Biało-Czerwoni mają doskonały bilans z Maltą. W pięciu dotychczasowych meczach odnieśli komplet zwycięstw, strzelili 15 goli i nie stracili ani jednego. Początku tej rywalizacji nikt jednak nie wspomina dobrze.
Pierwszy raz zmierzyliśmy się z Maltą 7 grudnia 1980 roku na start el. MŚ 1980. Wylot do Włoch, gdzie zespół miał się przygotować do spotkania w Gżirze, poprzedziła „afera na Okęciu”, która zatrzęsła całym krajem.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski zachwycony po meczu kadry. „Ciarki na całym ciele”
Banda czworga
Pod hotelem Vera asystent selekcjonera Bernard Blaut (Ryszard Kulesza miał czekać na drużynę na lotnisku) nie wpuścił do autokaru Józefa Młynarczyka. Bramkarz był niedysponowany po nieprzespanej nocy, którą spędził w towarzystwie dziennikarza Wojciecha Zielińskiego i Włodzimierza Smolarka.
Młynarczyk, który według relacji kolegów, pojawił się w Warszawie po kilku miesiącach abstynencji, złamał się pod ciężarem problemów rodzinnych. Był w żałobie po śmierci ojca, a mocno na zdrowiu podupadła też jego matka. Wstawili się za nim Zbigniew Boniek, Władysław Żmuda i Stanisław Terlecki. Ten ostatni zawiózł nawet niechcianego przez Blauta Młynarczyka na lotnisko swoją ładą.
Na Okęciu drużyna w komplecie wsiadła do samolotu, ale kilka dni później „Banda czworga” została odesłana do Polski ze zgrupowania we Włoszech. Kulesza, który ostatecznie stanął po stronie zawodników, musiał pożegnać się z posadą. Piłkarze zostali ukarani dyskwalifikacjami. Więcej TUTAJ. Terlecki nigdy w reprezentacji już nie zagrał, podczas gdy Boniek, Młynarczyk i Żmuda na MŚ 1982 sięgnęli po srebrne medale.
Piekło Gżiry
A w drogę na mundial w Hiszpanii Polska wyruszyła z Malty. Mecz został rozegrany w cieniu „afery na Okęciu”, ale skończył się nie mniejszym skandalem. Po pierwsze, spotkanie zorganizowano w „Piekle Gżiry”, jak określano stadion z uwagi na brak… trawy.
„Twarda, szorstka i tępa nawierzchnia wykluczała możliwość normalnej gry. Piłkarze poruszali się jak na lodzie lub stwardniałym śniegu. Tyle że każdy upadek był jeszcze groźniejszy” – czytamy w relacji meczowej „Gazety Południowej”.
Mimo tych przeciwności i osłabieni brakiem m.in. Bońka czy Terleckiego Polacy objęli prowadzenie w 57. minucie za sprawą Smolarka. Kwadrans przed końcem podwyższył Leszek Lipka, co doprowadziło stadion do wrzenia. Gospodarze mieli pretensje do sędziego Duszana Maksimovicia o uznanie gola.
„Gwałtownie zaprotestowali maltańscy piłkarze, prowokując agresję publiczności. Nastąpił półgodzinny dramat na stadionie Gzira” – czytamy w korespondencji „Przeglądu Sportowego”. Kibice zaczęli obrzucać boisko kamieniami i odłamkami skalnymi, których nie brakowało w okolicy stadionu.
„Takiej grozy jeszcze nie przeżyłem. Z widowni posypały się nie pomarańcze, bądź puszki po piwie lub coca-coli, lecz dużej wielkości kamienie. Grad kamieni! Zdrowie, a nawet życie wielu ludzi wisiało na włosku” – pisał wysłannik „Piłki Nożnej”.
Sodoma i Gomora
Po krótkiej przerwie grę wznowiono, ale na krótko. „Później nastała istna Sodoma i Gomora. Duszan Maksimović wykazał maksimum dobrej woli – prosił porządkowych i policję, aby uspokoiła rozwydrzoną widownię. Nic nie pomagało. Na boisko nadal leciały kamienie” – relacjonował Jerzy Lechowski dla „PN”.
W zaistniałej sytuacji Maksimović w 82. minucie oznajmił koniec meczu, ale to nie był koniec dramatu. Kibice stawali się coraz bardziej natarczywi i agresywni. Droga do szatni, która znajdowała się za jedną z bramek, była odcięta, ponieważ znajdowała się w polu rażenia. Próba przedostania się przez ten deszcz kamieni groziła niebezpieczeństwem.
Piłkarze i sędziowie stali bezradnie w centrum boiska. Dopiero po kilkudziesięciu minutach zawodnicy pojedynczo przemykali do szatni, dryblując między lecącymi kamieniami. Boisko opustoszało. Potem także trybuny. Aż dziw, że nikt z polskiej ekipy nie ucierpiał.
– Obawiałem się bardzo tego meczu, zarówno ze względu na ostatnie wydarzenia w reprezentacji, jak i boiska, na którym przyszło nam grać. Dlatego też wynik meczu jest naszym sukcesem. Przeżyliśmy tu małą wojnę. W swojej karierze trenerskiej nigdy nie byłem jeszcze świadkiem, a tym bardziej uczestnikiem podobnych wydarzeń – mówił Kulesza.
Był to jego ostatni mecz w roli selekcjonera. Po powrocie do Polski, w imię solidarności z zawodnikami, podał się do dymisji, a następnie stawił się na przesłuchaniu przed komisją dyscyplinarną PZPN, podczas którego bronił piłkarzy. Pod koniec grudnia zastąpił go Antoni Piechniczek.
Komisja dyscyplinarna FIFA ukarała Maltę walkowerem, utrzymując jednocześnie wynik z boiska (2:0). To jedyny dotąd w historii reprezentacji Polski mecz zakończony przed czasem.