• Jaką decyzję podjął Karol Nawrocki ws. 46 sędziów?
  • Dlaczego prezydent „wrzucił wszystkich do jednego worka”?
  • Jakimi słowami prezydenta niektórzy sędziowie czują się urażeni?

Prezydent Karol Nawrocki poinformował w środę, że odmówił nominacji 46 sędziów. Argumentował m.in., że nie będzie awansował tych, którzy „kwestionują porządek konstytucyjno-prawny Polski”. Dotarliśmy do kilkorga sędziów, których nazwiska znałazły się na liście. O tym, że to właśnie oni – dowiedzieli się z mediów. Wszyscy przeszli procedurę awansową przed neoKRS. W różnych okolicznościach, z różnych powodów.

– Bo to są bez dwóch zdań bardzo różne osoby, z różną przeszłością. Są tacy, którzy w czasach rządów PiS włączali się czynnie w walkę o praworządność w Polsce. Są tacy, którzy świadomie stali z boku, ale są i tacy, którzy przyklaskiwali działaniom władzy. Pan prezydent wrzucił wszystkich do jednego worka – mówi nam sędzia, który w latach rządów PiS aktywnie przeciwstawiał się władzy (w tej konkretnej sytuacji chce jednak być anonimowy). – Z jednej strony dobrze, że prezydent odmówił nominacji, bo nie powiększył dzięki temu grona tzw. neosędziów, z drugiej zaś – ewidentnie ktoś, kto przygotowywał mu tę listę, zrobił to bardzo pobieżnie – dodaje nasz rozmówca. 

Kim są sędziowie z „czarnej listy”?

Sędzia z Lublina, z którą rozmawiamy, a której nazwisko znalazło się na liście sędziów, którym prezydent Karol Nawrocki odmówił nominacji, chce pozostać anonimowa. W 2020 roku wystąpiła z wnioskiem o awans z sądu rejonowego do okręgowego. Była już wtedy w Sądzie Okręgowym w Lublinie – od 1 lipca 2016 roku – na delegacji. KRS ocenił jej kandydaturę pozytywnie, ale nominacji przez długi czas nie dostawała. Teraz już wie, że nie dostanie jej też przez kolejne lata, bo tak zapowiedział Karol Nawrocki.

O tym, że jest na „czarnej liście” prezydenta dowiedziała się z mediów, przeczytała o tym w czwartek rano na jednym z portali. – Forma poinformowania była zaskakująca, choć jednocześnie – czekając już tyle lat na jakiekolwiek postanowienie – miałam świadomość, że ta decyzja prezydenta może być różna – mówi w rozmowie z nami.

– Zdecydowałam się porozmawiać z panią, ale nie chcę, by wybrzmiało to jako osobiste użalanie się, bo nie traktuję tego w tych kategoriach. Nie zgadzam się jednak z argumentacją, która padła w trakcie wystąpienia pana prezydenta, że osoby, którym odmówił nominacji, są politykami w togach. Ja na pewno żadnym politykiem w todze nie jestem. W swojej pracy – myślę, że skutecznie – nie wpuszczam polityki na salę sądową. Chciałabym, by akt powołania mnie był finalnym skutkiem merytorycznej oceny mojej pracy, a jej kryteria wyznaczają stabilność orzecznicza, szybkość, sprawność kończenia postępowań i inne merytoryczne wskaźniki, na podstawie których powinno się oceniać pracę sędziego. A wydaje się – po wysłuchaniu wypowiedzi prezydenta – że tego typu okoliczności w ogóle przy podejmowaniu tej decyzji nie zostały wzięte pod uwagę – mówi pani sędzia.

