Jakie są wasze najgorsze doświadczenia związane z lekcjami wychowania fizycznego?

by thesaddestman678

37 comments
  1. Ja miałem jeszcze gorszy system. Najlepsi byli automatycznie dobierani w zespół a reszta podzielona na dwa inne. Jak padl gol to druzyna sie zmieniala. Oczywiscie tylko dwie najgorsze sie zmienialy. WFiste po dziś dzień pozdrawiam fakolcem.

  2. 150 kilogramowy dziadek wyzywa klasę od kaleków bo on gdyby nie kontuzja w ’87 to by przebiegł kilometr w półtorej minuty.

  3. Gra w noge na każdym wfie bo wfista i dzieciaki wierzą, że będą w kadrze kolejnym lewandowskim

  4. Przecież wybieranie przez najlepszych, na zmianę prowadzi do utworzenia zrównoważonych teamów

  5. Przepraszam fanów, ale w-f tak obrzydził mi siatkówkę, że do końca życia będę mieć uraz psychiczny. I te pamiętne sińce na rękach które schodziły mi dwa tygodnie po zaliczeniu z odbijania. Zawsze wolałam pobiegać za piłką albo porobić gimnastykę, już nawet ta koszykówka nie była najgorsza bo coś się działo. Jednak ktoś wymyślił, że dziewczyny kochają siatkówkę i przez większość roku cisnęliśmy tylko to.

  6. Rozwalenie sobie nogi na studiach na WFie się liczy? Do dzisiaj mam problem po paru latach.

  7. Czasami było dla odmiany jeszcze gorzej. Nauczyciel wybierał największych patałachów na kapitanów i zmuszał ich do decydowania któremu z najfajniejszych dzieciaków podpaść, nie wybierając ich jako pierwszych. Albo na studiach, gdy nie miałeś pojęcia kim są ci ludzie w grupie i kto ma jakiekolwiek umiejętności sportowe.

  8. Drużyny wybierało dwóch podobnych sobie w umiejętnościach(zwykle dwójka najlepszych), a każdy z nich wybierał drużynę aby wygrać. Tzn, kolejno wybierali od najlepszych do najgorszych. Przez co składy były zrównoważone.

  9. Upokorzenie.
    Chociażby obrażenie mnie i innych kolegów z którymi się wygłupialiśmy od “pedałów”, bo się powiedzmy biliśmy i szarpali, tak dla śmiechu raczej.
    I mówił to typ który uprawiał jakiś sport walki który wyglądał jak dobieranie się do dupy kolegi (bez obrazy dla sportowców oczywiście xd).

  10. W podstawówce, kiedy wchodziliśmy na salę i widzieliśmy tor przeszkód. Ale mam się oczy świeciły.
    I wtedy przychodził nauczyciel i mówił, że mamy go posprzątać, żeby grać w siatkę/nożną/koszykówkę/unihokej czy inne standardowe nudziarstwo. 

    A tak ogólnie to mecze siatkówki z tymi wszystkimi samozwańczymi gwiazdami, co czuły się jakby grały mecz życia. Szkoda, że nie zachowywały się jak prawdziwi członkowie drużyny siatkarskich, którzy się wspierają, zamiast wydzierać od debili.

  11. Na lekcji w gimnazjum baba wymyśliła sobie super grę że ludzie są połączeni w pary, trzymają się za ręce i mają klepać w dupę tą drugą osobę żeby wygrać, do tej pory nie wiem o co chodziło ale fuj.

    Dodatkowo oczywiście jak czegoś nie umiesz zrobić to masz stać i próbować a cała klasa patrzy i się śmieje albo się wkurwia że musi na ciebie czekać.

  12. Nadambitna wfistka znęcała się psychicznie nad słabszymi ucznennucami karząc im między innymi np. Wykonywać dwutakt 14 razy przed cała grupą (dziewczyny z dwóch klas) I komentując jak to beznadziejne te osoby były. Albo karząc wykonywać ćwiczenie po 17 razy, aż nie będzie “nienaganne” lub “wpisze się w wymogi sprawności”. Nawet jak taka osoba ćwiczyła na każdym wfie potrafiła kończyć z 2 lub 3. Tymczasem osoby, które ćwiczyły 4 razy w semstrze, ale były dobre z sportów kończyły z 5 lub 6 bo nadrabiały testy sprawnościowe.

