Prom „Jan Heweliusz” nie był jedyny. Zaledwie półtora roku jego katastrofie, na Bałtyku wydarzyła się kolejna tragedia. I tak jak w przypadku promu polskiego armatora, wokół zatonięcia estońskiego promu „MS Estonia” krążą pytania, na które nigdy nie poznamy odpowiedzi. A może ktoś postarał się, byśmy tych odpowiedzi nie otrzymali? Dlaczego utajniono dokumenty dotyczące katastrofy?
- Jakie były warunki pogodowe podczas zatonięcia promu Estonia.
- Co wskazano jako główną przyczynę katastrofy promu Estonia.
- Dlaczego akcja ratunkowa po zatonięciu promu Estonia była utrudniona.
- Jakie teorie i spekulacje otaczają katastrofę promu Estonia.
Nie tylko Heweliusz. Zatonięcie promu Estonia na Bałtyku
Katastrofy i zatonięcia statków na Bałtyku – prom „Jan Heweliusz”, swoisty symbol bałtyckich tragedii, nie był jedyny. Okazuje się, że zaledwie półtora po katastrofie Heweliusza, wydarzyła się kolejna tragedia. W nocy z 27 na 28 września 1994 roku pogoda nad Bałtykiem byłą wyjątkowa ciężka. Chociaż fale miały 5-10 metrów wysokości, a sztormowy wiatr osiągał przerażającą prędkość, prom „Estonia” wypłynął z Tallinna do Sztokholmu. Na pokładzie miał 989 pasażerów. Ok. godziny godziny 1:50 na „Estonii” doszło do blackoutu, który unieruchomił systemy elektryczne, łączność i oświetlenie. Wtedy w radiu po raz ostatni usłyszano prośbę o ratunek.

Tagaranna, pomnik ku pamięci ofiar z promu Estonia
Fot:
Shutterstock/SariMe
Zatonięcie promu „Estonia” (M/S Estonia) to największa katastrofa morska w Europie w czasie pokoju po II wojnie światowej i druga najtragiczniejsza w historii europejskiej żeglugi cywilnej po Titanicu. Prom „Estonia” do dziś spoczywa na głębokości 80 metrów. Razem z nim na dnie Bałtyku pozostają też mroczne tajemnice? Co wiemy o tej tragedii po ponad 30 latach? Część dokumentów dotyczących katastrofy pozostaje utajniona do 2069 roku.
Zatonięcie promu „Estonia”. Horror i akcja ratunkowa
Około godziny 1:00 w nocy „pasażerowie promu Estonia poczuli drżenie i usłyszeli głośne uderzenia”. O 1:22 nadano sygnał alarmowy. Było już jednak za późno. Załoga statku próbowała ustawić przechylający się prom, by wiatr i fale napierały z prawej strony, przywracając go do pionu. Wykonując ten ostatni manewr, chcąc ratować prom, nieświadomie wtłaczali do jego wnętrza więcej wody. Nie wiedzieli, że oderwała się furta dziobowa.
Statek przechylił się tak szybko, że wiele osób nie zdążyło nawet wyjść z kabin. Prom był wyposażony w łodzie ratunkowe i pontony, ale warunki były zbyt trudne, by ich bezpiecznie używać. Pasażerowie walczyli o życie w lodowatej wodzie, wśród fal i ciemności. W relacjach czytamy o „tratwach pełnych bezwładnych ciał” i „ludziach tratujących się na klatkach schodowych”.

wrak promu Estonia
Fot:
Rex Features/East News
Liczba ofiar katastrofy promu „Estonia”
Podjęto akcję ratunkową, ale utrudniał ją sztorm. Statki wyłowiły z wody 34 osoby. Helikoptery uratowały 104 osoby. Pozostałe osoby utonęły lub umarły z wychłodzenia.
Prom „Estonia” przewrócił się i zatonął w ok. 30 minut. Zginęły 852 osoby.
Temperatura Bałtyku tej nocy wynosiła jedynie 10-11 stopni Celsjusza. To mało, choć wciąż więcej niż w styczniu 1993 roku, kiedy zatonął polski „Jan Heweliusz”. Woda miała wtedy około 2-3 stopnie- przypomina Newsweek.
Dlaczego zatonął prom „Estonia”?
Jaka była przyczyna zatonięcia promu „Estonia”? Międzynarodowa komisja badająca katastrofę ustaliła, że doszło do awarii furty dziobowej, która chroniła wnętrze statku przed wodą. Zdaniem ekspertów z komisji, zamek furty pękł z powodu napierającego sztormu i „fale oderwały furtę od konstrukcji”. Pokład samochodowy został zalany w ok. 5 minut. W minutę wlewało się nawet 500 tysięcy ton wody. W raporcie wskazano również błędy załogi, zbyt późne rozpoczęcie ewakuacji, wady konstrukcyjne i problemy z bezpieczeństwem. Niemiecka stocznia Meyer Werft (producent statku) we własnym dochodzeniu dowodziła, że ewentualne wady konstrukcyjne nie mogły być przyczyną zatonięcia „Estonii”.
Raport wskazywał także na błędy proceduralne: zbyt późne ogłoszenie alarmu, brak wyraźnych poleceń z mostka oraz nieuruchomienie części flar sygnałowych. Mimo to śledczy uznali katastrofę za wynik połączenia wad konstrukcyjnych i złych warunków pogodowych, a nie sabotażu czy kolizji- informuje polskieradio24.