„Wiedziałam, przed jaką KRS staję”

Dlaczego w ogóle wystartowała w konkursie przed neoKRS? – Byłam wtedy na delegacji już od kilku lat. I gdy został ogłoszony konkurs w 2020 roku, koledzy i koleżanki przekonali mnie, że to najwyższy czas, aby poddać się ocenie. Oczywiście, że miałam opory związane z tym, że Krajowa Rada Sądownictwa jest niewłaściwie ukształtowana, ale zdecydowałam się wystartować – opowiada pani sędzia. Jak dodaje, nie żałuje tej decyzji – głównie dlatego, że to właśnie wtedy – poddała się ocenie innych, w tym sędziego wizytatora. – Stojąc przed Zgromadzeniem Sędziów Sądu Okręgowego w Lublinie dostałam bardzo duże poparcie, tylko jednostkowe głosy były przeciwko mnie. To wzmocniło poczucie, że moja praca jest dobrze oceniana. Ale jednocześnie, przyznaję, wiedziałam, przed jaką KRS staję. Chcę jednak podkreślić, że mówię to dziś w kategoriach refleksji, a nie żalu – dodaje pani sędzia.

Pani sędzia dodaje, że nigdy nie wyrażała swoich poglądów publicznie. Jedyny moment, gdy zdecydowała się zabrać głos jako obywatelka, to było podpisanie w 2020 roku listu do OBWE w sprawie wyborów prezydenckich (zamiast) parlamentarnych. – Mam głębokie przekonanie, że był to wyraz mojej troski obywatelskiej o to, by wybory przebiegły przejrzyście, z zachowaniem najwyższych standardów, opisanych w Konstytucji. Nie żałuję podpisania tego listu – podpisałam go jako obywatel, a nie sędzia, a tym bardziej – nie jako polityk – mówi nasza rozmówczyni. To prawdopodobnie ten podpis spowodował, że Karol Nawrocki odmówił jej nominacji.

– Jak do tego wszystkiego podchodzę? Przyjmuję to. Wychodzę z założenia, że nie mam na to wpływu. Na pewno nie wpłynie to na moją pracę orzeczniczą. Pozytywnie oceniam natomiast fakt, że w końcu – po tych kilku latach od 2021 roku – wiem, w jakiej jestem sytuacji, że skończył się pewien stan zawieszenia – mówi nasza rozmówczyni. Dopytywana, czy gdyby nie odmówiono jej nominacji, pojechałaby do Pałacu Prezydenckiego, by ją odebrać, odpowiada: „Unikałam myślenia na ten temat. Uznałam, że podejmę decyzję wtedy, gdy dostanę informację, że jest akt powołania”.

„Myślę, że nie zdobyłbym się na to, by nominację od pana prezydenta Karola Nawrockiego odebrać”

Inny z lubelskich sędziów z listy to Artur Achrymowicz. Jest karnistą – od 1997 roku orzekał w Sądzie Okręgowym w Lublinie, a od około sześciu lat – w Sądzie Apelacyjnym, w ramach delegacji. Rozstrzyga w najpoważniejszych sprawach karnych.

W ocenie sędziego Achrymowicza, prezydent miał prawo do odmowy nominacji, o ile uznałby, że KRS ukształtowana ustawą z 2017 roku jest organem nielegalnym, a tym samym jej wniosek, nie może być skuteczny i wiążący. Tyle, że wówczas nie powinien podejmować decyzji o charakterze merytorycznym. – W innym wypadku do decyzji odmownej nie miał prawa. Konstytucja stanowi bowiem jasno, że prezydent „powołuje” sędziów, a nie że „może” ich powołać. Nie zostawia mu ona swobody decyzyjnej, nie stwarza alternatywy: ”powołuje – nie powołuje”, lecz obliguje go do powołania osoby wskazanej w uchwale – wniosku KRS – wskazuje sędzia.

Jak podkreśla, art. 7 Konstytucji RP stanowi, że ”organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”. – Oznacza to, że kompetencji nie można domniemywać. Musi ona zostać przewidziana w przepisach prawa. Art. 144 ust. 3 pkt 6 Konstytucji mówi wprost o uprawnieniu Prezydenta do podpisania albo odmowy podpisania ustawy. Jasno wskazuje to, iż jeśli prawodawca zamierza wyposażyć jakiś organ w uprawnienie o charakterze negatywnym, potrafi to klarownie wyrazić i czyni to wprost. Jeśli zatem w tym samym art. 144 ust. 3 Konstytucji nie została przewidziana odmowa powołania sędziego, to uprawnienie takie Prezydentowi nie przysługuje – tłumaczy sędzia.