    Ta sama wfistka nie dopuszczała zwolnień z powodu okresu, poniewaz “okres to nie choroba, a w ogóle to my wymyślamy bo jej nigdy nic nie bolało”. Usprawiedliwienia nie dawała nawet jeżeli moja znajoma miała zwolnienie od ginekologa (zaburzenia hormonalne) I podczas zwykłego spaceru potrafiła mdleć – według kurwiska powinna ćwiczyć i chuj.

    Odpowiadając z góry na pytania: Tak. Byłam w tym słabszym gronie.

    Tak baba skonczyla na dywaniku u dyrektora po tym jak zignorowała zwolnienie lekarskie jednej dziewczyny. Dodatkowo aferę nakręciło, że matki trzech dziewczyn, które były w 20 najlepszych uczniów szkoły (konkursy, olimpiady i średnia) zagroziły przenisieniem córek do konkurencyjnej szkoły jeśli nie zmienią tej nauczycielki na kogoś bardziej wyrozumiałego (szkole bardzo zależało na prestizu).

    Niestety uczy dalej.

    Ale za to następnie dwaj nauczyciele byli świetni i nagle chodziło się na wf z uśmiechem

  13. @tytuł

    Jako dziecko byłam otyła, dlatego automatycznie w większości ćwiczeń byłam gorsza niż pozostali w klasie. Mimo to kierował mną silny etos, że powinnam się starać i dawać z siebie wszystko. Nie udawałam, że się źle czuje, nie wymigiwałam się z zajęć brakiem stroju, nie prosiłam by mnie lżej traktowano, wykonywałam polecenia nauczycieli niezależnie czy ich lubiłam niż nie

    Przez cały okres obowiązkowej nauki nigdy nie miałam na świadectwie wyżej niż 3 z WFu, cząstkowo raz na ruski rok miałam czwórki, w życiu nie widziałam piątki ani szóstki. W.w. etos jest ważny, bo spora część z osób w mojej klasie była znudzona WFem i szukała sposobów, by nie brać udziału w lekcjach. Żadna z tych osób nigdy nie zleciała poniżej czwórki na świadectwie, cząstkowo czasami mieli tróje z lenistwa albo ze złej techniki której nie chciało im się korygować. Ale mieli kondycję, która była zgodna z wizją archetypu zdrowego dziecka

    Boli mnie to po dziś dzień, bo z mojej perspektywy nie ważne jakbym się starała i jakim etosem się nie kierowała, to nie miało znaczenia, bo nie potrafiłam biec tak szybko jak inni czy zwisać na drabince wystarczająco długo. Czułam się karana za to, że jestem otyła, choć jako dziecko nie miałam zbytniego wpływu na to (to dlaczego byłam otyła to whole next level story).

  14. Byłam na początku pierwszej klasy liceum, baba była na zastępstwie z innej szkoły bo coś tam. Stara, śmierdząca prukwa chodząca całe 6 miesięcy w tym samym dresie.
    Kazala nam zdawać odbijanie piłki siatkowej (wiecie, to takie, że ręce do góry i odbijasz przed siebie, i to drugie z dłońmi splecionymi na dole). Zajebiście, gdybym nie miała AZS rozognionego (bo dla lekarzy nfz leczenie objawów AZS to fanaberia) właśnie na dłoniach. Próbowałam tłumaczyć, ona się uparła, wykonałam to, dała mi dwóję (XDDD), po czym podeszłam do niej z popękanymi i aktywnie krwawiącymi dłońmi, i zapytałam się “Ty zadowolona z siebie kurwo jesteś?”, a ona w szoku.

    Jak wróciłam to dnia do domu, to mój tata jak to zobaczył to stwierdził do mojej mamy, że to ona ma iść z hają do szkoły, bo ją (tę wf-istkę) zabije.

