- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Ulica Igielna zyskała w internecie niechlubną nazwę „Rat Street”. Liczba szczurów, które mieszkańcy widują na co dzień jest zatrważająca.
— Wracam z parasolką i butami na obcasie, stukam, żeby je odstraszyć, ale to nie zawsze działa — opowiada „Wyborczej” mieszkająca w pobliżu Aleksandra, dodając, że problem nasilił się w ciągu ostatnich lat. Szczury biegają po rabatach, walczą o resztki jedzenia, a nawet przycupują obok pułapek z napisem „deratyzacja”.
- Dlaczego ulica Igielna nazywa się 'Rat Street’?
- Jakie działania podejmuje Wrocław w celu walki z plagą szczurów?
- Jakie są opinie ekspertów na temat szczurów w miastach?
- Ile stacji deratyzacyjnych wprowadzono we Wrocławiu?
Według dr Edyty Wincewicz z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, szczury to zwierzęta niezwykle plastyczne i przystosowane do życia w bliskości człowieka. — Jedzą właściwie wszystko, co znajdą, a ich zdolność do rozmnażania jest imponująca. Ciąża trwa około trzech tygodni, a samica może zajść w kolejną tuż po porodzie — tłumaczy ekspertka w rozmowie z „Wyborczą”.
Problemem nie jest tylko ich liczba, ale również obecność w miejscach publicznych. Na wrocławskim Nadodrzu czy przy ul. Słowiańskiej szczury widywane są przy śmietnikach, na podwórkach, a nawet w mieszkaniach.
W 2023 r. Wrocław wprowadził obowiązkową deratyzację w centrum miasta przez dziesięć miesięcy w roku. Władze miasta rozłożyły 10 tys. stacji deratyzacyjnych, zużywając prawie 4 tony trutki. Mimo to problem nie znika.
Zbigniew Słuszkiewicz z Instytutu Filozofii i Socjologii UKEN w Krakowie zauważa, że w kulturze szczury postrzegane są jako „śmiertelny wróg rodzaju ludzkiego”. Jednak dr Wincewicz podkreśla, że przy zachowaniu podstawowej higieny ryzyko przenoszenia chorób przez szczury jest minimalne.
Mateusz Krzyżowski z firmy deratyzacyjnej DDD Serwis szacuje, że we Wrocławiu może żyć nawet milion szczurów. — Najwięcej jest ich tam, gdzie zalegają śmieci i odpadki spożywcze — tłumaczy dziennikarzom „Wyborczej”.