Rajmund Molnar wszedł do Ekstraklasy i robi to, co robił na Węgrzech — oddaje strzał za strzałem. Ten jeden zapamiętamy na długo, bo mało kto wita się z nową ligą trafieniem z przewrotki. Pogoń Szczecin szukała nowego Pontusa Almqvista i sięgnęła po bardzo ciekawego napastnika, który może dostarczyć nam sporo rozrywki w trwającym sezonie.
Alex Haditaghi był tak dumny z tego, że Pogoń Szczecin wygrała wyścig o Rajmunda Molnara z Cracovią, że uczynił sobie z tego ruchu totem, którego użył do twitterowych przechwałek w przepychance z Jarosławem Gambalem, dyrektorem skautingu krakowskiego klubu. Właściciel Portowców puszył się ciut przesadnie, przekraczając granice dobrego smaku w ataku na ligowego konkurenta, lecz faktycznie miał ku temu powody.
Cracovia nie była jedynym klubem, który latem chciał sięgnąć po Rajmunda Molnara, widząc w nim duży potencjał. Uwagę na niego musiał zwrócić każdy, kto zna się na tym biznesie. Szybki, dynamiczny, skuteczny — każdy marzy o takim ofensywnym piłkarzu. Specjalnie nie używam słowa „napastnik”, bo nietaktem byłoby szufladkowanie Węgra w jednej tylko roli. To gość, który obsadzi kilka pozycji i na każdej zrobi różnicę.
Skoro przedstawił nam się w tak efektowny sposób, wypada poznać go nieco lepiej.
𝐌𝐎𝐋𝐍𝐀𝐀𝐀𝐀𝐀𝐀𝐀𝐑! 𝐂𝐎 𝐙𝐀 𝐆𝐎𝐋! 😱
Niesamowite trafienie Węgra otwiera wynik w Szczecinie! 🔥
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEj7C2 pic.twitter.com/bncJJrgO4m
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 21, 2025
Ekstraklasa. Kim jest Rajmund Molnar, nowy piłkarz Pogoni Szczecin?
Pogoń Szczecin forsuje narrację, że Rajmund Molnar to następca Efthymisa Koulourisa. Można uznać, że brzmi to trochę jak potrzeba chwili — to przecież nie jest typowa dziewiątka, zdaniem wielu wręcz jest to idealny materiał na jakościowego skrzydłowego, ale… trener Robert Kolendowicz faktycznie liczył na to, że ustawiony na szpicy Molnar zadba o to, żeby piłka lądowała w siatce rywali tak często, jak gdyby nadal odpowiadał za to grecki król strzelców minionych rozgrywek.
Koulouris był napastnikiem klasy ekstra, znakomicie odnajdywał się w polu karnym przeciwnego zespołu. Abstrahując już od tego, jak często trafiał do siatki: wystarczy spojrzeć na to, z jaką regularnością dochodził do czegoś, co na potrzeby swoich wyliczeń nazwałem dogodnymi szansami. Chodzi o strzały o wartości xG minimum 0,3 — trzydziestoprocentowe szanse bramkowe, czyli takie, które powinieneś wykorzystywać, jeśli masz się za topową dziewiątkę. Tylko w tym sezonie Koulouris trzy razy stanął przed taką okazją. W poprzednim zrobił to dwunastokrotnie. Jeszcze wcześniej jedenaście razy.
Grek rokrocznie generował w ten sposób ogromne zagrożenie w szesnastce rywala, jednak jego styl gry wiązał się z pewnymi ograniczeniami dla zespołu. Efthymis Koulouris najlepiej funkcjonował, gdy nie musiał oddalać się od pola karnego, więc pressingu miał zadania najprostsze. W Ekstraklasie natomiast nieprzypadkowo obserwujemy zwrot w kierunku eksplozywności i intensywności ofensywnych zawodników. Każdy szuka kogoś, kto biega dużo i szybko. Molnar do tego opisu pasuje wręcz doskonale.
Pontusem Almqvistem co prawda nie będzie, bo Szwed był fenomenem, najszybszym piłkarzem w historii Ekstraklasy, ale Węgier jest wystarczająco prędki, żeby raz po raz dręczyć obrońców. W MTK Budapeszt biegał z prędkością 33,59 km/h, potrafiąc pokonać w sprincie ponad 200 metrów, z kolei w szybkim biegu (19,8 – 25,1 km/h) – ponad 600 metrów. Widziałem wiele raportów biegowych nowych dziewiątek w lidze i wiem, że ten pierwszy wynik stoi powyżej średniej ligowej, natomiast drugi się do niej zbliża.
