-
Aukcja przedmiotów z czasów Holokaustu w Niemczech wywołała oburzenie w Polsce.
-
Ambasador Niemiec oficjalnie potępił próbę sprzedaży pamiątek i uznał, że tego typu aukcja nie powinna się odbyć.
-
Polski rząd, minister kultury oraz minister spraw zagranicznych podjęli działania celem odwołania akcji, wyjaśnienia pochodzenia obiektów i ich ewentualnego zwrotu do Polski.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Wpis ambasadora Niemiec pojawił się w formie odpowiedzi na wcześniejszy wpis rzecznika polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Macieja Wewióra. Ten poinformował, że aukcja zniknęła z sieci.
„Z zadowoleniem przyjmuję odwołanie tej aukcji. Nigdy nie powinna była się ona odbyć” – napisał w serwisie X niemiecki dyplomata.
Następnie dodał „nie wolno handlować dokumentami i przedmiotami osobistymi ofiar nazizmu”.
Z ustaleń dziennikarza Polsat News i Interii w Niemczech Tomasza Lejmana wynika, że w wyników dyplomatycznych wysiłków strony polskiej aukcja ma zostać odwołana. Oficjalnego komunikatu na ten moment jeszcze nie ma.
Aukcja przedmiotów z Holokaustu wstrzymana. Zareagował Nawrocki i rząd
O wstrzymaniu licytacji poinformowała także minister kultury Marta Cienkowska. Wskazała, że rząd rozpoczął działania mające na celu ustalenie pochodzenia wystawionych na niej obiektów.
„To kluczowe, by ustalić, skąd pochodzą, w jaki sposób trafiły do obrotu i czy nie zostały wyniesione z miejsc, w których powinny pozostać jako świadectwo historii” – napisała.
Ministerstwo Kultury jest już w kontakcie z odpowiednimi instytucjami.
„Oczekujemy pełnej dokumentacji, żądamy dostępu do wszystkich materiałów dotyczących pochodzenia tych przedmiotów i będziemy dążyć do ich jak najszybszego zabezpieczenia i zwrotu do Polski, jeśli okaże się, że taki zwrot jest uzasadniony” – poinformowała Cienkowska.
Minister kultury podkreśliła, że dopilnuje, aby sprawa została wyjaśniona do końca. „Naszym obowiązkiem jest prawda” – napisała.
Niemcy. Skandaliczna aukcja. Sikorski mówi o „zgorszeniu”
„Rozmawiałem z ministrem spraw zagranicznych Niemiec. Zgodziliśmy się, że należy zapobiec takiemu zgorszeniu” – napisał w mediach społecznościowych.
„Pamięć o ofiarach Holokaustu nie jest towarem i nie może być przedmiotem komercyjnego obrotu. Polska dyplomacja apeluje o powrót artefaktów do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu” – dodał.
Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss miał w poniedziałek rozpocząć sprzedaż prywatnej kolekcji, obejmującej dokumenty i przedmioty związane z ofiarami niemieckich zbrodni.
Przeciw aukcji zaprotestował m.in. Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, a rzecznik prezydenta Karola Nawrockiego Rafał Leśkiewicz oświadczył, iż prezydent apeluje do polskiego rządu, by ten zażądał zwrotu pamiątek, a w ostateczności je wykupił. Działania domu aukcyjnego potępiła też minister kultury Marta Cienkowska.
Oburzająca aukcja w Niemczech. Na sprzedaż przedmioty z czasów Holokaustu
Wśród zbiorów, które miały trafić na licytację w ramach poniedziałkowej aukcji nazwanej „System terroru, tom II 1933-1945”, znajdują się między innymi listy pisane przez więźniów obozów koncentracyjnych oraz dokumenty przygotowywane przez gestapowców.
Na aukcji miały pojawić się także antysemicki plakat propagandowy z czasów hitlerowskich oraz gwiazda Dawida z obozu koncentracyjnego Buchenwald, nosząca ślady zużycia.
Niemieckie media wyliczają, że na liście wystawionych na sprzedaż przedmiotów znajdują się 623 pozycje. Wśród nich pojawił się także list więźnia z Auschwitz do adresata w Krakowie, którego cena wywoławcza wynosiła 500 euro.
Za 400 euro można było nabyć diagnozę lekarską z obozu koncentracyjnego Dachau dotyczącą przymusowej sterylizacji, a za 350 euro – kartę z kartoteki Gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim w lipcu 1942 roku.
„Wydarzenia”: Historia jak z filmu. Pies bohater uratował senioraPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
