Agata Turkot i Tomasz Schuchardt w filmie „Dom dobry” Wojciecha Smarzowskiego. Materiały prasowe
– Niestety, jednymi z najwierniejszych orędowniczek patriarchatu są kobiety, które nie znają innego modelu zachowań – mówi dr Monika Ksieniewicz-Mil z zarządu Europejskiego Lobby Kobiet, która nadzorowała przyjęcie przez Polskę Konwencji Stambulskiej. Ekspertka komentuje w naTemat.pl fakt, że w sieci zaroiło się od krytycznych komentarzy ws. filmu „Dom dobry”, w tym również tych pisanych przez kobiety.
Daj napiwek autorowi
Daj napiwek autorowi
Agnieszka Sztyler-Turovsky: „Kobiety też biją mężczyzn”, „kobiety też znęcają się psychicznie nad rodzinami”, „mężczyźni w filmie Smarzowskiego są przemocowi, bo mają ranę po matce, więc winne są ich matki” – w mediach społecznościowych odpaliło się mnóstwo mężczyzn, ale wtóruje im wiele kobiet, nawet psycholożek –strażniczek patriarchatu. Dziwi to panią?
Dr Monika Ksieniewicz-Mil, członkini zarządu Europejskiego Lobby Kobiet: W ogóle mnie nie dziwi, bo jedną z cech społeczeństwa patriarchalnego jest silne nasycenie stereotypami płciowymi. W patriarchacie role płciowe są wyraźnie zdefiniowane i utrwalane przez tradycję, kulturę, rodzinę, media i system edukacji, co prowadzi do przypisywania określonych cech, zachowań i zadań kobietom oraz mężczyznom. Takie społecznie utrwalone wyobrażenia ograniczają możliwości rozwoju i samorealizacji obu płci, pogłębiają nierówności oraz prowadzą do dyskryminacji. Stereotypy płciowe stanowią fundament i mechanizm wzmacniający strukturę patriarchalną społeczeństwa.
No właśnie, bo patriarchat szkodzi też mężczyznom. Ale wygląda na to, że wśród kobiet też są jego strażniczki. Bo kobiety, zdarza się, że nawet psycholożki, też wybielają w mediach społecznościowych granego w „Domu dobrym” przez Tomasza Schuchardta przemocowca Grzegorza. Jak wygląda to w statystykach – ile kobiet znęca się nad mężczyznami i rodzinami, a ile mężczyzn to robi?
Niestety, jednymi z najwierniejszych orędowniczek patriarchatu bywają kobiety, bo nie znają innego modelu zachowań. A statystyki są bezlitosne – w Polsce w 90 proc. przypadków sprawcami przemocy wobec kobiet i przemocy domowej są mężczyźni.
Co trzecia kobieta w Unii Europejskiej, która ma przynajmniej 15 lat, czyli około 62 miliony kobiet, doświadczyło przemocy fizycznej lub seksualnej. Więcej niż jedna na pięć kobiet ze strony obecnego lub byłego partnera. Tylko co czwarta kobieta zgłasza incydenty odpowiednim służbom, a mniej niż 15 proc. najpoważniejszych przypadków zostaje zgłoszonych. Głównie z obawy przed brakiem wsparcia oraz wtórną wiktymizacją.
Statystyczny mężczyzna może się czuć bezpieczniej na ulicy niż przeciętna kobieta we własnym domu, taka jest smutna rzeczywistość i świetnie pokazał ją Smarzowski.
I gdy zrobił to mężczyzna, dyskutuje o tym cała Polska, choć od lat kobiety nagłaśniały temat przemocy domowej w mediach.
Fakt, że w końcu to mężczyzna podjął taki temat, jest dodatkowo ważny w patriarchacie. To larum jest znaczące, na zasadzie – uderz w stół, a nożyce się odezwą. Film rezonuje z nami wszystkimi – w latach 90. było więcej śladów pobicia z hasłem „bo zupa była za słona”.
Słynny billboard, który pojawił się w całej Polsce zwracał uwagę niczym reklamy Benettona, ale niektórych wciąż szokował, niczym dziś film Smarzowskiego, bo „przecież dzieci patrzą na te zdjęcia”.
W XXI wieku, gdzie plagą jest dodatkowo cyberprzemoc, więcej jest przemocy psychicznej. Kilka lat temu przeprowadzałam wywiad z adwokatką, Danutą Wawrowską, która opowiadała mi, że teraz sprawy sądowe o przemoc są pełne wyrafinowanych metod dręczenia.
Jako społeczeństwo nie bijemy już dzieci publicznie, nie ma na to przyzwolenia, przemoc fizyczna jest piętnowana, więc pojawiają się coraz to nowe formy – w niedawnym raporcie Europejskiego Lobby Kobiet o cyberprzemocy pojawiły się nowe terminy: gastlighting, silent treatment.
