— Biorąc pod uwagę panujące w Warszawie szaleństwo wymierzone w nasz kraj, z pewnością nie jest to najodpowiedniejsze miejsce do podróżowania i odwiedzania przez naszych obywateli, biorąc pod uwagę panujące tam całkowitą bezprawie, sądząc po tych wydarzeniach — podkreślił Pieskow, cytowany przez TASS.
Włączyła się też jak zwykle rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa.
— Mamy nadzieję, że Polska zrozumie absurdalność oskarżeń pod adresem szanowanego rosyjskiego archeologa o “niszczenie dziedzictwa kulturowego” na terytorium Rosji i zrozumie, że tego typu upolitycznione działania nie mogą mieć przyszłości i nie pozostaną bez konsekwencji — stwierdziła Zacharowa, podkreślając, że uważa Krym za część swojego kraju.
O sprawie napisały właściwie wszystkie rosyjskie media. Szerzej opisał ją tabloid “Moskowskij Komsomolec”, który zamieścił rozmowę z Olegiem Niemenskim z Rosyjskiego Instytutu Studiów Strategicznych. Ekspert stwierdził, że Rosjanin zostanie wysłany na Ukrainę, gdzie “w zastienkach” (pol. katowniach) “podkopią mu zdrowie”, a potem wymienią na jakiegoś Ukraińca. To zresztą pokazuje, jak los jeńców wojennych widzą w Rosji, gdzie ukraińscy wojskowi są metodycznie torturowani w obozach jenieckich i więzieniach. Niemenski ostrzegał też przed wyjazdami do Polski i krajów bałtyckich.
Nazajutrz sprawa ucichła, co może oznaczać, że Rosjanie — licząc na załatwienie jej metodami dyplomatycznymi — chcą wyciszyć medialny szum. A już dzień później w rosyjskich mediach wybuchł kolejny “polski temat”.
Atak na Królewiec, odc. 1198
Wiele rosyjskich portali zareagowało na słowa byłego dowódcy Eurokorpusu gen. Jarosława Gromadzińskiego. (News.ru a za nim Wieczernaja Moskwa, Gazeta.ru, 360.ru). Wojskowy w wywiadzie dla “Faktu” stwierdził, że polską racją stanu jest pokazanie Rosji, że “jeżeli zostaniemy zaatakowani, to zostawiamy sobie możliwość wejścia i wyeliminowania zagrożenia z obwodu królewieckiego”.
News.ru poprosiło o komentarz Andrieja Kolesnika, członka Komitetu Obrony Dumy Państwowej Rosji.
— Polski generał robi z siebie pośmiewisko. Nie ma innego wyjścia — musi dać kolejny dowód rusofobii. Polscy generałowie zasłynęli z tego, że w ciągu miesiąca poddali kraj Niemcom. To, że tak powiem, jest ich głównym osiągnięciem. Po drugie, z radością skorzystali ze zwycięstw Armii Czerwonej, która wyzwoliła ich ziemie. Jeśli zagrożą Kaliningradowi (pol. Królewcowi — belsat.eu) lub innym rosyjskim miastom, sama Polska może zniknąć. Wypowiedzi Gromadzińskiego narażają ludność cywilną. Niemiecka inwazja na Polskę pozostawiła po sobie spaloną ziemię. Niech będą na to gotowi.
Deputowany dodał, że w przypadku nowego konfliktu Rosja nie zamierza ponownie wyzwalać ziem polskich, jak to miało miejsce podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (II wojny światowej — belsat.eu); jeśli Polska zdecyduje się zagrozić terytorium Rosji, ryzykuje, że zostanie sam na sam nie tylko z Rosją, ale także z rosnącymi w siłę Niemcami, które już teraz aktywnie się zbroją.