Molnar nie będzie tak szybki i tak powtarzalny w sprintach, jak Antonin z Korony Kielce, Yannick Agnero z Lecha Poznań czy Filip Stojilković z Cracovii, lecz wciąż będzie pojawiał się w czołówce ligi w zakresie danych motorycznych. Co ważne: będzie też pozwalał Pogoni Szczecin na większą elastyczność w ofensywie. Podanie za linię obrony może stać się znakomitą bronią dla Portowców. Małą próbkę dostaliśmy w ostatniej akcji Molnara z meczu z Lechią Gdańsk, kiedy urwał się obrońcy i oddał strzał z ostrego kąta.
„Gdy zaczyna biec, wiadomo, że strzeli gola”. Droga Antonina do Korony Kielce
Jak gra Rajmund Molnar? Szybkość, kontrataki i korzystanie z przestrzeni
Żeby lepiej zrozumieć to, jak świetnie ten piłkarz korzysta z przestrzeni, trzeba przyjrzeć się jego grze w MTK Budapeszt. Tej jesieni potrafił oddać strzał po kontrataku, który rozpoczął sprintem z własnej połowy.
W poprzednim sezonie, kiedy grywał raczej jako odwrócony skrzydłowy, jeszcze częściej wykorzystywał szybkość i odejście w pojedynkach z obrońcami. Tu na przykład ustawił się pod sprint po zgraniu piłki od kolegi, co zakończyło się strzałem.
Inna sytuacja z tego spotkania: Rajmund najpierw przytomnie skanuje przestrzeń, orientując się, że ma szansę na pojedynek biegowy z rywalem; potem ustawia się tak, żeby zabrać się z piłką balansem ciała i wreszcie finalizuje akcję strzałem.
Żadna z tych sytuacji nie zakończyła się golem, ale już przykładowo przeciwko Diosgyor Molnar dostał piłkę w przestrzeń, uciekł rywalom i wpisał się na listę strzelców. Przyśpieszenie wykorzystał także w meczu z Kecksemeti, świetnie wychodząc do prostopadłego zagrania.
Rajmund Molnar z pewnością mógł mieć nawet lepsze liczby niż te, które wykręcił w stolicy Węgier, jednak wtedy nie trafiłby do Polski. W Ekstraklasie gra dlatego, że mimo wielu atutów ma też istotną wadę: decyzyjność, wykończenie. Laszlo Borsos z „Nemzeti Sport” w rozmowie z Weszło zwraca uwagę na to, że był to problem ofensywnego zawodnika MTK.
— Strzelił sporą liczbę bramek w drugiej lidze i podpisał kontrakt z tym klubem, ale jego pierwszy sezon w roli napastnika był słabiutki. Dało się dostrzec jego potencjał, jednak niemal zawsze podejmował złe wybory. To znalazło odzwierciedlenie w liczbach. W poprzednim sezonie stał się istotną częścią zespołu jako skrzydłowy, lecz był daleki od wybitnej formy. Dopiero początek obecnych rozgrywek miał niesamowity. Gole dawały mu coraz większą pewność siebie. Przed startem sezonu nie był wymieniany w gronie potencjalnych kadrowiczów, choć mówiło się, że to zawodnik, który może odejść z ligi. Zaczął natomiast tak dobrze, że Marco Rossi zaprosił go na zgrupowanie. Jeśli utrzyma formę w Polsce, na kolejnym powinien zadebiutować w kadrze — ocenia dziennikarz najpopularniejszej węgierskiej gazety sportowej.
Rajmund Molnar – reprezentant Węgier, strzelający skrzydłowy i aktywny napastnik
Faktycznie, Rajmund Molnar nie spuentował wybitnego startu sezonu (pięć goli w pięciu spotkaniach) pierwszym meczem w narodowych barwach. Przegrał rywalizację z Barnabaszem Vargą i Rolandem Sallaiem, co nie przynosi mu wstydu. Wreszcie jednak udowodnił, że jest tym, za kogo sam siebie uważa. Jego dynamika oraz styl gry sprawiają, że trenerów kusi wystawianie go na skrzydle, lecz sam zainteresowany widzi się w roli najbardziej wysuniętego zawodnika.
— Zawsze uważałem się za środkowego napastnika. W MTK zaczynałem na tej pozycji, potem zostałem przesunięty na skrzydło. Zmiana pozycji wyszła mi na dobre, ale wcale nie żałuję, że znów mogę sprawdzić się jako dziewiątka — mówił w „Nemzeti Sport” już po transferze do Pogoni Szczecin, deklarując jednocześnie, że będzie to jego docelowa pozycja w drużynie Portowców, co bardzo go ucieszyło.
Molnar był swego czasu sporym talentem, Węgrzy wiązali z nim duże nadzieje. Jako nastolatek trafił do akademii Benfiki, lecz okazało się, że to za wysokie progi. W Portugalii nie przebił się do seniorskiego futbolu, ale po czasie przyznał, że wczesny powrót do ojczyzny był sporym błędem. Rajmund wylądował w drugiej lidze, w dodatku w Gyor przesunięto go do rezerw, więc rywalizował na poziomie amatorskim — w czwartoligowych, regionalnych rozgrywkach. Przebił się wyżej tylko dlatego, że udało mu się wyrwać z klubu i zaliczyć dwa dobre sezony na zapleczu ekstraklasy.
