Niosłem jeża w garści!
Wracamy z dziewczyną koncertu, jest późny wieczór, więc nikogo nie dziwi, że spotkaliśmy jeża.
Popatrzyliśmy z daleka jak tupta, pozachwycaliśmy się, standardowa procedura.
Jeż postanowił przejść przez ulicę. I zatrzymać się na samym środku.
Ulica jest wąska i niezbyt ruchliwa, ale i tak postanowiłem podejść do jeża żeby go przegonić z ulicy w trawę.
Podchodzę do niego, a ten gamoń zwija się w kulkę…
Pomyślałem, że jak zostawimy go na chwilę samego, to w końcu się odkulkuje i sobie pójdzie, ale dosłownie chwilę później zza zakrętu wyjechało auto. Nie było chwili na myślenie. Mówię do lubej "potrzymaj mi kolę", podszedłem do jeża, capłem go z obu stron rękami i podniosłem. Na początku nic nie czułem, ale jak się nagle skubaniec nie nastroszył i nie wbił mi igieł w łapska! I teraz tak, ja na środku ulicy, z jeżem w rękach, samochód rozpędzony do dobrych 7km/h mi długimi po gałach daje, ale opanowałem emocje i kilka kroków później jeż był już odłożony w trawie. Na łapy szybko żel antybakteryjny, i choć igły nie naruszyły ciągłości skóry, to wolę się nie obudzić z tężcem w przestrzeni kosmicznej. W domu przepisowe 30 sekund z wodą z mydłem i powinno być git.
To było piękne, nie zapomnę tego nigdy.
PS Mam nadzieję, że nie naruszyłem żadnych dobrych praktyk obchodzenia się z jeżami. Jeśli jednak tak było, to chętnie posłucham co poprawić w protokole na wypadek przyszłych operacji ratunkowych.
Pozdrawiam Cieplutko
by messier_lahestani
6 comments
Kiedyś za dzieciaka jeż pokłuł mnie w łydkę – pamiętam, że miałem przez 3 tygodnie jakieś okropne bąble, które nie chciały się zagoić… 🙂
Dobrze, że o siebie zadbałeś, to też się ceni, potrzebujemy więcej ludzi gotowych ruszyć jeżom na pomoc. Mam tylko nadzieję, że odstawiłeś go na drugą stronę ulicy, a nie tam, skąd przyszedł?
Jeże są super 😀 Moja kota w domu była namilszym stworzonkiem born to get głaski, na ogródku predatorem najwyższego levelu i postrachem okolicy; miała tylko jednego wroga, którego się śmiertelnie bała – jeża, który w nocy przychodził na taras wyjadać jej karmę z miski 😀 Kota rzuciłaby się bez sekundy zawahania na dziesięć razy większego psa, gdyby ją czymś wkurzył, ale malutki jeżeł to była za wysoka liga lol, chyba musieli mieć jakieś niezłe spięcie kiedyś. Kot cały obsrany siedział schowany w domu i tylko z wyrzutem patrzył się na nas, kiedy leżeliśmy na podłodze ze śmiechu. A sam jeżyk cudowny, był za mały żeby normalnie jeść z kociej miski, więc musiał do niej uroczo cały wpaść, żeby dokonać skutecznej kradzieży xD I w ogóle przyzwyczaił się do nas, nie podchodził blisko, ale jak sobie siedzieliśmy na drinku czasem wieczorami na tarasie, to słychać było chrumkanie i wyraźnie czekał, aż się zrobi luźniej, żeby sobie wszamać przysmaczki.
Nigdy nie ogarnąłem, gdzie dokładnie mieszkał, no ale awansował właściwie już do zwierzątka ogrodowego, bo przychodził regularnie. Dopóki go ktoś nie przejechał na naszej ulicy 😭
Więc tak, dobrze OP, super przeprowadzana akcja, ratować jeże.
Nie wiem, każdego jeża jakiego w życiu widziałem zawsze brałem na ręce i jeszcze nigdy się nie pokaleczyłem.
W każdym razie słodziaki to są, nawet jak zwinięte w kulkę.
jestes chlopie giga chadem! szanuje
Miłość to cierpienie!
Powiedział zając, jeża ściskając.
Comments are closed.