Protest pracowników Valeo w Chrzanowie

W czwartek ok. godz. 6 rano rozpoczął się strajk generalny pracowników produkcyjnych w zakładzie francuskiego koncernu motoryzacyjnego Valeo w Chrzanowie (woj. małopolskie). Protestujący domagają się m.in. podwyżek. Strajk odbywa się też w Trzebini. – W Mysłowicach pracownicy w dalszym ciągu zastanawiają się, czy wziąć udział w strajku, ponieważ byli zastraszani przez władze zakładu. Cały czas wałkują ten temat, że zakład zostanie zamknięty. Nie teraz, ale w najbliższym czasie, że produkcja zostanie przeniesiona do Rumunii, żeby zwrócić uwagę na to, że jest ciężko z pracą – mówiła dziś rano przed zakładem Katarzyna Jamróz z Sierpnia’80.

W rozmowie z reporterem RMF FM podkreślała, że wielu pracowników z długoletnim stażem jest zatrudnionych na produkcji za niewiele ponad najniższą krajową. – Na jednym ze spotkań prezes Michał Odyniec oficjalnie oświadczył stronie społecznej, że będą ściągani tutaj pracownicy z Azji, z Afryki. Nie jesteśmy przeciwni, żeby te osoby były tutaj zatrudniane, ale oficjalnie nam było powiedziane, że te osoby będą robić za najniższą krajową – powiedziała Katarzyna Jamróz.

Pracownicy na czas strajku odejdą od swoich stanowisk pracy. Jamróz zapowiedziała w środę, że w przyszłym tygodniu odbędzie się manifestacja pod siedzibą spółki we Francji. – Wyjazd będzie trwał 3 dni. Dostaliśmy informacje z Francji, głównie z tamtejszych związków zawodowych, że będą nas wspierać w naszym proteście – mówiła na nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych.

Zobacz wideo Firmy wciskają pracownikom kit o rozwoju. Nawet na stanowisku kuriera

Walka o wyższe wynagrodzenie. Jest stanowisko firmy

„Solidarność” informowała, że pracodawca „w każdej chwili może zażegnać konflikt poprzez powrót do negocjacji płacowych”. Związkowcy założyli też zbiórkę na stronie internetowej zrzutka.pl. „Pracownicy Valeo po wielomiesięcznych rozmowach i nieskutecznych rokowaniach przeszli pełną procedurę sporu zbiorowego, łącznie z mediacjami prowadzonymi przez mediatora wyznaczonego przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Mimo naszych starań nie osiągnięto porozumienia” – czytamy w opisie.

Strajk ma na celu wywalczenie „elementarnych, godnych warunków pracy i płacy”. Związkowcy domagają się podwyżki wynagrodzenia zasadniczego o 1000 zł brutto, wprowadzenia dodatku stażowego oraz zwiększenia dodatku za pracę w systemie czterobrygadowym z 280 zł do 600 zł brutto.

Jednak zarząd Valeo w Chrzanowie podkreśla, że firma nie jest w stanie spełnić postulatów związkowców z powodu „znaczących strat finansowych” – podaje „Gazeta Krakowska„. Pracodawca wyjaśnił, że w marcu 2025 r. podpisano porozumienie płacowe z NSZZ „Solidarność”, w wyniku którego od kwietnia i lipca wprowadzono podwyżki dla pracowników produkcyjnych i biurowych oraz zmodyfikowano zasady przyznawania bonusów.

„W związku z ostatnimi wydarzeniami dotyczącymi referendum strajkowego, a następnie strajku zorganizowanego przez związek zawodowy Sierpień’80, Valeo pragnie stanowczo podkreślić swoje zaangażowanie w przestrzeganie prawa oraz szacunek dla praw pracowniczych. Pomimo trudnej sytuacji w sektorze motoryzacyjnym, w fabryce w Chrzanowie, podobnie jak we wszystkich zakładach Valeo w Polsce, w 2025 roku wprowadzono podwyżki wynagrodzeń. Valeo działa w pełnej zgodności ze wszystkimi obowiązującymi przepisami prawnymi” – czytamy w oświadczeniu firmy. „Nadrzędnym priorytetem Valeo jest bezpieczeństwo pracowników oraz ciągłość operacji. Jesteśmy odpowiedzialni za zapewnienie bezpieczeństwa dostaw do naszych klientów, a wszelkie decyzje podejmujemy, mając na uwadze stabilność i przyszłość zakładu” – podkreślono.

Pracownicy słyszą: „szybciej, szybciej”

Jedna z pracownic chrzanowskiego zakładu Valeo powiedziała anonimowo w rozmowie z „Gazetą Wyborczą„, że „za mówienie prawdy pracownicy są karani”. – Moja znajoma nie wytrzymała presji i wylądowała w szpitalu na oddziale zamkniętym, wcześniej miała stany lękowe – dodała. Operatorka produkcji przyznała też, że po ośmiu latach pracy dostaje 100 zł więcej, niż wynosi płaca minimalna.

Kobieta mówiła też, że w ciągu 8-godzinnego dnia pracy może skorzystać z 30-minutowej przerwy, a resztę czasu stoi przy maszynie. – Nawet nie można usiąść, a menedżerowie cały czas nas poganiają. Ciągle słyszymy: „szybciej, szybciej”, i magiczne słowo „norma” – wyjaśniła. Pracownicy powiedzieli też o smrodzie chemikaliów, który muszą wdychać podczas pracy w zakładzie, a także o przeciekającym dachu i deszczu, który kapie im na głowy.