Gigant zamyka historyczną fabrykę
Zamknięcie zakładu, planowane na koniec 2025 roku, pociągnie za sobą utratę stanowisk pracy dla około 40 osób. Choć w skali metropolii ta liczba może wydawać się skromna, to jednak kontekst, w jakim zapada ta decyzja, jest dramatyczny. Cargill, uzasadniając likwidację, posłużył się dziś już niemal mantrą korporacyjnej restrukturyzacji: „trudną sytuacją na globalnym rynku”.
Czym właściwie jest ta „trudna sytuacja”, która zmusza międzynarodowy koncern do rezygnacji z lokalizacji o tak ugruntowanej pozycji? To pytanie, które od miesięcy zadają sobie niemieccy przedsiębiorcy i eksperci. Odpowiedzi są wielowarstwowe.
- Szok energetyczny: Niemcy zmagają się z jednymi z najwyższych cen energii elektrycznej i gazu w Europie. Przemysł, szczególnie energochłonny, stanął w obliczu kosztów, które drastycznie redukują marże, a w wielu przypadkach całkowicie eliminują rentowność produkcji. Produkcja czekolady, wymagająca utrzymania stałej temperatury i intensywnych procesów technologicznych, jest szczególnie wrażliwa na te wahania.
- Presja regulacyjna i biurokracja: Liczne i często nadmierne obciążenia regulacyjne, ekologiczne oraz administracyjne, nakładane na niemiecki biznes, tworzą dodatkową warstwę kosztów i skomplikowania, która jest nieznana w wielu innych regionach świata.
- Wahania Surowcowe (Kakao): Niestabilność cen surowców, w tym kluczowego dla fabryki kakao, w połączeniu z globalną konkurencją, stawia lokalne zakłady pod ścianą. Giganci tacy jak Cargill dokonują chłodnej kalkulacji: czy opłaca się utrzymywać stary zakład, gdy można taniej i z mniejszymi obciążeniami produkować w innej części świata?
Ciężkie czasy dla wieloletnich biznesów
Historia berlińskiej fabryki czekolady to niestety nie odosobniony przypadek. Ostatnie miesiące przyniosły lawinę komunikatów o upadłościach i likwidacjach, dotykających nawet przedsiębiorstwa z ponad stuletnią tradycją. Niemiecka gospodarka, dotychczas uważana za lokomotywę Europy, zaczyna zdradzać objawy poważnego zmęczenia materiału.
Zamykanie fabryk i zakładów produkcyjnych w Niemczech nie jest już cichym szmerem, ale głośnym alarmem. Eksperci ostrzegają, że to, co obserwujemy, może być zaledwie preludium. Jeśli rząd federalny nie podejmie zdecydowanych działań w celu obniżenia kosztów energii dla przemysłu i uproszczenia procedur biurokratycznych, „Made in Germany” może stać się za chwilę hasłem historycznym, a nie gwarantem jakości i mocy produkcyjnej.