    Polska szkoła to cudowne doświadczenie! /s

  15. Wyzwiska, bicie, pretensje, obrażanie przez nauczyciela (tylko mnie i jednego innego chłopaka), niewybieranie wcale do drużyny, itd.
    Ogólnie w-f w moim przypadku to był horror. Miałem przez niego myśli samobójcze w wieku 12 lat i nie skłamię jak powiem, że była to najgorsza lekcja. W liceum czy na studiach już nie było tak źle – każdy ma wyjebane, a jak ktoś nie ma to z nim nie gram i tyle.

    Ale w podstawówce i gimnazjum w-f to był mój koszmar. Były próby łamania kości, żeby mieć długie zwolnienie. I ja wcale nie to, że nie miałem kondycji, nie chciałem czy coś takiego. Tylko u mnie średnio z koordynacją, więc jakiekolwiek sporty zespołowe odpadają.

  16. Ignorowanie zaleceń lekarza w sprawie mojej kontuzji (ostroga piętowa) i tłumaczenie nauczycielowi co roku we wrześniu, że ta przypadłość sama nie znika, więc po chuj mam co roku latać po kolejny świstek o treści: no tak, ma Pani tą ostrogę, tak samo jak w zeszłym roku, 2 lata temu i tak dalej.

  17. Najgorsze doświadczenia to testy na ocenę i ocenianie według rubryczki kto jak daleko rzucił piłkę lekarską, jak szybko przebiegł 4 km czy jak daleko skoczył w piach. Bez patrzenia na nic innego niż rubryczki które pewnie były ustalane 30 lat temu. Co z tego że jesteś dzieckiem urodzonym w grudniu metr dwadzieścia 25 kg, masz biegać i skakać tak samo szybko jak koleżanka urodzona w styczniu dwie głowy wyższa bo obie jesteście w 4 klasie i tak mówi rubryczka

  18. Ja trafiałem do klasy zawsze z osobami z różnych drużyn szkolnych, więc miałem albo cały rok kopania piłki, albo koszykówki albo siatkówki. Ale nie, że na zmianę. Albo jedno, albo drugie tylko i wyłącznie.

    Ostatni rok w technikum to był cały bity rok siatkówki z odchyłką na jakieś bieganie czy inne pompki na ocenę. Do znudzenia. Nawet jak większość osób w klasie wolała pograć w piłkę czy cokolwiek innego to i tak była siatkówka.

    W pewnym momencie zaczęliśmy grać na odpierdol w ramach “buntu” (czy może raczej “znudzenia”), na co wuefista postanowił zrobić większość zajęć nieobowiązkową i grali tylko ci co chcieli grać i ci co musieli (reprezentanci ofc).

    Najbardziej się liczyło to, żeby reprezentanci młodzików trenowali, a nie jakiś tam rozwój fizyczny dla zwykłych Areczków. Dzięki temu też mieli fory z innych przedmiotów, bo wuefista lubił sobie interweniować u dyrektora i nauczycielom “sugerowano” dodatkowe poprawki dla członków drużyn, a czasem zwyczajnie podwyższenie oceny by przepuścić tych największych tłuków, co ledwo potrafią czytać i liczyć, bo jak tak można karierę rujnować dobrym chłopakom.

    Eh, stare czasy. Łezka się w oku kręci.

  19. Najgorsze jest przeświadczenie, że 2 – 3 godziny (z reguły nie robienie zbyt wiele) tygodniowo mogą powstrzymać szkolną epidemię otyłości, bez zmiany nawyków żywieniowych.

  20. Przecież są dobierani w sposób zrównoważony pod względem umiejętności. Pierw pojedynczo są wybierani najlepsi, a potem coraz gorsi. /s

  21. U mnie to przy siatkówce, często były drużyny łączone (lepsi i słabsi) i dlatego dochodziło wiele razy do kłótni, co lepsze to wuefista stawał zawsze w obronie “lepszych” bo przecież “każdy może grać lepiej”.

  22. Szkoda mi tylko, że takie “targi niewolników” nie odbywały się na innych przedmiotach… Ileż byłoby schadenfreude na takiej matmie…

  23. WF na pierwszej lekcji a potem cały dzień w szkole upocony i śmierdzący jak knur. 

  24. Dla mnie najgorsze były bieganie, rozciąganie i  skok przez kozła.

    Miałem fatalną kondycję fizyczną, ale wszystkie te rzeczy miały jednakowe kryteria oceny dla wszystkich. Więc chuj, że tracisz już resztki oddechu i robi ci się słabo, biegnij dalej ile sił, tyle samo okrążeń co ci dla których to jest dużo mniejszy wysiłek .Trzymaj wyprostowane nogi łapiąc się za stopy przez 2 minuty, chuj, że boli jak cholera i fizycznie nie dajesz rady tego robić.

    Jedyne czego się nauczyłem to jak udawać że ćwiczę kiedy wf-ista patrzy.

    Nie przeszkadzało mi aż tak, że przy grach zespołowych byłem wybierany jako ostatni. Tam przynajmniej się tak nie męczyłem.

  25. Ja tam zawsze WF lubiłem i miałem dobrych nauczycieli, mimo że sam nie byłem najbardziej wysportowany. Jedyne co źle zapamiętałem to jak w technikum trzech klasowych “sportowców” zrobiło bunt bo nie chcieliśmy grać 3 raz pod rząd w siatkówkę. Powiedzieli że jak nie siatka to oni nie będą grać no i oczywiście wf w końcu się zgodził na siatkówkę

  26. Jako dzieciak miałem niedobór hormonu wzrostu, czyli byłem mniejszy o jakieś 20-30cm od innych dzieciaków w podstawówce (na dodatek mega chudy). Sportów przez takie same powody nie znosiłem, ale wtedy najgorsza dla mnie była gra w zbijaka, bo więksi i mocniejsi chłopcy grali w to na zasadzie “przypierdol piłką jak najmocniej” (a z powodu wzrostu chyba jeszcze łatwiej mi było dostać w twarz).

    Farta miałem za to w liceum, bo szkoła wybudowała nowy budynek dla sali gimnastycznej i była w niej siłownia na którą WF-ista pozwalał mi i kumplowi iść (pod warunkiem, żeby dyrektor sali nas nie widział).

  27. Ja po prostu nie lubiłem wfu bo był zawsze na zasadzie macie piłeczkę i grajcie

  28. – faworyzacja
    – “źle robisz, nie powiem ci jak to poprawić, ale masz 2”
    – “masz jakieś problemy zdrowotne, przez co z przyczyn niezależnych od ciebie będzie ci coś szło gorzej? trudno, 2”
    – gnojenie przez innych uczniów, głównie gdy wf był łączony z inną klasą (w moim przypadku dziewczyny)
    – do punktu wyżej: w 5 klasie podstawówki typiara z równoległej klasy rozsiała plotki, że wypycham sobie stanik chusteczkami (apparently w podstawówce nie można mieć dużych cycków, to niemożliwe) i kilkanaście innych; z innej równoległej klasy również pojawiały się obelgi w moim kierunku i ocenianie, głównie w gimnazjum
    – “panie areczku wf na zewnątrz jest dla chłopaków, dla was jest co najwyżej siatkówka, mimo że mamy do wyboru gimnastykę, koszykówkę, piłkę ręczną, siłownię i tenis stołowy”

  29. W gimbazie wfica draca sie na mnie, ze sobie jaja robie, matke mi chyba trzeba wezwac na rozmowe, bo nie tylko sie nie staralam, ale i specjalnie pokazywalam, ze nie mam do niej szacunku, bo ilestam kolek nie przebieglam w czasie. Foslownie sobie przy niej pluca wypluwalam, nie mialam nawet na tyle oddechu, zeby odpowiedziec, tak bardzo pokazywalam, ze mam gdzies zrobienie ilustam kolek po biezni na cyferke w dzienniku.