Nie kryje też, że gdyby decyzja prezydenta była odmienna, miałby poważny problem, czy w ogóle ją odebrać. – W mojej ocenie, nie kwestionując konstytucyjnych prerogatyw prezydenta, w świetle dostępnych publicznie, a po części nawet niedementowanych przez niego informacji, pan Karol Nawrocki – jako człowiek – nie jest osobą, która ma moralną legitymację, moralne prawo do tego, aby decydować o tym, kto w tym kraju ma być sędzią, a kto nie. Jest to wyłącznie moja osobista ocena na płaszczyźnie etycznej. Myślę zatem, że nawet, gdyby decyzja pana prezydenta była co do mnie odmienna, nie zdobyłbym się na to, by nominację od niego odebrać – dodaje gość TOK FM.

Sędzia Achrymowicz w czasie rządów poprzedniej władzy wielokrotnie stawał w obronie praworządności w Polsce – podpisywał listy poparcia dla szykanowanych sędziów, ale również – prokuratorów, szczególnie ze Stowarzyszenia Lex Super Omnia, brał udział w organizowanych przez obywateli protestach przed sądami, w Marszu Tysiąca Tóg czy w spotkaniach Tour de Konstytucja. Podpisał też petycje do OBWE o monitorowanie tzw. wyborów kopertowych w okresie pandemii, jak również do Parlamentu Europejskiego, dotyczący naruszeń niezależności prokuratorskiej przez polityków. To prawdopodobnie z tego powodu jego nazwisko znalazło się na „czarnej liście” Prezydenta Karola Nawrockiego. Nie jest tym rozczarowany. Jak mówi, niczego nie żałuje, bo nie tylko prawem, ale powinnością każdego obywatela, a zwłaszcza sędziego, jest „dbanie o standardy w życiu publicznym, wyrażanie wątpliwości, stawianie pytań, kwestionowanie nieprawidłowości, a gdy trzeba – wyrażanie w dopuszczalnej prawnie formie sprzeciwu wobec działań godzących w zasady prawa, demokrację czy też w instytucje publiczne”.

Pytany, dlaczego w ogóle w 2020 roku wziął udział w procedurze awansowej przed upolitycznioną KRS, odpowiada, że przesłanek było kilka. – W sądownictwie spędziłem całe swoje zawodowe życie, dlatego niewątpliwie nominacja do sądu apelacyjnego, czyli do sądu najwyższego szczebla w systemie sądownictwa powszechnego, byłaby dla mnie – jako sędziego – satysfakcjonująca – przyznaje.

– Oczywiście w ówczesnych okolicznościach nie to było najważniejsze. Do startu w konkursie namawiali mnie inni sędziowie. Wiedzieliśmy, że niektóre z nominacji prezydenckich były kontrowersyjne, a czasami wręcz kuriozalne. Dotyczyło to osób bez szczególnych osiągnięć orzeczniczych, a nawet z zaszłościami dyscyplinarnymi. W przeszłości awanse do sądu wyższego rzędu – bez uprzedniej delegacji do orzekania w nim, czyli bez praktycznej weryfikacji kwalifikacji na stanowisku, o jakie kandydat się ubiegał – były zupełnie sporadyczne, wyjątkowe. Przed KRS ukształtowaną ustawą z 2017 r. brak dorobku orzeczniczego w ramach takiej delegacji nie stanowił już żadnej przeszkody. W powszechnym odczuciu w środowisku sędziowskim oceny merytoryczne zeszły na drugi, czy trzeci plan. Niektóre osoby ewidentnie nie miały dostatecznych kompetencji stricte zawodowych, w tym doświadczenia, by orzekać w sądzie wyższego rzędu, w tym zwłaszcza w sądzie apelacyjnym. Część z tych nowych nominacji wzbudzała też duże wątpliwości moralne. Dlatego słyszałem od koleżanek i kolegów, że powinienem wystartować. Mówili to zarówno sędziowie sądu okręgowego, jak i apelacyjnego, zarówno osoby zupełnie niezaangażowane, ale też członkowie Iustitii – wskazuje gość TOK FM.

