– W interesie Polski jest, żeby Ukraina była państwem niepodległym, państwem z instytucjami, państwem uczciwym i chcemy dalej wspierać Ukrainę i będziemy wspierać Ukrainę w jej obronie przed Rosją, bo bronimy w ten sposób także Polski. Natomiast coraz trudniej będzie przekonywać różnych partnerów do solidarności wokół Ukrainy, jeśli będą się pojawiały takie fakty – skomentował Tusk pokłosie operacji antykorupcyjnej „Midas” w Ukrainie.
Przypomnijmy, że na początku tygodnia na Ukrainie zatrzymano kilka osób w czasie akcji „Midas” w ramach śledztwa przeprowadzonego przez Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) oraz Specjalną Prokuraturę Antykorupcyjną (SAP). Śledczy przez 15 miesięcy zebrali tysiąc godzin nagrań, które miały udokumentować „zakrojoną na dużą skalę, korupcyjną strukturę wpływu na strategiczne przedsiębiorstwa sektora państwowego, w szczególności na spółkę akcyjną Enerhoatom”, której roczny dochód sięga 5 mld dolarów. Afera korupcyjna uderzyła bezpośrednio w otoczenie Wołodymyra Zełenskiego.
Jak zaznaczył, wydaje się, że prezydent Ukrainy zareagował dość stanowczo i strona ukraińska wycofała się z zamiaru likwidacji lub pozbawienia kompetencji NABU, instytucji powołanej do walki z korupcją.
„Piękna i tragiczna”. Przypomina historię polskiej firmy
– Państwo ukraińskie i prezydent Zełenski chyba są zaangażowani rzeczywiście, aby ścigać winnych tej korupcji, ale mleko się wylało i koszt będzie, tak czy inaczej, bardzo duży. Bardzo serdecznie jeszcze raz wzywam wszystkich, którzy w Ukrainie mają coś do powiedzenia w tej kwestii – strzeżcie się korupcji, strzeżcie się tego rosyjskiego modelu, bo przegracie wojnę, jeśli będziecie tolerowali tego typu zdarzenia – dodał.
Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) i Specjalna Prokuratura Antykorupcyjna (SAP) ujawniły rozległy system korupcyjny w sektorze energetycznym. Operacja prowadzona pod kryptonimem „Midas” trwa od lata 2024 r.
Według ustaleń śledczych, uczestnicy procederu pobierali od kontrahentów Enerhoatomu łapówki w wysokości od 10 proc. do 15 proc. wartości kontraktów. Nielegalne środki miały być legalizowane przez tzw. „back office” w centrum Kijowa, przez który – jak ustalono – przeszło około 100 mln dolarów.
Według prokuratorów, Mindicz miał utrzymywać bliskie kontakty z ówczesnym ministrem energetyki, a późniejszym ministrem sprawiedliwości Hermanem Hałuszczenką, przez którego kontrolował przepływy finansowe w sektorze energetycznym i gazowym.