    W liceum mialam fajnego wfiste, ale miejsce to ojoj. Salka niewiele wieksza niz srednio duzy salon w bloku, cala klasa chlopaki i dziewczyny wymieszane granie w siatke. Pol klasy sie wkurzalo, ze nie umie zaserwowac tak, zeby w sufit nie walnac, zwlaszcza ze mielismy jednego profesjonalnego gracza nawet, drugie pol, ze nie umie zaserwowac tak, zeby przelecialo przez siatke, bo na te setki godzin siatki na wfach jeszcze nikomu nie wpadlo do glowy faktycznie nauczyc zamiast wstawiac oceny. Ja zwykle robilam duze oczy i bylam tablica wynikow. Jak wymyslili, ze maja byc jakies zajecia rozne od zwyklego wfu, to inne szkoly chodzily na strzelnice, krengle, itd, a mu we 20 lasek mialysmy prowadzina przed dwie laski w klasie po pol roku chodzenia na zajecia zumby w sali lekcyjnej z przesunietymi lawkami. Nie za duzej sali, takiej do jezyka. Godzina potrzenia, jak sie nie zabic o krzeselka i nie wybit zebow kolezance obok…

    Ogolnie to mnie wf doprowadzil do fobii. Mozecie sie smiac, ale bedac w domu z yt ladnych pare lat po ostatnim wgie ryczalam ze strachu i upokorzenia, nawet jak robilam to, co pani na monitorze. Teraz chodze na silownie i dalej mam nawyk chowania sie do pustej sali/przepraszania instruktorow, ze nie robie idealnie. Gdyby wf byl chociaz w polowie z takim podejsciem, jak na silowni mojej i takim nastawieniem instruktorow, to bym prawdopodobnie prosila, zebym mogla wiecej wfu zaliczac u innych klas, a nie miala okres co tydzien

  30. 3 lata gimnazjum + 4 lata technikum co lekcja nic innego tylko siatkówka. Dorzucić do tego jeszcze ludzi którzy o każdy najmniejszy błąd darli jape i do dzisiaj nie nawidze tego sportu.

  31. Byłem nękany od trzeciej klasy podstawówki aż po sam koniec gimnazjum. To nie były zwykłe podśmiechujki czy inne przezwiska, tylko naprawdę mocno posrane rzeczy, przemoc fizyczna etc. Dzieciaki zawsze znalazły sposób, by zrobić mi krzywdę w niebezpośredni sposób – tak, aby potem nie wylądować na dywaniku. Pamiętam nasze mecze piłki nożnej na WFie. Na KAŻDYM meczu piłka znalazła sposób by trafić mnie mocno w twarz, nieważne na jakiej pozycji bym nie grał. Do dziś nie wiem jak nigdy nie złamano mi tak nosa, czy nie wybito zęba.

    Ze zbijakiem było o tyle lepiej, że graliśmy miękką piłką, także nie pamiętam, aby kiedykolwiek coś mi się stało.

    Dobrze natomiast wspominam unihokej. Na początku byłem obrońcą – i szło mi bardzo dobrze – potem trafiłem na bramkę. Mam fantastyczny refleks, dzięki czemu mało która piłeczka umykała mi z rąk. Miałem też świetny rzut, więc mogłem z łatwością przerzucić piłeczkę przez całą pięćdziesięciometrową halę. Raz przypadkowo trafiłem do bramki, ale punktu nie zaliczono. WFista powołał mnie do drużyny reprezentującej naszą szkołę, ale niestety nie trafiłem do zespołu, ze względu na próbę samobójczą i pobyt w szpitalu psychiatrycznym.

  32. Codziennie piłka nożna bo w sumie na chuj uczyć i rozwijać coś innego, niech grają w nogę przynajmniej można w spokoju w kantorku jebnac sete albo patrzeć na małolaty (to ostatnie to już wgl chore)

  33. Życie nie jest od tego, żeby być ciągle głaskany po główce. Wf to była pewnie wasza jedyna szansa na jakąkolwiek aktywność fizyczną.

  34. Debil dał na zaliczenie robienie brzuszków. Na ławce skośnej. Na czas. Stał obok i patrzył jak znajomy, a potem ja, rozpierdalamy sobie kręgosłup przez napieprzanie złą techniką. 3 tygodnie wstawałem z łóżka bokiem, do dzisiaj muszę uważać na kręgosłup.

Comments are closed.