Niemiecki dom aukcyjny Felzmann w Neuss planował wystawić w poniedziałek na sprzedaż 632 dokumenty i przedmioty związane z Holokaustem, w tym należące do ofiar Zagłady — informują niemieckie media. Wśród nich są m.in. list więźnia z Auschwitz, karta z kartoteki Gestapo czy gwiazda żydowska z obozu Buchenwald.

  • Jakie pamiątki miały być sprzedawane na aukcji?
  • Kto z polskich polityków zareagował na aukcję?
  • Jaką postawę zajęło Ministerstwo Kultury wobec aukcji?
  • Co powiedział Radosław Sikorski o pamięci ofiar Holokaustu?

Radosław Sikorski reaguje na niemiecką aukcję

„Rozmawiałem z ministrem spraw zagranicznych Niemiec Johannem Wadephulem w sprawie planowanej w Neuss aukcji przedmiotów z czasu terroru niemieckiego podczas drugiej wojny światowej. Zgodziliśmy się, że należy zapobiec takiemu zgorszeniu. Pamięć o ofiarach Holokaustu nie jest towarem i nie może być przedmiotem komercyjnego obrotu. Polska dyplomacja apeluje o powrót artefaktów do Muzeum Auchwitz-Birkenau” — poinformował szef MSZ.

W kolejnym wpisie Radosław Sikorski przekazał, że ambasador Jan Tombińsk od kilku dni interweniował u władz Westfalii w tej sprawie. „Wszystkie artefakty już zniknęły z internetowej strony skandalicznej aukcji” — dodał minister.

Głos w sprawie zabrał także Pałac Prezydencki. Wpis z ostrą reakcją opublikował rzecznik prezydenta Karola Nawrockiego. „Prezydent Karol Nawrocki oczekuje od polskiego rządu, żeby zażądał zwrotu, w ostateczności wykupił wszystkie pamiątki po Ofiarach zbrodni niemieckich na ziemiach polskich, a koszt tego przedsięwzięcia doliczył do ogólnego rachunku reparacyjnego!” — napisał Rafał Leśkiewicz.

Skandaliczna aukcja w Niemczech. Resort kultury reaguje

Do sprawy odniosła się także ministra kultury Marta Cienkowska. „Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego z najwyższą stanowczością potępia działania Domu Aukcyjnego w Neuss. Nie godzimy się na to, by pamięć o ofiarach zbrodni była traktowana jak towar. To nie przedmiot handlu, lecz odpowiedzialność — moralna, historyczna i ludzka. Takie praktyki są głęboko nieakceptowalne. Apeluję do przedstawicieli domu aukcyjnego o elementarną przyzwoitość i godność. Ta aukcja musi zostać anulowana, a wystawione przedmioty powinny trafić tam, gdzie ich miejsce — do instytucji, które z szacunkiem i troską zajmują się pamięcią o ofiarach nazistowskich zbrodni” — napisała ministra w platformie X.

Jak przekazała, jest w stałym kontakcie z MSZ, a o sprawie został poinformowany ambasador Polski w Berlinie. „Będziemy jednoznacznie domagać się zwrotu tych obiektów do Polski. Pamięć nie jest na sprzedaż — i nigdy nie będzie” — podkreśliła Cienkowska.

Kontrowersyjna aukcja w Niemczech. Pamiątki z Holokaustu na sprzedaż

Na liście obiektów przeznaczonych do sprzedaży w Domu Aukcyjnym Felzmann — jak podała gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung” — znajdowały się 623 pozycje. Wśród dokumentów był list więźnia z Auschwitz „o bardzo niskim numerze” do adresata w Krakowie. Cena wywoławcza — 500 euro. Diagnozę lekarską z obozu koncentracyjnego Dachau, dotyczącą przymusowej sterylizacji więźnia, wyceniono na 400 euro. Karta z kartoteki Gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim w lipcu 1942 r. miała cenę wywoławczą 350 euro. W katalogu znajdował się też antyżydowski plakat propagandowy oraz gwiazda żydowska z obozu Buchenwald.

Redakcja „FAZ” przypomniała, że pierwsza część prywatnej kolekcji została sprzedana sześć lat temu. Kupcy dokumentów znajdują się między innymi w Ameryce. W odpowiedzi na pytanie „FAZ”, Dom Aukcyjny oświadczył, że prywatni kolekcjonerzy prowadzą intensywne badania i przyczyniają się do pogłębiania wiedzy historycznej. Ich działalność służy zachowaniu pamięci, a nie handlowaniu cierpieniem.

Przeciwko aukcji zaprotestował Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, a także Instytut im. Fritza Bauera we Frankfurcie nad Menem.