Nadzorowała pani ratyfikowanie przez Polskę konwencji Stambulskiej zwanej ustawą antyprzemocową. Wtedy też podniósł się krzyk, że kobiety będą składać fałszywe zeznania na policji i zakładać niebieskie karty, by zabrać mężom i partnerom mieszkania.
To było ponad 10 lat temu, w międzyczasie poprzedni rząd planował wycofać się z ratyfikacji Konwencji Stambulskiej, ale na szczęście Unia Europejska jako instytucja do niej przystąpiła i dzięki temu mamy nową dyrektywę o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet, która niedługo zacznie obowiązywać i w Polsce.
Tak. Do 2026 roku ma zostać transponowana do polskiego porządku prawnego. I jest to pierwszy dokument prawny zakazujący cyberprzemocy i pokazuje jak z nią skutecznie walczyć a wcześniej przeciwdziałać, bo dyrektywa zawiera dużo nowych zapisów i mam nadzieję, że pójdą za tym szkolenia służb i nakłady finansowe.
Bo prawo mamy teoretycznie dobre, ale brakuje środków na jego realizację – za mało jest instytucji wspomagających osoby w kryzysie, w służbach jest tak duża rotacja, że nie wszyscy są odpowiednio przeszkoleni.
Są też zawody, które opierają się szkoleniom, jak np. sędziowie i wszędzie zawodzi tzw. czynnik ludzki, czyli stereotypy, które są tak powszechne, że wszyscy nimi jesteśmy obarczeni.
A co się zmieniło przez te 10 lat na plus – kobiety szybciej dziś zgłaszają przemoc, a sprawcy są szybciej karani?
Według litery prawa jest lepiej – i tak, w idealnej sytuacji tak jest – szybsza ścieżka zgłaszania jest, sądy mogą wydawać szybciej decyzje, żeby odizolować sprawcę przemocy od osoby doznającej przemocy.
Dr Monika Ksieniewicz-Mill z zarządu Europejskiego Lobby Kobiet. Fot. Roman Rogalski
Wspomniała pani o tym, że dziś więcej niż przed laty jest cyberprzemocy i przemocy psychicznej, którą trudniej udowodnić. Ma pani podpowiedzi dla tych, którzy jej doświadczają – co mogą robić, by móc ją zgłosić?
Nagrywanie na komórkę – można to zrobić nawet bez obrazu, nie narażając się dodatkowo, że osoba stosująca przemoc to dostrzeże. A jest to niezbity dowód w sądzie, który często waży „słowo przeciwko słowu”.
I jeszcze całkowite odcięcie się od oprawcy – tu może pomóc jeden z kilku mechanizmów, które mogą być zastosowane przez sąd w trybie natychmiastowym, takie jak odizolowanie sprawcy od ofiary, bo kiedyś to kobieta doświadczająca przemocy była np. w środku nocy wyprowadzana z domu i razem z dziećmi przewożona np. domu samotnej matki. Dziś sprawca jest wyprowadzany z domu, ale trzeba zgłosić problem odpowiednim służbom.
Jaki kraj ma dziś najlepsze procedury związane ze ściganiem przemocy domowej? Podobno Hiszpania?
W Hiszpanii na poważnie wzięto się za maczystowską przemoc wobec kobiet – powołano odpowiednie sądy w ogóle zajmujące się tylko takimi sprawami i szły za tym duże kampanie informujące społeczeństwo o nadchodzącej zmianie. Prawo jest bardzo łatwo zmienić, gorzej ze świadomością – tu zmiana zachodzi latami, a nie z roku na rok, ale się udało.
A co z Turcją, która miała problem z zabójstwami honorowymi kobiet, ale walczyła o to, by konwencję zwalczającą przemoc domową podpisać w Stambule i faktycznie tak się stało? A w tureckiej telewizji pokazywano wtedy reklamy, w których ojciec i bracia stają po stronie córki, gdy chce odejść od przemocowego męża.
Turcja jest specyficznym przypadkiem – rzeczywiście od jej stolicy nazwana jest konwencja Rady Europy, która jest określana złotym standardem ochrony kobiet przed przemocą, ale konserwatywny rząd Erdogana w 2021 się z niej oficjalnie wycofał.
Zabójstwa honorowe nadal występują w Turcji, choć prawo przewiduje za nie surowe kary i są oficjalnie potępiane.
Według dostępnych danych rocznie dochodzi tam do kilkuset takich przypadków, głównie w bardziej tradycyjnych regionach południowo-wschodniej Turcji. Z danych Fundacji Umut wynika, że tylko w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2025 r. zamordowano w Turcji 347 kobiet.