Kamil Wolnicki: Gdyby spojrzeć obiektywnie, to na starcie sezonu jesteśmy na poziomie drugiej ligi?
Adam Małysz (prezes PZN): Czemu drugiej ligi?
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Adam Małysz wprost o Polakach. Tego oczekuje
Bo Austriacy, Niemcy czy Słoweńcy w ostatnich sezonach byli lepsi.
Nie da się tego tak od razu określić. Patrząc w dwóch ostatnich sezonach na starszych zawodników, to może i tak, ale nikt nie docenia tego, że Olek Zniszczył czy Paweł Włosek mieli najlepsze sezony w życiu. Poza tym uważam, że jeśli ktoś startuje w Pucharze Świata i jest w trzydziestce, to jest w pierwszej lidze. Żeby rozmawiać o tym sezonie, który się zaczyna, trzeba poczekać na pierwsze występy. I to też nie tak, że od razu będzie jasne. Uważam, że sytuacja będzie mniej więcej ustabilizowana w okolicach Turnieju Czterech Skoczni.
Czyli zaczyna się sezon, a Polacy zaczną jak zwykle w okolicach konkursów w Engelbergu.
Oby nie. Mam nadzieję, że zaczną wcześniej, żeby nas nie straszyć.
A ty czekasz na ten sezon z optymizmem?
Tak. Patrząc na to, jak przebiegały treningi, wykonaną pracę i na atmosferę w zespole, to było dobrze. Wszystko było na najwyższym poziomie i można liczyć na bardzo dobre rezultaty. Jedyną przeszkodą dzisiaj, którą teraz widzę, jest sprzęt i kontrole. Jeśli będą takie, jak na samym początku Letniego Grand Prix, to w porządku. Może też nikt nie wymyśli niczego ukrytego. Jeśli jednak atmosfera się rozluźni i kontrole staną się pobieżne, to może być różnie. W każdym razie my jesteśmy gotowi.
Problemem dla wielu był nowy krój kombinezonów
A jak my wyglądamy pod względem sprzętowym? Boimy się tego, co mają inni czy to my będziemy wyznaczać standardy?
Nie da się wykluczyć, że ktoś coś znajdzie. Te skoki to dzisiaj też gra technologiczna. My, jako chyba jeden z pierwszych krajów, naprawdę dosyć szybko rozwiązaliśmy problem z przeszywaniem kombinezonów i ich krojem. Większość krajów miała z tym bardzo duży problem, żeby dopasować się do tego, co wymyślił FIS.
Co było tu największą trudnością?
Właśnie krój. Zmienił się, teraz rękawy muszą być wycięte dosyć wysoko pod pachą. Krok też się zmienił, trochę podniósł. Dalej nogawki, teraz mają iść wzdłuż, a nie być tak zwanym bananem. Sporo tych przeróbek. Myślę, że to dlatego u kobiet wrócono do starych kombinezonów. Tego akurat nie pochwalam, bo dla naszych dziewczyn były lepsze nowe przepisy. Stwierdzili jednak, że wtedy jest szybciej na rozbiegu i w powietrzu, a to niebezpieczne.
Kto jest dzisiaj liderem kadry męskiej?
Patrząc po skokach, to Kamil.
Pomogły mu zmiany w sztabie, znalazł na siebie nowy sposób czy to też kwestia zmiany przepisów, które bardziej mu odpowiadają?
Wszystko. Może też trochę to, że ogłosił zakończenie kariery. Ciągłe pytanie się go, kiedy to zrobi, musiało być ciężarem. Teraz jest jasne. Myślę też, że praca, którą wykonał była bardzo dobra. Kolejna sprawa to fakt, że Kamil właściwie całe przygotowania pracował z kadrą. Niby jest osobno, ale jednak mimo wszystko trenowali razem. A ta współpraca naprawdę była bardzo fajna ze wszystkich stron.
Co z resztą weteranów? Maciek Kot rozsypał się na ostatniej prostej.
Piotrek całe lato miał wzloty i upadki, ale teraz, w końcówce w Zakopanem, skakał już fajnie, choć wcześniej w Wiśle jeszcze w kratkę. Dawid podobnie, choć i jemu w Zakopanem miał całkiem przyzwoite pojedyncze skoki. No i w Zakopanem o wiele lepiej niż całe lato skakał Paweł. On chyba najbardziej borykał się z problemami związanymi ze zmianą przepisów i kombinezonów. Chodzi o to, że teraz znowu trzeba zmienić styl skakania. Zacząć trochę bardziej pchać do progu niż nabierać prędkości w powietrzu od razu po wyjściu z progu. Wróciło skakanie podobne do tego z czasów Stefana Horngachera. Paweł przy tym ucierpiał, długo zbierał się też Olek Zniszczoł.
A nasz najmłodszy zuch Kacper Tomasiak?
Kacper do ostatnich chwil trenował z Robertem Mateją i Wojtkiem Toporem i myślę, że nie stracił tego, co miał na koniec lata. Sam jestem ciekawy, co to będzie w zimie.
Adam Małysz brutalnie wprost o działaniach FIS
Zaczyna się sezon i znowu rozmawiamy o zmianach przepisów. To jest męczące dla wszystkich.
Męczące i słabe. Widać, że FIS nie za bardzo jest w stanie sobie poradzić z tym, co się dzieje. Uważam, że zamotali się bardzo z tymi restrykcjami, przepisami i tak dalej. Im więcej tego jest, tym więcej rzeczy później łatwo ominąć. Szczerze? Tam jest za mało rąk do tego, co chcą kontrolować, dlatego w efekcie często robią to bardzo powierzchownie.
Jak zaczynają kontrolę na ostro, to wielu skoczków trzeba wycinać.
Podczas pierwszych konkursów było trzech kontrolerów, ale oni zimą rozjadą się po Pucharach Kontynentalnych i FIS, więc ja właściwie nie wiem, jak to będzie wyglądało. Zostaje Mathias Hefele, który znów będzie sam. Będzie dobierał kogoś z danego regionu czy miasta, w którym są rozgrywane zawody, czy jak to w ogóle będzie wyglądało? Nie mam zielonego pojęcia jak oni do tego podejdą. Powinni profesjonalnie, tak jak na samym początku, gdy trzy osoby sprawdzały wszystko i prawie każdego. Widzieli sami, że nie jest dobrze, skoro pojawiło się tyle dyskwalifikacji. Zobaczymy jak to będzie wyglądało teraz podczas Pucharów Świata. Pojawiły się żółte i czerwone kartki, są więc straszaki, ale chciałbym przede wszystkim, żeby nie skończyło się na tym, że ucierpią przede wszystkim słabsze kadry i mniejsze kraje, a nie ci, którzy naprawdę kombinują.
FIS nie stać na to, żeby trzech ludzi na stałe sprawdzało skoczków? I to po roku, w którym mieliśmy gigantyczny skandal z oszustwem sprzętowym?
Widocznie nie stać, skoro tego nie ma. Chyba, że w międzyczasie kogoś zatrudnili, choć nic o tym nie słyszałem. Wydaje mi się, że prędzej będą się podpierali ludźmi, których spotkają na miejscu.
Czyli przyjadą na konkurs w Polsce i wezmą sobie kogoś do pomocy dopiero u nas?
Może się tak wydarzyć.
To nie jest poważne.
Prawda, to nie jest poważne. Nie chcę przesądzać, jak będzie, ale niestety wszystko zmierza w taką stronę. Tak, jak mówię, w Courchevel, gdzie zaczynał się cykl LGP było dobrze, a później mi opowiadali, że wszystko zaczynało wyglądać po staremu. Jedna osoba, sprawdzanie wyrywkowe… Poczekajmy, wtedy zobaczymy, jak to wygląda w rzeczywistości.
Adam Małysz wskazał swojego faworyta sezonu
To powiedz mi o sporcie, w kim widzisz faworyta?
Jeśli chodzi o skoczków z innych krajów, to wskaże Ryoyu Kobayashiego. Zimą skakał fajnie, latem wcale nie było gorzej. Wypracował sobie technikę, która się sprawdza i to niezależnie od sprzętu. Jest w stanie bardzo szybko się dostosować do zmian. Groźni będą Austriacy. Daniel Tschofenig czy Jan Hoerl nic nie stracili. Zobaczymy, co z Norwegami… Liczę na naszych. Może Kacper zrobi show? Z drugiej wielokrotnie prosiłem wszystkich, żeby nie napędzać presji wokół niego. Niech on spokojnie popracuje i wejdzie w odpowiedni rytm.
Jesteś w stanie realnie sobie wyobrazić Polaków na podium? Czy na razie mówimy o tym, żeby wchodzić do drugiej serii, walczyć o dziesiątkę i iść krok po kroku?
Nie no, na pewno liczymy na podium. Po to się trenuje, żeby skakać i dolatywać do miejsc na podium. Stać na to każdego z naszych chłopaków. I nie mówię tylko o tych starszych, bo to wiemy, robili to wielokrotnie. Z kolei Olek robił to dwa lata temu, a Paweł przed rokiem. Teraz dochodzi Kacper, a mamy jeszcze grupę fajnych juniorów.