Jak dodaje, sędziowie liczyli, że dzięki startowi w konkursie tej, a nie innej osoby, uda się zablokować wygranie tego konkursu osobom – w tym świeżo upieczonym sędziom sądu okręgowego – udzielającym poparcia kandydatom do nowej KRS, wygranie tego konkursu. – Uznałem więc, że wystąpienie o nominację w tym trybie – a przypominam, że nie było przecież żadnych widoków na rychłą zmianę tego trybu i te widoki po dziś dzień są raczej hipotetyczne – będzie rzeczą właściwą, niezależnie od tego, jak procedura ta miałaby się zakończyć – tłumaczy sędzia.

Ale podkreśla, że było coś jeszcze. – Kandydowanie w postępowaniu przed funkcjonującą obecnie Krajową Radą Sądownictwa nie spotykało się jeszcze wtedy z jednoznacznie negatywnym podejściem. Z zastrzeżeniami – owszem tak, sam miałem liczne zastrzeżenia. Ale ze stanowiskiem kategorycznie negatywnym – nie. Sędziowie, z którymi miałem kontakt, nie tylko wspierali mnie w tym zakresie, ale wręcz nakłaniali do startu – tłumaczy sędzia w rozmowie z TOK FM. – Nie bez znaczenia był też fakt, że prodemokratyczne środowiska polityczne w parlamencie nie tylko zgłosiły do nowej KRS swoich kandydatów, ale osoby z tego kręgu, jak np. senator Bogdan Zdrojewski, nie bojkotowały jej prac, lecz aktywnie brały w nich udział. W tym w opiniowaniu kandydatów i głosowaniach nad kandydaturami na stanowiska sędziowskie – dodaje gość TOK FM.

– Wreszcie wydana kilka miesięcy wcześniej głośna uchwała połączonych Izb Sądu Najwyższego wskazywała, iż udział sędziego sądu powszechnego w procedurze nominacyjnej z udziałem tzw. neoKRS – sam przez się nie stanowi a priori przesłanki w postaci niewłaściwej obsady sądu w rozumieniu art. 439 § 1 Kodeksu postępowania karnego i art. 379 Kodeksu postępowania cywilnego – podkreśla sędzia Artur Achrymowicz.

Quiz: Sprawdź, czy jesteś na bieżąco i czy wiesz, co wydarzyło się w mijającym tygodniu!

„Nie jestem rozgoryczony, czuję ulgę”

Udało nam się też porozmawiać z sędzią Ziemowitem Barańskim, który orzeka w Sadzie Okręgowym we Wrocławiu. Po raz pierwszy awansował już za nowej KRS w 2018 roku, z Sądu Rejonowego Wrocław Fabryczny przeszedł do okręgu. Po pięciu latach złożył wniosek o kolejny awans – z okręgu do apelacji. NeoKRS pozytywnie zaopiniowała tę kandydaturę, ale czas uciekał, a prezydent sędziego nie nominował. – Byłem w pewnym zawieszeniu. Dlatego dziś, po decyzji prezydenta Karola Nawrockiego, nie jestem rozgoryczony. Czuję ulgę, że jakaś decyzja w końcu została podjęta. To jest tak jak w sprawie sądowej – zawsze lepsze jest orzeczenie kończące sprawę niż brak jakiegokolwiek orzeczenia. Tak samo tutaj – lepsza jest jakaś decyzja niż brak decyzji – mówi sędzia w rozmowie z TOK FM.

Jak dodaje, nie zna uzasadnienia decyzji prezydenta, jest obecnie na urlopie, o całej sprawie dowiedział się z mediów. – W moim przekonaniu, pan prezydent ma prawo odmówić nominacji sędziego. To jest chyba dosyć ugruntowane stanowisko, potwierdzone orzecznictwem Naczelnego Sądu Administracyjnego, że to nie podlega kontroli sądowej – mówi Barański.

