Polski rynek
kapitałowy wciąż powoli dojrzewa, a spółki giełdowe publikują wyniki finansowe
ze znacznym opóźnieniem w porównaniu z rynkami europejskimi i amerykańskimi.
Jesteśmy też outsiderem, jeśli chodzi o korygowanie nieprawidłowości w
sprawozdaniach finansowych.


fot. Kacper Pempel / / Reuters
Mikołaj Rytel, partner zarządzający Assurance
w EY Polska, podkreśla, że na rozwiniętych rynkach – jak w USA – system sprawozdawczości
finansowej musi działać bezbłędnie, a jedynym ryzykiem dla inwestora ma być
ryzyko biznesowe. W rozmowie z Bankier.pl mówi, że Polski rynek kapitałowy
dojrzewa i postęp w pracy i budowania zaufania komitetów audytu w Polsce jest
widoczny, a dalsze doskonalenie kompetencji to naturalny kierunek rozwoju.
Andrzej Stec: EY Polska nawiązała współpracę z
GPW w ramach projektu „IPO Academy”, mającego przygotować firmy do debiutu. Czy
to oznacza, że polski rynek kapitałowy wchodzi w fazę dynamicznego dojrzewania,
czy wciąż zmagamy się z problemami fundamentalnymi?


Mikołaj Rytel jest partnerem zarządzającym Assurance w EY Polska. Jest autorem wstępu do „Przewodnika dla komitetów audytu” EY, omawiającego globalne trendy i najlepsze praktyki w nadzorze korporacyjnym. EY Polska audytuje m.in. spółki, które w ostatnich latach weszły na GPW: Grupę Pracuj (2021 r.), Murapol (2023 r.), Żabkę (2024 r.) i Diagnostykę (2025 r.) oraz doradza podmiotom w procesie przygotowania do IPO (EY)
Mikołaj Rytel: Rynek kapitałowy w Polsce nadal dojrzewa i szuka wzrostu,
choć dzieje się to bardzo powoli. Na GPW debiutuje zaledwie kilka spółek
rocznie. Program „GPW IPO Academy”, do którego dołączyliśmy, ma za zadanie
wyposażyć przedsiębiorców w wiedzę, narzędzia i relacje niezbędne do
skutecznego wejścia na warszawski parkiet.
Pierwsza Oferta Publiczna (IPO) to
proces długi i wymagający transformacji wielu obszarów. Giełda jest wciąż
atrakcyjną opcją, ale wymaga dogłębnej analizy i rozważenia, ponieważ na rynku
dostępnych jest wiele alternatywnych opcji rozwoju oraz źródeł finansowania. Obecność
na giełdzie może być optymalnym motorem rozwoju – umożliwia szybki dostęp do
kapitału i podnosi prestiż, ale także wymusza na organizacjach dyscyplinę
sprawozdawczą oraz usprawnienie efektywności procesów, co w efekcie przekłada
się na lepszy ład korporacyjny i budowanie zaufania inwestorów. Równolegle dzielimy się naszymi doświadczeniami
i obserwacjami z procesów IPO zarówno na rynku polskim, jak i międzynarodowym w
ramach „EY Akademia IPO” skierowanym do firm, które rozważają debiut giełdowy
jako strategiczną ścieżkę rozwoju.
Jeden z najczęściej powtarzanych zarzutów wobec
polskich spółek publicznych dotyczy tempa raportowania. Amerykańskie firmy
kończą prezentację wyników, gdy nasze dopiero się do tego przymierzają. Jak
duży jest ten dystans i co jest jego przyczyną?
Dystans jest znaczący –
statystycznie spółki notowane na GPW raportują znacznie później niż spółki
notowane na wiodących rynkach zagranicznych. Przykładowo, spółki z indeksu Dow
Jones Industrial Average raportują swoje wyniki roczne przeciętnie w
połowie lutego kolejnego roku, a z Nasdaq w drugiej połowie lutego, podczas gdy
średnia WIG 20 jest w drugiej połowie marca, a raportowanie na GPW to mniej
więcej początek kwietnia. To, że raportowanie odbywa się na ostatni moment, nie
buduje wiarygodności i zaufania. Wczesna publikacja wiarygodnych wyników jest kluczowa dla dynamiki rynku, a późne raportowania
ograniczają zaufanie i zainteresowanie inwestorów.
Późne raportowanie to jedna rzecz, ale
niepokoić może też jakość samych sprawozdań. Czy jest prawdą, że na tle Europy
jesteśmy „niechlubnym outsiderem” pod względem liczby błędów wymagających
korekt?
Niestety tak. Z
dostępnych danych wynika, że Polska – obok Francji – jest takim właśnie outsiderem
w Europie pod względem liczby decyzji nadzorczych wymagających korekty
sprawozdań. W wyniku działań nadzorczych KNF w 2024 roku, aż 43 spółki musiały albo
skorygować opublikowane już dane, albo dokonać zmiany w kolejnym roku. Jest to
symptom tego, że wiele publikowanych sprawozdań zawiera nieprawidłowości,
pomimo przeprowadzonego audytu.
W 2024 roku w całej Europie
organy nadzoru podjęły łącznie 253 tego typu decyzji wobec emitentów, z czego
najwięcej właśnie we Francji (51) i w Polsce (43). Na rozwiniętych rynkach,
szczególnie w Stanach Zjednoczonych, panuje zasada, że jedynym ryzykiem, które
powinien ponosić inwestor, jest ryzyko biznesowe. Regulator, taki jak SEC,
oczekuje, że system procesów, kontroli wewnętrznych oraz sprawozdawczości będzie
działać bezbłędnie, a opinie audytorów nie będą zawierały zastrzeżeń – bo nie
będzie do nich podstaw.
