Już na starcie turnieju fazy play-off Pucharu Billie Jean King było jasne, że Polki są zdecydowanymi faworytkami do awansu do przyszłorocznych eliminacji tych najbardziej prestiżowych drużynowych rozgrywek. Choćby z uwagi na decyzję Igi Świątek, która zdecydowała się zakończyć sezon w kraju, reprezentując nasz zespół. I nawet bez Magdaleny Fręch czy Magdy Linette Biało-Czerwone powinny sobie poradzić.
Billie Jean King Cup. Mecz Nowej Zelandii z Rumunią mógł przybliżyć do awansu… Polskę. Sensacyjny początek starcia rakiet numer jeden
W sobotę do rywalizacji przystąpiły Rumunki, a kończyły ją tenisistki z Antypodów. Gdyby Nowozelandkom udało się wygrać choć jeden pojedynek singlowyo, mogłyby liczyć na ogromne wsparcie dwukrotnej mistrzyni US Open Erin Routliffe w kończącym zmagania deblu. Było jednak jasne, że skoro Yang i Tse są klasyfikowane od rywalek o kilkaset miejsc niżej w rankingu, to o takie rozstrzygnięcie będzie szalenie ciężko.

Elyse TseLech MuszyńskiPAP
I rzeczywiście, w meczu Vivian Yang z Eleną Ruxandrą Berteą takiej walki nie było. Tu ponad 600 miejsc dzielących je na światowej liście wzięło górę, 19-latka z Rumunii potrzebowała niepełna 80 minut by rozstrzygnąć tę potyczkę w dwóch dość krótkich setach – 6:2, 6:1. Ani razu nie dała rywalce przełamać swojego serwisu, w tym elemencie była więc lepsza niż dzień wcześniej Kawa w starciu z Yang.
A później na korcie pojawiły się Gabriela Lee, już 30-letnia tenisistka, która niegdyś była na początku drugiej setki listy WTA. Dziś jest pod koniec trzeciej setki, to jednak wciąż przepaść w porównaniu do Elyse Tse, z 909. pozycji.
Nowozelandka w piątek wygrała tylko jednego gema w meczu z Igą, czekała na niego do końcówki drugiego seta, ponad pół godziny. Dziś zaś kibice w Gorzowie przecierali oczy ze zdumienia, bo choć Lee odskoczyła na 2:0, to rywalka nie zamierzała oddawać pola bez walki. Szybko odrobiła stratę, a w kluczowym momencie seta jeszcze raz przełamała Rumunkę. I sensacyjnie wygrała seta 6:4.
Iga Świątek: Przy takiej atmosferze gra się wspaniale. WIDEOPolsat SportPolsat Sport
Gdyby dołożyła drugiego, ułatwiłaby… zadanie Polkom. Bo przecież Routliffe w deblu mogła przesądzić sprawę na korzyść Nowej Zelandii – wówczas Świątek i spółka mogłyby w niedzielę przegrać nawet mecz 1:2.
Tyle że później doszło jednak do powtórzenia sytuacji z piątkowego meczu naszej wiceliderki rankingu. W drugim secie Rumunka poprawiła grę, rywalka zaczęła popełniać seryjne błędy. Zaledwie jeden gem był zacięty, w pięciu pozostałych Tse wygrała zaledwie cztery akcje. Później zaś była bliska drugiego bajgla, Lee wygrywała już 5:0, miała dwa piłki meczowe. Nowozelandka zdobyła jednak honorowego gema, przegrała mecz 6:4, 0:6, 1:6.

Gabriela LeeLech MuszyńskiPAP
A to oznacza, że wynik meczu deblowego nie ma już większego znaczenia. Polki wiedzą, że aby awansować do kwietniowych elimnacji BJK Cup, muszą w niedzielę w Gorzowie z Rumunią wygrać.
Początek o godz. 15, tekstowa relacja „na żywo” w Interii Sport. Jeśli swój mecz wygra najpierw druga rakieta Polek, będzie nią zapewne Katarzyna Kawa, to później o awansie powinna już przesądzić Iga Świątek.
- Wstrząsające wyznanie rywalki Igi Świątek. Granice zostały przekroczone
- Niezwykły prezent dla Igi Świątek. Dwie dziewczynki przywiozły „skarb”. Gwiazda reaguje

Iga ŚwiątekLech MuszyńskiPAP

Kapitan reprezentacji Polski Dawid Celt, obok Katarzyna KawaLech MuszyńskiPAP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