— Armia niemiecka już się zbroi. Oczywiście nie będziemy interweniować w imieniu Polaków. W Unii Europejskiej wybuchły już różne konflikty wewnętrzne. A ponieważ Polska jest słaba i brakuje jej doświadczenia bojowego, wygląda na to, że Niemcy ich pożrą. Dlatego polski generał powinien wybrać tę opcję. Przynajmniej jest szansa, że przeżyje — dodał Kolesnik.
Sikorski “w panice”
Portale rosyjskiego Kanału 5 oraz News.mail.ru opisują reakcje szefa polskiego MSZ na posty w serwisie X, jakie wymieniali Elon Musk oraz specjalny wysłannik Putina ds. “kuszenia Trumpa” wielkimi zyskami Kiriłł Dmitrijew.
Radosław Sikorski stwierdził w jednym ze swoich wpisów, że “oligarchowie Dmitrijew i Musk chcą podzielić Europę”, aby ją “zdominować i eksploatować”.
Wcześniej szef koncernu SpaceX opublikował serię wpisów wymierzonych w Unię Europejską, w których porównywał ją do III Rzeszy, wzywał do jej rozwiązania i nazywał biurokratycznym potworem. Spotkało się to z poparciem Dmitrijewa, który odniósł się do krytycznych wpisów polskiego ministra.
— Najwyżsi dyplomaci UE panikują. Rozwiążcie problemy, które stworzyła UE: niekontrolowaną migrację, rosnącą przestępczość, deindustrializację, wysokie ceny energii, przyspieszający kryzys gospodarczy i powszechną cenzurę. Europa zasługuje na coś lepszego. Uczyńmy Europę znów wielką — zacytował słowa rosyjskiego urzędnika portal Kanału 5.
Polacy oddają “przeterminowane” samoloty
Rosyjska prasa szeroko rozpisywała się o planach polskich władz, dotyczących przekazania Ukraińcom kończących służbę samolotów bojowych MiG-29 i Su-22. Portal prawosławnej TV Cargrad ironizował, że Polacy złożyli Ukraińcom “ofertę stulecia”, stawiając im “ultimatum” — technologie rakietowe za stare samoloty. Polacy mieli się wykazać sprytem, bo “gdyby taka umowa została podpisana, Polska odniosłaby liczne korzyści — nie tylko pozbyłaby się zbędnego sprzętu, ale też zastąpiłaby go nowocześniejszym, a także otrzymałaby dane, które Kijów utrzymywał w tajemnicy” — napisał Cargrad.
Podobnie pisze tabloid “Komsomolskaja Prawda”, który podkreślił, że jest jeden niuans polskiej hojności — otóż samoloty oferowane Ukrainie “straciły termin ważności”.
Przedtem rosyjskie media trąbiły, jak to Polska się rozbraja, wspierając sprzętem Ukrainę. Nasz kraj przedstawiano tu jako “frajera” i “dojną krowę”. Gdy Polskie władze zakomunikowały warunki przekazania broni, Polacy nagle okazują się “cwaniakami”, którzy Bóg wie czego chcą za “przeterminowane samoloty”.
Gazeta.ru donosi tymczasem, że rząd o sprawie nie poinformował prezydenta Karola Nawrockiego i przypomniała, że polityk ostatnio oczekiwał od Ukrainy wdzięczności dla polskich żołnierzy i polskiego narodu.
To polskich żołnierzy nie ma w Ukrainie?
Przy okazji komentowania słów prezydenta Nawrockiego o wdzięczności Ukrainy dla polskich żołnierzy, na łamach tabloidu “Moskowskij Komsomolec” można było dostrzec ciekawy, propagandowy fikołek. Dotychczas rosyjskie media prześcigały się w opisach, jak to na Ukrainie walczą całe oddziały — wręcz tysiące — polskich żołnierzy. To część propagandowej kampanii uzasadniającej, dlaczego Rosji nie idzie w Ukrainie tak, jak powinno, a trzydniowa wojna przeciągnęła się na miesiące, a potem na lata.
