Zmotywowana Marta Nawrocka
„To już jest koniec, nie ma już nic, jesteśmy wolni, możemy iść” — cytowała na odchodne szlagier Elektrycznych Gitar Agata Kornhauser-Duda. Takie euforyczne pożegnanie z Pałacem Prezydenckim pozwala przypuszczać, że urząd, wobec którego małżonka Andrzeja Dudy przyjęła asekuracyjnie bierną postawę, bardziej jej ciążył, niż cieszył. Z kolei Marta Nawrocka wyraźnie zaznacza swoją obecność, a z reprezentacyjnej funkcji chce robić transparentny użytek.
Zmotywowana tym, jak wytykano jej dwukrotne założenie tej samej, białej sukienki w krótkim odstępie czasu, albo uwagami w kierunku siedmioletniej Kasi, córki, wesoło pozdrawiającej ludzi ze sceny w czasie wieczoru wyborczego, Nawrocka w ramach swojej akcji mówi: „Hejt? Nie, dziękuję!”.
I ja dziękuję, sercem. Ale głowę mam pełną wątpliwości. Nie rozumiem na przykład, dlaczego do tak ważnej inicjatywy, zwłaszcza wobec narastającej dezinformacji czy polaryzacji, poczucia bezkarności w sieci i błyskawicznie zmniejszającego się wieku osób korzystających z internetu, Marta Nawrocka angażuje jako ambasadora Filipa Chajzera.
Czy prezenter, wykpiwający na wizji ludzi cierpiących na ataki paniki, rozważający przed kamerami, „czy wolno być gejem w świecie sportu”, który postanowił odpierać spotykający go hejt kolejnym, nierzadko homofobicznym hejtem, to wiarygodna osoba do przeciwdziałania językowi nienawiści?
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Rodzi się też pytanie o rolę ks. Tomasza Trzaski, również inaugurującego akcję Marty Nawrockiej w rezydencji prezydenckiej w Wiśle. Duchowny to suicydolog, od lat wspiera osoby w kryzysie psychicznym. Słusznie przypomina, że depresji nie wyleczy modlitwa, że męskie łzy nie są powodem wstydu i że statystyk samobójstw wśród dzieci i młodzieży bynajmniej nie zmniejszy milczenie, ani drwina.
Tylko czy ks. Trzaska kieruje swoją uwagę na instytucję, którą reprezentuje? Czy słyszy, jak z wielu upolitycznionych ambon w naszym kraju płyną komunikaty uprzedmiatawiające kobiety, odczłowieczające osoby w kryzysie uchodźczym lub społeczność LGBT+? A jeśli tak, to w jaki sposób realnie przeciwdziała temu postępującemu w Kościele zjawisku?
I wreszcie, chyba najważniejsze, jak do inicjatywy Marty Nawrockiej ma się postawa Karola Nawrockiego, który już jako kandydat na prezydenta zdecydował, że zablokuje rozwiązanie prawne, tak istotne dla obecnych działań jego żony? Myślę o nowelizacji ustawy dotyczącej przeciwdziałania mowie nienawiści.
Przypomnijmy — po nowelizacji w ustawie miałyby się znaleźć następujące przesłanki: przynależność narodowa, przynależność etniczna, przynależność rasowa, przynależność wyznaniowa, bezwyznaniowość, wiek, płeć, niepełnosprawność, orientacja seksualna. Nowelizację zablokował prezydent Andrzej Duda, kierując ją do Trybunału Konstytucyjnego.
Pani Marto, to mój apel
Jeśli zatem to, co Marta Nawrocka nazywa dziś swoją misją, nie jest jedynie jej PR-owską taktyką z cynicznym wykorzystaniem osób szczególnie narażonych na hejt w Polsce, to proszę ją o pomoc.
Pani Marto, niech pani porozmawia ze swoim mężem i spróbuje mu wytłumaczyć, że „swoboda wyrażania poglądów” [wypowiedź Karola Nawrockiego z programu Sławomira Mentzena] nie jest i nigdy nie powinna być uzasadnieniem dla mowy nienawiści.
Robię to we własnym imieniu, jako jawny gej, czytający dziesiątki nienawistnych komentarzy nie tylko w prywatnych wiadomościach, ale nawet pod publicznym zdjęciem z moją mamą.
Z apelem o pomoc zwracam się też w imieniu pozbawianych podmiotowości tysięcy tęczowych rodzin, wyszydzanych z pozycji państwowych urzędów osób transpłciowych, niebinarnych czy odbierających sobie życia nienormatywnych nastolatków.
Wobec powyższego zapewniam: pani prezydentowo, my także tworzymy piękną Polskę, a z naszej ciężkiej pracy płacimy podatki.
Nie wiem, kto w tej sytuacji mija się z prawdą. Prezydent Karol Nawrocki, sprzeciwiając się hejterskiej samowolce w ramach chęci przypodobania się Konfederacji? Czy Marta Nawrocka, zapewniająca o trosce dla krzywdzonych przez słowo, ale nie wspominając, że jej troska dotyczy jedynie wybranych?
Pytanie pozostawiam otwartym. Rozstrzygnie je społeczno-polityczna rzeczywistość. Zapewne już wkrótce. Niech prawa do godności i psychicznej równowagi wreszcie wystarczy dla wszystkich.