Proces, imprezy i mistrzostwo świata. Historia Benjamina Mendy’ego
Zawsze charakteryzował się ciągiem na bramkę, oddawał mnóstwo strzałów. Nawet w nieudanym, pierwszym sezonie w MTK Budapeszt, był w czołowej dziesiątce napastników w lidze węgierskiej pod względem liczby uderzeń w przeliczeniu na 90 minut. Bardzo wysoko plasował się także w zestawieniu dryblingów oraz kontaktów z piłką w polu karnym. Przesunięcie go na skrzydło nie wykastrowało go z tych atutów, wręcz przeciwnie — tym razem był czołowym skrzydłowym rozgrywek, dorzucając do portfolio świetne liczby w kreowaniu sytuacji kolegom.
Rajmund Molnar w minionym sezonie był:
- drugim najczęściej dryblującym skrzydłowym na Węgrzech (6,38 dryblingów/90 minut),
- najczęściej zaliczającym kluczowe podania skrzydłowym ligi (0,85/90 minut),
- trzecim najczęściej strzelającym zawodnikiem w stawce (2,89/90 minut).
Bardzo ciekawie wyglądał wachlarz jego możliwości w rozegraniu. Asystował poprzez precyzyjne dośrodkowania z gry, znakomite prostopadłe podania czy nawet zgrywając piłki głową do kolegów z drużyny. Nic dziwnego, że Węgrzy typowali go jako kandydata do zagranicznego transferu. Rajmund Molnar po prostu robił różnicę.
Pogoń Szczecin, Cracovia i Korona Kielce. To kluby, które chciały Rajmunda Molnara
Przenosiny do Polski odebrano jako zasłużony awans i rozsądny krok. Rajmund Molnar wybrał silniejszą ligę, stanowiącą pomost do dalszej kariery. Laszlo Borsos uważa, że obecnie Molnar mógłby pokusić się o grę w 2. Bundeslidze, natomiast okres spędzony w Ekstraklasie może mu pozwolić na transfer do jeszcze lepszej ligi w przyszłości. Potencjał, który kiedyś dostrzegła Benfica, wciąż w nim tkwi i będziemy się o tym przekonywali z każdym tygodniem.
W meczu z Lechią Gdańsk Molnar oddał łącznie osiem strzałów, potwierdzając to, co mówiło się o nim na Węgrzech. Ba, nawet przewrotka, którą się popisał, była niejako przepowiedziana. W końcu już w poprzednim klubie próbował zaskoczyć bramkarza w ten sposób, nawet z dalszej odległości.
Rajmund wyznał „Nemzeti Sport”, że nie żałuje, iż dał się namówić Pogoni na przeprowadzkę do Szczecina zamiast do Krakowa i ciężko mu się dziwić. Portowcy zrobili wiele, żeby wygrać rywalizację o tego zawodnika, przeprowadzając z nim konkretne, rzeczowe rozmowy, w których uczestniczyli najważniejsi ludzie w klubie. Mało kto jednak wiedział, że transfer Molnara mocno rozważała Korona Kielce. Jakub Dryś, szef skautingu tego klubu, przyznał to w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą. Korona nie prowadziła jednak zaawansowanych rozmów w tej sprawie, uznając, że ciężko będzie sprostać wymaganiom finansowym MTK.
Okazało się jednak, że nie była to taka trudna sprawa. Pogoń ostatecznie nie zapłaciła za Rajmunda Molnara półtora miliona euro, które widnieją na Transfermarkt. Nie zapłaciła nawet miliona. Podstawowa kwota transferu zamknęła się w pięciuset tysiącach euro, natomiast na pewno jeszcze wzrośnie, bo umowa zawiera sporo atrakcyjnych i korzystnych dla MTK Budapeszt bonusów.
Molnar sprawi, że Portowcy będą płacili więcej, jeśli utrzyma dotychczasową formę. Można przypuszczać, że z czasem będzie wyglądał nawet lepiej. Jego wyniki motoryczne z meczu z Lechią Gdańsk wskazują, że dopiero się rozkręci, wszak nie przekroczył nawet trzydziestu kilometrów na godzinę, tymczasem w sprincie przebiegł nieco ponad sto trzydzieści metrów. Poza tym, choć oddał osiem strzałów, to sam nie stworzył kolegom żadnej okazji, w dodatku ani razu nie wszedł w drybling.
Sami więc widzicie, że rezerwy są jeszcze spore. O pierwszym wrażeniu jednak prędko nie zapomnimy.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix