będzie bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe.

Rola Polski w misji pokojowej na Ukrainie – jakie zadania przed nami?

Wojciech Kubik: – Wiele mówi się o misji pokojowej na Ukrainie, w której Polska miałaby odgrywać rolę logistycznego zaplecza. W swej karierze odpowiadał Pan generał między innymi za logistykę podczas misji na Saharze Zachodniej i jak wiele pracy wymaga przygotowanie takiej misji pokojowej?

Generał Mieczysław Bieniek: – Na zewnątrz tylko widzimy lotnisko i lądujące samoloty, ale to jest ogromne przedsięwzięcie. Taka logistyka to są drogi, przepusty, mosty, to jest transport kolejowy, lotniczy, magazyny i składy, dystrybucja. Do tego dochodzi liczenie, segregowanie, dostarczanie zaopatrzenia do punktów końcowych. Jeśli chodzi o logistykę w przypadku operacji pokojowej, to jest też konieczność zgromadzenia całych zapasów, w których trzeba uwzględnić zapotrzebowanie na paliwo, amunicję, środki walki, jedzenie, materiały sanitarne. To jest potężny konglomerat czynności.

Bez logistyki nie ma operacji, a praktyka jest taka, że jeśli bierzemy na misję 100 tys. żołnierzy, to 30 tys. pracuje w logistyce. My widzimy tylko żołnierzy na polu walki, latające rakiety, drony, ale to wszystko musi być dostarczone.

U nas, gdy mówi się o logistyce dla Ukrainy, to podaje się głównie przykład Jasionki i lotniska. Czy ono wystarczy?

– Samo lotnisko absolutnie nie wystarczy. Zaangażować trzeba wtedy linie kolejowe, drogi, wszystko to trzeba odpowiednio zabezpieczyć. Do tego trzeba przygotować się też do pokonywania odcinków trudnych i zaminowanych, bo takie też mogą być.

NATO a misja pokojowa na Ukrainie – jak sojusznicy oceniają wyzwania?

Na pierwszy rzut oka wydaje się, iż kwestie logistyczne są niedoceniane. Jak jest w rzeczywistości?

– Wszyscy doceniają, bo wszyscy wiedzą, jaki ciężar bierze na siebie Polska. Opinia publiczna może o tym nie wie, jak wielki to jest wysiłek, ale sojusznicy już wiedzą. Jakby to była misja NATO-owska, to Polska byłaby wówczas tzw. host nation, czyli państwem gospodarzem. I na jego barkach leży wówczas wcześniejsze przygotowanie składów, magazynów i transportu. W przypadku koalicji chętnych każdy kraj będzie miał własną, narodową grupę wsparcia logistycznego. Jest to niezbędne, gdyż w przypadku, gdyby w misji miało brać udział 10 państw, to przecież nie wszystkie mają taką samą broń, taki sam kaliber amunicji. Inne są też części zamienne.

Czy to oznacza, ze każde z tych państw radzić będzie sobie na własną rękę?

– Tak, ale przecież każda z tych „national support group” musi być gdzieś rozmieszczona. A jeśli zapleczem będziemy my, to muszą stacjonować u nas.

Jesteśmy gotowi na zapewnienie takiego wsparcia logistycznego?

– To zależy, na jakim kierunku i gdzie. My jesteśmy w stanie stworzyć mobilną logistykę, ale to jest olbrzymi wysiłek operacyjny, odciągający nasze siły od normalnych zadań. Nawet w czasie takiej misji pokojowej musimy mieć przecież przygotowane zaplecze logistyczne dla ewentualnych sił wsparcia, które przyjdą do nas na wypadek kryzysu. Nie możemy wszystkich zasobów poświęcić na misję pokojową, biorąc pod uwagę fakt, że prowadzimy rozbudowę sił zbrojnych, przygotowanie do ewentualnej agresji, rozbudowę ściany wschodniej, rozbudowę szlaków komunikacyjnych. Te wszystkie drogi, które buduje się i w ramach KPO i SAFE, to też służy również obronności, a nie tylko gospodarce.

Największa misja pokojowa ostatnich lat – znaczenie i konsekwencje dla Europy

Czy przy takiej operacji możliwa jest pomoc sektora cywilnego?

– Można w takiej sytuacji zaangażować sektor cywilny, bo przecież drogi, czy szpitale są publiczne. Ale oczywiście sektor cywilny będzie musiał zostać objęty zwrotem kosztów, bo przecież Polska sama nie może ponosić całego ciężaru.

Taka ewentualna misja pokojowa i konieczność zadbania o zaplecze tych sił będzie dla Polski dużym wyzwaniem?

– Organizacyjnie będzie to ogromny wysiłek. Pamiętajmy, że za przygotowaniem całej logistyki stoją ludzie, a gdy to będzie misja wielonarodowa, dochodzić może do wielu niespodziewanych sytuacji. Trzeba podpisać odpowiednie umowy, porozumienia. W nowożytnej historii nie widziałem misji pokojowej o tak wielkim zasięgu i nie ma praktyki, jak to zorganizować. Jedyne, z czym można ją porównać, to Korea Północna i Korea Południowa, ale to jest misja rozgraniczenia wojsk i Amerykanie traktują ją jako własną, z całym logistycznym zabezpieczeniem. Była też taka wielonarodowa Koalicja Dobrej Woli w Iraku, ale tam nie mieliśmy już przeciwnika, bo ten został pokonany. A tu przeciwnik jest.