O tę wdzięczność dla polskich żołnierzy MK zapytał politologa, byłego dyrektora Rosyjsko-Polskiego Centrum Dialogu i Porozumienia Jurija Bondarenkę. Na pytanie, czy polski prezydent “przypadkiem nie ujawnił, że polska armia walczy na Ukrainie po stronie banderowców”, rosyjski ekspert niespodziewanie oświadczył:
— Na terytorium Ukrainy nie ma i nigdy nie było polskich wojsk, czyli regularnych jednostek wojskowych. I na pewno nie będzie. Po co więc takie oświadczenia? Najprawdopodobniej polskie władze chcą uchodzić za twarde w oczach europejskich partnerów — starają się wzmocnić swoją pozycję.
Potem stwierdził, że choć Polacy uważają się “za naród wybrany przez Boga”, mają jednak realistyczne cele i chcą “żeby Ukraińcy kłaniali im się jeszcze niżej, całowali ich buty”.
Bondarenko wyjaśnił, że polskiemu politykowi chodziło tak naprawdę o polskich instruktorów wojskowych, którzy szkolili ukraińskich żołnierzy. Dodał też, że na Ukrainie mogli znajdować się jedynie pojedynczy “polscy najemnicy” i urlopowani wojskowi.
Polska “przebiła dno”
Portal Cargradu donosi o kolejnych krytycznych słowach pod adresem naszego kraju, autorstwa rzeczniczki rosyjskiego MSZ Marii Zacharowej. Zareagowała ona na fakt, że niemiecki prywatny dom aukcyjny w Neuss w Nadrenii Północnej-Westfalii wystawił na sprzedaż rzeczy osobiste ofiar Holokaustu oraz dokumenty dotyczące egzekucji i eksperymentów medycznych w nazistowskich więzieniach. Oskarżyła Niemców o “pozorowanie skruchy za okrucieństwa nazizmu” i “amnezję historyczną”.
Jeszcze bardziej dostało się polskim władzom, które jej zdaniem “przebiły dno”. Postulat polskiego MSZ o przekazanie pamiątek do muzeum Auschwitz był według niej niedopuszczalny, gdyż “Polska nie ma na nie monopolu”. Również późniejsze oświadczenie prezydenta w tej sprawie “rzuca cień na szczerość polskich intencji”. Karol Nawrocki zaproponował bowiem zakup wspomnianych eksponatów na poczet niemieckich reparacji wojennych.
— Brzmi to albo jak monetyzacja tematu upamiętnienia, albo jak jego weaponizacja (użycie jako broni — belsat.eu) — dodała.
Potem, w nie do końca jasny sposób, powiązała ten temat z kwestią usuwania przez polskie władze pomników Armii Czerwonej:
— Następnie, jak zwykle, bezkrytycznie oskarżają Rosję, która chroni pomniki Armii Czerwonej przed zniszczeniem, o robienie dokładnie tego samego, co oni sami. Każde wydarzenie upamiętniające i ceremonia składania kwiatów pod sowieckimi pomnikami w UE są przedstawiane w świetle ściśle rusofobicznym — jako “kremlowska propaganda”.
W minionym tygodniu agencja TASS zdawkowo poinformowała o usunięciu pomnika wdzięczności Armii Czerwonej w miejscowości Maszewo w woj. zachodniopomorskim.
Źródła:
https://dzen.ru/a/aTn7uOCDQXrodI0G?ysclid=mj1femzxpx522115558https://www.kp.ru/online/news/6714439/?ysclid=mj1ff0z6tc54136916https://www.gazeta.ru/army/news/2025/12/11/27383947.shtml?ysclid=mj1gwnw6d1133510328http://entirovali-trebovanie-polshi-blagodarnosti-ot-zelenskogo.html/?ysclid=mj1gx26iev448425460https://dzen.ru/a/aTDnEZmXjixmzuRi?ysclid=mj1gwjcb8t689510143