Elektrociepłownia Będzin
Elektrociepłownia Będzin

Autor. Autorstwa Charlie89 – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=24215498

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Kopiuj link
  • Wyślij email

Elektrociepłownia Będzin od pięciu lat nie płaci za emitowanie zanieczyszczeń w ramach systemu handlu emisjami EU ETS, który obowiązuje w Unii Europejskiej. I co? Jajco? Jeśli tak, to zgniłe, bo za sam tylko 2020 r. elektrociepłownia ma zapłacić 247 mln złotych kary.

Taką decyzję wydał Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ). Można się spodziewać, że analogiczne kary zostaną nałożone za kolejne lata, w których elektrociepłownia nie dopełniła obowiązku zakupu uprawnień do emisji – informuje Greenpeace Polska.

„Nie ma świętych krów”

„Ta decyzja to sygnał dla całej branży energetycznej – nie ma świętych krów!” – skomentował ekspert Greenpeace ds. sprawiedliwej transformacji Mikołaj Gumulski.  „Pieniądze te mogą służyć nam wszystkim, finansując programy ocieplania domów czy przyjazne środowisku technologie. Urząd podjął sprawiedliwą decyzję i nie dał się namówić na odstępstwa” – stwierdził Gumulski.

YouTube cover video

Spółka EC Zagłębie Dąbrowskie, będąca właścicielem elektrociepłowni Będzin, argumentowała, że regulacje EU ETS są „niekonstytucyjne”. Jednak ta motywacja nie trafiła na podatny grunt. „To sygnał dla rynku: w analogicznych sprawach decyzje będą równie stanowcze, co zapewnia stabilność systemu ETS” – uważa Dominika Bobek, radczyni prawna Kancelarii Frank Bold.

Teraz EC Zagłębie Dąbrowskie poza zapłatą kary finansowej, ma także zakupić wszystkie zaległe uprawnienia do emisji od 2020 r. W przeciwnym razie czekają ją dalsze kary – kwota może urosnąć do ok. 1 mld złotych.

Celowość systemu handlu emisjami

Obecnie dużo się mówi o systemie EU ETS 2 – który obejmuje budynki mieszkalne, czyli ogół obywateli, i nieprzygotowaniu naszego kraju do jego wprowadzenia. Jednak innym problemem, jak się okazuje, pozostaje już działający EU ETS, obejmujący przedsiębiorstwa. Stanowi on podstawę działań UE na rzecz klimatu, które przy okazji mają być też opłacalne.

Polega on na wprowadzeniu limitu łącznych emisji gazów, w ramach którego operatorzy kupują lub otrzymują uprawnienia do emisji, którymi mogą handlować zgodnie ze swoimi potrzebami. Ograniczenie całkowitej liczby dostępnych uprawnień do emisji gwarantuje, że osiągają one pewną wartość.

Środki ze sprzedaży uprawnień do emisji mają być – w teorii – przeznaczone na wsparcie działań na rzecz ochrony klimatu, w tym na inwestycje w OZE. Trafiają one do budżetów krajowych i, niestety, nie zawsze możliwa jest weryfikacja, czy rzeczywiście zostały one wydane na te cele.