W rozmowie z nami przyznaje, że w 2021 roku podpisał apel sędziów o wykonywanie wyroków TSUE, w tym zwłaszcza o likwidację Izby Dyscyplinarnej (która ostatecznie została zlikwidowana) – prawdopodobnie właśnie to wpłynęło na decyzję Karola Nawrockiego. – Z pełnym przekonaniem się pod tym apelem podpisałem i dzisiaj zrobiłbym tak samo. Absolutnie nie uznaję tego za angażowanie się w działalność polityczną. W mojej ocenie był to po prostu głos w dyskusji na temat tego, w jaki sposób mogłoby wyglądać ustawodawstwo krajowe. Moim zdaniem sędziowie do takich wypowiedzi mają prawo i trzeba to odróżnić od realnego wchodzenia w politykę – dodaje gość TOK FM.

– Apel o wykonanie wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozumiałem przede wszystkim jako apel do klasy politycznej, żeby coś zrobiła, w jakiś sposób rozwiązała problem konfliktu dotyczącego wymiaru sprawiedliwości. Kiedyś gdzieś od kogoś ułyszałem, że lepiej nic nie podpisywać, bo się tylko na tym traci – no nie, ja nie należę do osób, które w ten sposób myślą. Przecież można mieć własne zdanie w materii prawnej – dodaje sędzia.

Gdy dopytujemy, co myśli o obecnej KRS, wskazuje, że uznaje, że jest to „kiepskie rozwiązanie, ale nie uważa tego za sprzeczne z Konstytucją”. – Uważam, że państwo musi zachować ciągłość funkcjonowania, a jeśli chodzi o złe rozwiązania prawne, to należy dążyć do ich zmiany, a nie negować je. Gdyby dziś mnie ktoś zapytał, czy teraz, mając całą wiedzę, całą świadomość, jak się sytuacja potoczy, czy zgłosiłbym się do konkursu w roku 2018 – to był pierwszyh konkurs i on był wtedy rozstrzygany – to ja bym odpowiedział twierdząco – podsumowuje sędzia Ziemowit Barański.

Udało nam się dotrzeć do jeszcze dwóch sędziów z tzw. czarnej listy. Jeden z nich nie krył rozgoryczenia całą sytuacją, ale nie chciał się na ten temat wypowiadać. Zastanawia się, co z tym dalej zrobi – minister sprawiedliwości sugerował, że część sędziów – być może – odwoła się od decyzji prezydenta do ETPC w Strasburgu. Nasz rozmówca wskazał, że na razie jest w nim za dużo emocji. Gdy opadną, zdecyduje, czy z takiego rozwiązania skorzysta. Drugi z sędziów powiedział krótko, że pozostawia decyzję prezydenta bez komentarza, bo – jak to ujął – ”tylko na to ta decyzja zasługuje”. 

***

Stanowisko w sprawie odmowy nominacji przedstawiło też Ministerstwo Sprawiedliwości. „Resort stoi na stanowisku, że proces nominacji sędziowskich musi opierać się na jasno określonej procedurze, pełnej transparentności oraz poszanowaniu niezależności sądownictwa. Brak uzasadnienia decyzji uniemożliwia rzetelną ocenę jej legalności i transparentności” –
wskazuje ministerstwo

Z komunikatu wynika, że sędziowie, którym odmówiono nominacji, aspirowali do sądów okręgowych i apelacyjnych. Wszystkie nominacje trafiły do Kancelarii Prezydenta jeszcze za kadencji Prezydenta Andrzeja Dudy, niektóre sięgają aż 4 lat wstecz. Znajdujący się na liście podpisali listy sprzeciwu, które w 2020, i 2021 roku podpisywali polscy sędziowie. „Odmowa powołania sędziego (lub grupy sędziów) ze względu na ich wcześniejsze działania, poglądy, podpisywanie listów sprzeciwu czy orzecznictwa, stanowiłaby niedopuszczalne wkraczanie w sferę merytorycznej niezależności sędziego i może prowadzić do naruszenia art. 173 Konstytucji oraz zasady trójpodziału władzy” – czytamy na stronie resortu sprawiedliwości. 

Źródło: TOK FM, Ministerstwo Sprawiedliwości