Przed rokiem, mając 13 lat na karku, został mistrzem świata amatorów do lat 21. Dziś wygrał tę samą imprezę, ale już w rywalizacji bez ograniczeń wiekowych. Michał Szubarczyk po raz kolejny potwierdził, że jest największą nadzieją polskiego snookera.

Michał Szubarczyk mistrzem świata amatorów w snookerze!

Wyjaśnić na początku trzeba jedną rzecz: status amatora w snookerze to coś innego niż w wielu sportach. Profesjonalistą w tej akurat dyscyplinie zostaje każdego roku 128 zawodników – w tym górna połowa rankingu World Snooker Tour, a do tego czy to osoby, które zakwalifikowały się przez odpowiednie turnieje, czy takie, które miały dwuletnie karty do touru i wchodzą dopiero w drugi rok, czy wreszcie kilka osób, które z różnych powodów otrzymują dziką kartę na występy w gronie zawodowców.

Dla polskiego snookera ostatnie lata to świetne czasy – w sezonie 2025/26 po raz pierwszy w dziejach mamy równocześnie trzech profesjonalistów. Drugi rok w tourze rozgrywa Antek Kowalski, a pierwszy Mateusz Baranowski i Michał Szubarczyk.

Ten ostatni to w tym gronie największy talent. Pisaliśmy już zresztą o nim na Weszło (link poniżej), bo były ku temu świetne powody – Szubarczyk został w tym roku najmłodszym w dziejach snookerowym zawodowcem. A na koncie ma i inne sukcesy: był mistrzem Europy do lat 16 i 18 oraz finalistą tej imprezy bez ograniczeń wiekowych – to ten ostatni sukces dał mu przepustkę do Main Touru, z której ostatecznie – choć proces decyzyjny nieco trwał – skorzystał. W zeszłym roku został też mistrzem świata do lat 21. I to mimo tego, że miał na karku ledwie 13 lat.

CZYTAJ TEŻ: MICHAŁ SZUBARCZYK. 14-LATEK CHCE BYĆ LEPSZY OD O’SULLIVANA. JUŻ POBIJA REKORDY

W tym roku poszedł o krok dalej.

Wielki turniej młodego Polaka. Jest mistrzem świata!

Oczywiście, w rywalizacji o mistrzostwo świata amatorów brak najlepszych zawodników świata. Ale to wciąż całkiem prestiżowy turniej, w przeszłości wygrywali go na przykład Jimmy White, Ken Doherty, Stuart Bingham, Marco Fu, Stephen Maguire czy Mark Allen. Wszystko to zawodnicy, którzy wygrywali potem duże turnieje na zawodowstwie – część z nich nawet te profesjonalne mistrzostwa świata. Jasne, wielu triumfatorów MŚ amatorów nie przebiło się potem. Ale większość, choć na chwilę, w tourze zaistniała.

Szubarczyk ma wszystko, by do nich dołączyć. I w Katarze, gdzie odbywała się cała impreza, potwierdził to po raz kolejny.

Teoretycznie nie powinien nawet w niej wystąpić – jest już w końcu w gronie zawodowców – otrzymał jednak na to zgodę. A potem rozegrał znakomite zawody. W grupie nie miał żadnych problemów i przeszedł przez nią spokojnie. Rywalem nie okazał się dla niego też Hussain Khan z Indii, którego w 1/8 finału ograł 4:0. Wyzwanie czekało na niego w ćwierćfinale – a był to już mecz o medal, nie rozgrywa się bowiem spotkań o 3. miejsce – gdzie trafił na broniącego tytułu Pakistańczyka Muhammada Asifa. Mecz był nerwowy, nieco rwany, ale finalnie – po zaciętym ostatnim frejmie – wygrał młody Polak, 4:3.

Miał więc co najmniej brąz. Ale na tym się nie zatrzymał. W półfinale w znakomitym stylu ograł Nicolasa Mortreux z Francji (5:1) i wszedł do rywalizacji o złoto. W niej zmierzył się – co pewnie tylko zwiększało presję – z reprezentantem gospodarzy, Alim Alobaidlim. Katarczyk nie jest wcale wiekowy jak na snookerzystę, ma 32 lata, a i tak jest o 18 lat starszy od Polaka. Ale to właśnie nasz reprezentant przy stole wyglądał dojrzalej.

Choć lepiej zaczął jego rywal – po frejmie pełnym błędów, gdzie obaj ewidentnie byli nerwowi i czuli wagę spotkania, objął prowadzenie 1:0. Partia była zresztą długa, trwała 75 minut. Kolejne rozgrywano już szybciej, w dużej mierze za sprawą tego, że rytm złapał Michał, który najpierw wyrównał stan rywalizacji dobrym breakiem, a potem – mimo pomyłki na żółtej bili – zgarnął drugiego frejma z rzędu i wyszedł na prowadzenie. To ewidentnie dodatkowo go nakręciło, bo trzeciego zapisał na swoje konto w bardzo dobrym stylu, notując przy tym breaka w wysokości 53 punktów.

Prowadził więc 3:1 i schodził na przerwę zadowolony z siebie.

Po niej przyszedł kolejny frejm-maraton. Szubarczyk prowadził, ale nie mógł go zakończyć. Alobaidli z kolei, zdając sobie sprawę, że zwycięstwo wymyka mu się z rąk, grał do samego końca – nawet gdy potrzebował dwóch snookerów do tego, by wygrać tę partię. Ostatecznie mu się nie udało, bo Polak postawił dobrego snookera za niebieską, a rywal spudłował. Jednak zanim do tego doszło, obaj znów grali bez przerwy przez 75 minut. I to odbiło się najwidoczniej na Michale, który miał niezły układ na zamknięcie meczu, ale spudłował łatwą czarną, a potem – mimo błędu Katarczyka – przegrał po pełnej zwrotów akcji końcówce.

Ale to był ostatni frejm dla reprezentanta gospodarzy. Kolejnego, bardzo pewnie i najwyższym w meczu podejściem (76 punktów) wygrał Szubarczyk. Całe spotkanie z kolei 5:2.

Został tym samym mistrzem świata. Pierwszym takim w historii Polski. Teraz czekają na niego kolejne turnieje w gronie profesjonalistów. Czyli tam, gdzie – jak widać – ewidentnie należy.

Fot. Newspix

Czytaj również na Weszło: