Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: W piątek byliśmy zachwyceni tym, jak nasi grali z Holendrami, a na Malcie dramat.

 

Jan Domarski, bohater słynnego meczu na Wembley: A w ogóle był jakiś mecz? Coś było, ale wolimy o tym zapomnieć, bo kiepsko to wyglądało. Zwłaszcza pierwsza połowa. Byliśmy ospali, nie mogliśmy nadążyć za przeciwnikiem. To była całkiem inna gra niż trzy dni wcześniej.

 

Dlaczego?

 

Coś mi się zdaje, że Holandia wiele nas kosztowała. Nabiegaliśmy się.

 

A ja myślałem, że pan powie o problemie z koncentracją. Wiadomo, rywal słabszy, to i trudniej się zmobilizować.

 

To pewnie trochę też. Na pewno liczyliśmy, że rywal słabszy, to podeszliśmy mniej skoncentrowani. Jednak głównym problemem pozostaje według mnie to, że piątkowe spotkanie kosztowało nas bardzo wiele, a czasu na regenerację aż tak dużo nie było.

 

To mnie pan zmartwił, bo jak baraże zostaną zagrane w odstępie kilku dni, to znaczy, że mamy się czym martwić.

 

Obyśmy nie zagrali jednego z nich, jak z Maltą, bo to będzie wpadka. A poza tym łatwo nie będzie i to nam pokazał właśnie ten mecz z Maltą. Teoretycznie łatwy przeciwnik wyszedł i napsuł nam krwi.

 

Przede wszystkim jednak popsuł nam humory, bo uwierzyliśmy, że mamy zespół.

 

Trzeba też jednak uczciwie powiedzieć, że Holandia trochę nam pomogła. To nawet eksperci w telewizji mówili, że nie potraktowała nas tak całkiem serio. Mieli pewne pierwsze miejsce w grupie, nie musieli grać na sto procent. Podeszli do nas trochę tak, jak my do Malty.

 

Jakby tak spojrzeć na całe eliminacje, to podpisałby się pan pod stwierdzeniem, że wyciągnęliśmy z nich maksa? A może powie pan, że jakby od początku trenerem był Jan Urban, to byłoby lepiej.

 

Nie chcę się wypowiadać w kwestii trenera. Mogę natomiast powiedzieć, że po losowaniu zakładaliśmy z góry, że drugie miejsce pewne, więc cel osiągnęliśmy. A czy mogło być lepiej? Według mnie Holendrzy od początku byli faworytem i od początku mieli kontrolę. Grali, jak i co chcieli. Kiedy musieli przyspieszyć, robili to. Bramek też nastrzelali tyle, że moglibyśmy o takiej liczbie jedynie pomarzyć. Cieszmy się z dwóch remisów z Holandią, ale pamiętajmy też, gdzie nasze miejsce. Ja wiem, że kibice i działacze chcieliby więcej, ale jesteśmy średniakiem.

 

Który jednak przy odrobinie szczęścia może spłatać figla.

 

Jasne, że tak. Przestrogą dla nas powinno być jednak to, co teraz się stało.

 

Mianowicie.

 

Miejmy na uwadze, że nie stać nad na dwa dobre mecze z rzędu. Chodzi mi o takie, gdzie trzeba grać na wysokim poziomie. My nie jesteśmy przygotowani na taki wysiłek fizyczny. Jak gramy jeden świetny, to następny już taki nie jest. Jest słaby. To żadna niespodzianka. Nasze ligowe drużyny mają tak samo.

 

To prawda. Ci, co dobrze grają w Lidze Konferencji mają kłopoty w lidze.

 

Do tego nawet Ligi Konferencji nie trzeba. Nasi ligowcy to co czwarty mecz mają dobry. I z reprezentacją jest tak samo. Brakuje nam topowych zawodników. Jakby było ich więcej, najlepiej dwie mocne jedenastki, to byłoby nam łatwiej. Cóż, trzeba trzymać kciuki za dobre losowanie, a potem będziemy do marca dyskutować, jak i kim zagrać, żeby te dwa mecze wygrać. Bo to trzeba jakoś zrobić. Dla sportu, dla polskiej piłki będzie dobrze, jak pojedziemy na mistrzostwa. Nawet jakby potem mieli o nas źle pisać. Bo lepiej źle, jak wcale.

Przejdź na Polsatsport.pl