Wydaje się, że kluczową rolę w poprawie jakości
sprawozdawczości powinny odgrywać rady nadzorcze, a zwłaszcza komitety audytu.
Na czym polega ich główny problem i jak zdefiniowałby Pan cechy idealnego
komitetu audytu w polskich warunkach?
Zasadniczy problem
polega na tym, że komitety audytu spółek notowanych na GPW są wciąż w
procesie profesjonalizacji i widać znaczące postępy. W największych organizacjach
komitety są bardzo profesjonalne, ale ogólna jakość tych organów jest niezwykle
zróżnicowana. Komitety muszą reprezentować interesariuszy, przede wszystkim mniejszościowych akcjonariuszy i
upewniać się, że zarząd wypełnia swoje obowiązki. Kluczowym elementem jest
edukacja i świadomość osobistej odpowiedzialności prawnej oraz
potencjalnych kar – to niezbędne, by mieć odwagę i sprawczość w działaniu. Idealny
komitet audytu to taki, który:
monitoruje niezależność biegłych rewidentów, ale także
zarządów i aktywnie dzieli się własną oceną ryzyka – zadaje trudne pytania
zarówno zarządowi, jak i audytorowi,
monitoruje zasoby audytora i strategię badania – poświęca
uwagę zasobom firmy audytorskiej, ocenie ryzyka i proponowanej strategii
badania, zwłaszcza w obszarze IT,
utrzymuje bieżącą, dwustronną komunikację z audytorem –
aktywnie angażuje się w rozstrzyganie kwestii omawianych między zarządem a audytorem w trakcie audytów.
W skomplikowanych
sprawach, gdzie opinie zarządu i audytora się różnią, komitet musi zachować
obiektywizm i profesjonalny osąd, czasem zasięgając trzeciej opinii.
Kluczowym zagadnieniem dla kontynuacji działania
przedsiębiorstwa jest dzisiaj cyberbezpieczeństwo. Czy komitety audytu
faktycznie są przygotowane na nadzór nad tym obszarem?
Nadzór nad działaniami
w obszarze cyberbezpieczeństwem jest kluczowym, stale pojawiającym się wątkiem
w pracach komitetów audytu na całym świecie, a w szczególności w Ameryce i
Wielkiej Brytanii. W Polsce świadomość się dopiero buduje, z drugiej strony Polska
jest dzisiaj jednym z krajów w Europie z najwyższą liczbą cyberataków. Odpowiedź
komitetu audytu na to ryzyko nie może polegać na stwierdzeniu, że „mamy
świetnego informatyka”. Komitet ma obowiązek upewnić się, że spółka wdrożyła odpowiednie
procesy identyfikacji i ciągłego zarządzania ryzykiem cyberbezpieczeństwa,
opracowała odpowiednie kontrole, a także cyklicznie przeprowadza testy
gotowości istniejących planów, np. symulowane ataki.
Te ryzyka muszą być jasno
zidentyfikowane, również uwzględniając procesy biznesowe realizowane przez spółkę,
ale także przetwarzane kluczowe dane, a spółka musi mieć odpowiedni monitoring,
aby ograniczyć prawdopodobieństwo, że zagrożenia, takie jak wyłudzenia
(phishing czy deepfake) się nie zmaterializują.
Patrząc w przyszłość: w jakim stopniu
technologia zmieni sam proces audytu i sprawozdawczości? Czy koncepcja audytu w
czasie rzeczywistym jest bliska realizacji?
Jesteśmy z pewnością
coraz bliżej audytu w czasie rzeczywistym. Sztuczna inteligencja (AI) i nowe
technologie w najbliższych latach w znaczącym stopniu przyspieszą, ale także i
uproszczą proces przeprowadzania badania. Nowe technologie, a szczególności AI,
zwiększą efektywność tego procesu, ponieważ pozwolą na wykonywanie procedur opartych
na dużych, a czasami na pełnych zbiorach danych, szybciej i bardziej
precyzyjnie. Inwestycje w technologie informatyczne są niezbędne dla
zapewnienia wysokiej jakości usług. AI jednak nie zastąpi profesjonalnego osądu
biegłego rewidenta i człowieka w procesie badania.
Na koniec, wracając do GPW, jakie działania,
poza edukacją, mogą sprawić, że nasza giełda stanie się hubem dla regionu
Europy Wschodniej, zwłaszcza w kontekście potencjalnej odbudowy Ukrainy?
Jeśli chodzi o
kapitał, kluczowe jest przyciągnięcie inwestycji i zachęcenie Polaków do
przeniesienia części oszczędności z depozytów na rynek kapitałowy, co zwiększy
płynność. Przykładem pomysłów, które mogą nadać giełdzie impuls, jest
wskrzeszona przez Ministerstwo Finansów koncepcja wprowadzenia REIT-ów. Warszawa
ma potencjał, by być takim hubem, ponieważ giełdy w regionie – jak czeska czy
węgierska – są stosunkowo małe, co przemawia za konsolidacją.
W przypadku
pozytywnego scenariusza na Ukrainie, GPW powinna rozważyć zwiększenie liczby
spółek ukraińskich. Jest to realne, biorąc pod uwagę fakt, że już dziś mamy
notowane duże firmy z regionu, a prawo unijne sprzyja przepływowi kapitału. To
wszystko jest jednak zależne od budowania zaufania i profesjonalizmu, co wymaga
uporządkowania podstawowych elementów ładu korporacyjnego, w obszarze rynku
kapitałowego dalszych uproszczeń procedur, w tym na przykład harmonizacji
paszportów emisji, rozważenia wprowadzenia nowych produktów, opracowania
mechanizmów redukcji ryzyka dla inwestorów dla emisji powiązanych z Ukrainą itp.
Dziękuje za rozmowę.