Łukaszowi Piszczkowi od lat wróżona jest duża kariera trenerska. Jeszcze w trakcie jego kariery piłkarskiej wielu wierzyło, że ma on predyspozycje, by kiedyś zostać dobrym szkoleniowcem. Jak dotąd nie dostaliśmy jeszcze żadnej weryfikacji tych przewidywań na poziomie centralnym. Były reprezentant Polski prowadził jedynie rodzinny LKS Goczałkowice-Zdrój w III lidze, a także spędził nieco ponad pół roku jako asystent Nuriego Sahina w Borussii Dortmund. 

Zobacz wideo Kosecki ostro o piłkarzach Legii: Na niektórych z was się nie da patrzeć

Chłodne powitanie dla Piszczka. I od rywali, i od pogody

Nadszedł w końcu czas na pierwsze poważne wyzwanie. Piszczek rzucił się na bardzo niespokojne wody. GKS Tychy jest w kryzysie. Tyszanie latem stracili wielu kluczowych graczy (m.in. Julian Ertlhalter, Marko Dijaković, Jakub Budnicki, Bartosz Śpiączka). Trener Artur Skowronek nie był w stanie tego ułożyć na nowo, a GKS w ostatnich dziesięciu meczach ligowych zdobył tylko 1 punkt! Uporządkować ten bałagan ma właśnie Łukasz Piszczek. 

Na dzień dobry tyszanie pojechali do Stali Rzeszów, która radzi sobie bardzo przyzwoicie. Przed tą kolejką byli na 6. miejscu, świeżo po zwycięstwie na wyjeździe z Wieczystą Kraków (2:1). W tym meczu szybko pokazali GKS-owi, że o punkty łatwo nie będzie. Wszak już w 8. minucie precyzyjne dośrodkowanie w pole karne na gola głową zamienił Jonathan Junior. Zafundował tym samym Piszczkowi chłodne powitanie z I ligą. Pogoda zresztą wcześniej zrobiła to samo, bo było nawet ryzyko, że mecz się nie odbędzie z uwagi na intensywne opady śniegu. 

Szybka odpowiedź, a potem doskonała postawa… na linii bramkowej 

Szczególnie długo gospodarze się jednak nie nacieszyli. Już w 18. minucie w polu karnym Stali piłkę głową zgrał Daniel Rumin, a futbolówkę do siatki z najbliższej odległości skierował Jakub Tecław. VAR sprawdzał jeszcze, czy nie było gdzieś pozycji spalonej, ale w żadnym momencie akcji o takowym mowy nie było. Dzięki temu trafieniu do przerwy mieliśmy remis, jako że więcej goli nie ujrzeliśmy. GKS był blisko, ale mocne uderzenie Damiana Kądziora z rzutu wolnego świetnie wybronił Marek Kozioł.

W drugiej połowie tyszanie okazali się niezwykle skuteczni w… wybijaniu piłki z linii bramkowej. Najpierw w 62. minucie zrobił to Oliver Stefansson, a w 75. minucie Tecław wręcz cudem zablokował strzał oddany przez Filipa Wolskiego. Być może GKS miałby mniej kłopotów, gdyby kończył ten mecz w komplecie. Ale tak nie było. Zawdzięczają to wyjątkowo głupiej czerwonej kartce.

Bardzo, ale to bardzo głupia czerwona kartka i porażka. Piszczek ma wiele do posprzątania

W 70. minucie Marcel Błachewicz padł w polu karnym po starciu z obrońcą. Sędzia jednak nie wskazał na 11. metr. Wyciągnął żółtą kartkę, którą pokazał skrzydłowemu tyszan. A że to była jego druga, to we wręcz niepoważny sposób musiał opuścić boisko. Łukasz Piszczek aż nie dowierzał. Prawdopodobnie w decyzję sędziego o żółtej kartce, bo sytuacja była sporna. Jednak gdyby okazało się jednak, że zaszokowało go zachowanie jego zawodnika, też nie byłoby zdziwienia.

Co gorsza dla GKS-u, tyszanie za to zapłacili. W 84. minucie Jakub Kucharski opanował piłkę przed polem karnym, ograł Mamina Sanyanga i z ok. 25. metra uderzył idealnie tuż przy słupku. Fantastyczny gol! Gol równie piękny, co zwycięski. Na ten cios osłabiony GKS nie był w stanie odpowiedzieć. W dodatku w doliczonym czasie gry czerwoną kartkę zobaczył Tobiasz Kubik i goście skończyli w dziewiątkę. Łukasz Piszczek nie dał rady odmienić od razu postawy tyszan, którzy nie wygrali już jedenastego ligowego meczu z rzędu. Stal wygrała i jest na 6. miejscu w ligowej tabeli.

Stal Rzeszów – GKS Tychy 2:1 (Jonathan Junior 8′, Kucharski 84′ – Tecław 18′)  

Najnowszy Magazyn.Sport.pl już jest! Polscy skoczkowie zaczynają sezon olimpijski, a eksperci Sport.pl opisują różne konteksty nadchodzącej rywalizacji. Pogłębione analizy, komentarze, historie i kapitalne wywiady przeczytasz >> TU.