– To był mecz-pułapka i my w tę pułapkę wpadliśmy – mówił Jan Urban po poniedziałkowych męczarniach reprezentacji Polski na Malcie. Niewielka stawka meczu, mizerny poziom przeciwnika i pochwały po spotkaniu z Holandią sprawiły, że kadrowicze poczuli się zbyt pewnie i byli o krok od wielkiej kompromitacji. 

Zobacz wideo Kamil Grosicki ujawnia, dlaczego wrócił do reprezentacji Polski

Nie minęła nawet doba, a być może nawet w większą pułapkę mogli wpaść piłkarze stanowiący bezpośrednie zaplecze seniorskiej reprezentacji. Po efektownej wygranej z Włochami (2:1) w Szczecinie kadra U-21 pojechała do Macedonii Północnej, którą na otwarcie kwalifikacji do mistrzostw Europy pewnie ograła 3:0.

Pułapka to tym większa, że na pozornie rozgrzane, młodzieżowe głowy spadło ostatnio mnóstwo pochwał. Nie tylko za imponujący powrót w meczu z Włochami, ale też za całe kwalifikacje w ogóle. Poza tym Macedonia Północna – podobnie jak Malta – to rywal na dużo niższym poziomie od naszego, a i boisko na stadionie w Bitoli bardziej przypominało ósmoligowe kartoflisko niż jakąkolwiek murawę w rozgrywkach UEFA.

A mimo to drużyna Brzęczka była dużo lepsza i wygrała zasłużenie. Wynik 1:0 nie oddaje naszej przewagi, bo zwycięstwo mogło i powinno być wyższe. Mimo mentalnej pułapki, trudnych warunków i beznadziejnego boiska Polacy od pierwszej minuty zdominowali przeciwnika i chcieli grać tak, jak zachwycali w poprzednich meczach kwalifikacji do Euro 2027. Ta dojrzałość i sportowy poziom to najlepsze podsumowanie nieprawdopodobnej przemiany, jaką kadra U-21 przeszła w ostatnich miesiącach.

Jesień należała do polskich reprezentacji

Przecież jeszcze w czerwcu załamywaliśmy nad nią ręce. Drużyna prowadzona przez Adama Majewskiego poniosła klęskę na mistrzostwach Europy, przegrywając nie tylko z potentatami – Portugalią (0:5) i Francją (1:4) – ale też zespołem teoretycznie słabszym, czyli Gruzją (1:2). Odbiór porażek był tym gorszy, że przyszły one bezpośrednio po katastrofie kadry Michała Probierza w Helsinkach w kwalifikacjach mistrzostw świata. W czerwcu załamywaliśmy się nie tylko tym, co teraz, ale też tym, co czeka nas w przyszłości, kiedy kariery skończą już Robert Lewandowski czy Piotr Zieliński. 

Jesień pokazała, że z polskim futbolem reprezentacyjnym nie jest aż tak źle. Urban wprowadził pierwszą kadrę do baraży o mundial, a Brzęczek zbudował na nowo zespół U-21. Oczywiście nie jest tak, że pierwsi za kilka miesięcy będą mistrzami świata, a drudzy za półtora roku mistrzami Europy, ale obie drużyny w końcu dały powody do uśmiechu i umiarkowanego optymizmu. Po tym, co przyniosła pierwsza połowa roku, to i tak wiele.

O przemianie seniorskiej reprezentacji pisałem tu. Nie mniej imponującą przemianę przeszła kadra młodzieżowa. A może bardziej adekwatnym słowem byłaby rewolucja, bo zmiany, jakie w niej zaszły były naprawdę ogromne. Wystarczy spojrzeć na liczby: z 25 piłkarzy, którzy do tej pory zagrali w drużynie Brzęczka, tylko ośmiu było w kadrze na tegoroczne MME. Z tej ósemki tylko Michał Gurgul i Filip Luberecki przynajmniej raz zagrali w tamtym turnieju od pierwszej minuty. Dzisiaj kadra ma nowych bohaterów: Oskara Pietuszewskiego, Tomasza Pieńkę, Antoniego Kozubala czy Jana Faberskiego.

Brzęczek budował tę drużynę od nowa, dlatego tym bardziej imponują wyniki i styl w meczach z Macedonią Północną, Armenią (4:0), Czarnogórą (2:0), Szwecją (6:0). Charakter, jaki Polacy pokazali w piątek przeciwko Włochom, zaimponował też we wtorek. Nie było mowy o obrośnięciu w piórka, wszyscy wiedzieli, że wpadka przeciwko Macedończykom zniweczy trud włożony w mecz w Szczecinie.

Nasze kadry U-21 nie grały tak skutecznie nawet wtedy, gdy kwalifikowały się do MME w tym roku i sześć lat wcześniej. Nie sposób przy tym nie docenić Brzęczka, który – jak pisał na Sport.pl Michał Trela – przynajmniej częściowo pozwolił nam zapomnieć o swoich błędach z przeszłości. Dziś na byłego selekcjonera pierwszej kadry patrzymy zupełnie inaczej niż wtedy, gdy przejmował zespół U-21. Przecież latem, gdy naród pchał Urbana do pierwszej kadry, na Brzęczka patrzył nieufnie, momentami nawet prześmiewczo.

„Brzęczek z kolei spektakularnie rozpoczął eliminacje mistrzostw Europy, a jego drużyna jest zewsząd chwalona nie tyle za znakomite wyniki, ile za styl, czyli to, za co tak często obrywał, prowadząc dorosłą kadrę. Każde kolejne zgrupowanie młodzieżówki przynosi rehabilitację Brzęczka, w czym nie ma oczywiście niczego dziwnego, bo to raczej nie jest zły trener” – pisał Trela.

Jesień okazała się czasem podważanych trenerów i wielkich przemian. Urban, który w kwietniu został zwolniony z Górnika Zabrze, tchnął nowe życie w pierwszą kadrę. Brzęczek, który po zwolnieniu z PZPN i klęsce w Wiśle Kraków, imponująco zbudował jej bezpośrednie zaplecze. Najważniejsze jest jednak, by i jedno i drugie okazało się tylko początkiem czegoś większego, a nie tylko chwilowym marzeniem o trochę lepszych czasach.