2022, badanie wraku promu Estonia
Fot:
Rex Features/East News
Czy prom „Estonia” przewoził broń i doszło do wybuchu?
Tak jak w przypadku promu „Jan Heweliusz”, wokół promu „Estonia” wciąż pozostaje wiele spekulacji i niewiadomych. Jak przypomina polskieradio24, „w kolejnych latach głos zabierali ocalali, którzy kwestionowali część ustaleń raportu. Wielu z nich twierdziło, że katastrofa rozpoczęła się od potężnego uderzenia, a nie od powolnego przecieku”. Doszło do wybuchu? W 2004 roku szwedzka telewizja publiczna SVT opublikowała reportaż o sprzęcie wojskowym, który „Estonią” przewożono z byłych sowieckich baz. Ruszyło śledztwo, które szybko umorzono.
Co ciekawe, szwedzkie władze potwierdziły, że „Estonia” rzeczywiście kilkukrotnie transportowała wojskową elektronikę, ale miała ona być niewybuchowa.
A może prom zderzył się z innym statkiem lub łodzią podwodną? Czy utajniono informacje o uszkodzeniach promu sugerujących kolizję? W filmie dokumentalnym z 2020 roku mowa jest o 4-metrowej dziurze w kadłubie promu „Estonia”, o której nie wspomniano w oficjalnych raportach. Wyjaśniono, że mogła powstać podczas uderzenia o dno w trakcie tonięcia. Jak podaje portal Gospodarka Morska, profesor Martin Jakobsson z Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Sztokholmskiego, współautor przedstawionego raportu, argumentował, że wrak „spoczywa na zboczu, które jest pokryte osadami. Natomiast w pobliżu zaobserwowanych w kadłubie dziur i wgnieceń znajdują się skały”.

szczątki promu Estonia
Fot:
MAGNUS LEJHALL/AFP/East News
Prom Estonia i badania furty dziobowej
Jak zwraca uwagę National Geographic, zbadano zawiasy i mechanizmy blokujące furty dziobowej. Jak wynika z analizy metalurgicznej, spawy były słabe i nie wytrzymały naporu fal. Jednak 56-tonowej furty nie znaleziono przy wraku. Być może urwała się, gdy prom szedł na dno. Gdyby jednak zatonęła wraz z promem, spoczęłaby tuż obok niego. Nie mogły porwać jej prądy morskie, a jednak estońska straż przybrzeżna znalazła ją półtora kilometra od wraku.
Co ciekawe, pasażerowie którzy ocaleli, mówili o rytmicznych, metalicznych uderzeniach. To mogły być właśnie zrywające się zawiasy furty dziobowej.
Istnieje tylko jedno wytłumaczenie. Dziób musiał odpaść zanim statek poszedł na dno- dowiadujemy się z filmu dokumentalnego National Geographic.
Wrak promu „Estonia”. Tajemnica na dnie Bałtyku
Wrak promu „Estonia” nadal spoczywa w Bałtyku, 35 km od fińskiej wyspy Utö. Teren katastrofy uznano za „miejsce spoczynku” i nie wolno tam nurkować ani wydobywać ciał. Wszelkie prace nurkowe w tym rejonie mogą być uznane za przestępstwo zagrożone więzieniem.

pomnik w Tallinie ku czci ofiar katastrofy promu Estonia
Fot:
Shutterstock/M.Pakats
Czy kiedyś poznamy prawdę o tej katastrofie morskiej? Były szef estońskiej komisji śledczej Margus Kurm ujawnił, że tajne dokumenty o katastrofie promu „Estonia” znajdują się w amerykańskich archiwach. Zostaną odtajnione w 2069 roku.
Katastrofa „Estonii” w konsekwencji doprowadziła jednak do znacznej poprawy bezpieczeństwa podróży morskich na Bałtyku. Wprowadzono surowe międzynarodowe przepisy dotyczące bezpieczeństwa promów – wzmocniono klapy dziobowe, dodano grodzie wodoszczelne i ulepszono systemy drenażowe- podaje portal Gospodarka Morska.
Źródło: National Geographic / Polskie Radio / EBSCO / BBC / The Guardian / Portal Morski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Bądź na bieżąco! Polub naszą stronę na Facebooku