Po meczu z Lechią Gdańsk w strefie mieszanej jeden z dziennikarzy zapytał Bartosza Kapustkę, czy w głowach piłkarzy Legii Warszawa pojawia się już wizja gry w Betclic 1. Lidze. Kapitan odpowiedział stanowczo, że nie, choć trudno nie zauważyć, iż warszawianie niebezpiecznie zbliżają się do dna. W starciu z ostatnią w tabeli Lechią legioniści wydarli punkt i to gdańszczanie mogą czuć niedosyt po meczu w stolicy.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

W Legii zła passa trwa w najlepsze, a kibice coraz częściej pytają, co musi się wydarzyć, aby sytuacja uległa poprawie. Impulsem ma być nowy trener, bo pod wodzą Inakiego Astiza drużyna nie zrobiła kroku naprzód. Hiszpan średnio zdobywa pół punktu na spotkanie. Praca byłego stopera w roli pierwszego trenera niedługo dobiegnie końca. Coraz bardziej wydaje się, że pytaniem nie jest już, „czy” Marek Papszun obejmie Legię, lecz „kiedy”.

Inaki AstizInaki Astiz (Foto: PIOTR KUCZA/FOTOPYK/NEWSPIX.PL / NEWSPIX.PL / newspix.pl)Legia Warszawa nie zasługiwała na punkt

Warszawianie nie wygrali żadnego z sześciu ostatnich meczów, smaku zwycięstwa nie zaznali od ponad miesiąca. W PKO BP Ekstraklasie za to na wygraną czekają od końcówki września, gdy 1:0 pokonali Pogoń Szczecin. W tym czasie Wojskowi mierzyli się nie tylko z ligową czołówką. Spotkania z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza (1:2) czy z Lechią miały stać się okazją do odbudowania drużyny — pod względem mentalnym i punktowym. Tymczasem niemal na półmetku sezonu Legia ma zaledwie dwa punkty przewagi nad 16. w tabeli zespołem z Niecieczy, a nad Piastem Gliwice i gdańszczanami tylko cztery.

— Nie możemy się cieszyć z tego punktu — komentował po meczu Kapustka, strzelec gola, który miał także asystę. To po jego podaniu do wyrównania doprowadził Wojciech Urbański. — My nie potrafimy się cieszyć, to jest dobre uzasadnienie tego, co się tutaj dzieje. Remis w całym rozrachunku jest lepszy niż porażka, jednak rozegraliśmy słaby mecz. Lechia miała więcej sytuacji, by zamknąć to spotkanie i podwyższyć prowadzenie. To jest smutne, ale nie wiem, czy ten punkt do końca nam się należy — dodał Kapustka.

Lechia w Warszawie była zespołem lepszym. W pierwszej połowie gdańszczanie oddali cztery celne strzały, a legioniści tylko jeden. Po końcowym gwizdku sędziego ta statystyka wzrosła już wyłącznie o strzały celne, które dla obu drużyn kończyły się golami. Dlatego jeżeli można za coś warszawian pochwalić, to za skuteczność. Nie Milety Rajovicia, bo duński snajper na gola z akcji czeka już ponad 900 minut. Legia nie marnowała okazji, bo za wiele ich sobie nie stworzyła. Nie miała pomysłu, jak przebić się przez defensywę rywali, a jedyną reakcją Astiza w przerwie była zmiana stronami Kacpra Chodyny i Ermala Krasniqiego, co jedynie osłabiło lewą flankę w grze defensywnej.

Lechia jednak mogła kilka razy rozstrzygnąć sprawę. Stuprocentową okazję miał Tomaš Bobček, niezły strzał głową oddał Maksym Diaczuk, Bohdan Wjunnyk trafił w poprzeczkę, a Matuš Vojtko w słupek. Niech o fatalnej postawie Legii w tym meczu świadczy fakt, że to kibice z innych trybun niż Żyleta czasami intonowali negatywne przyśpiewki i gwizdy pod adresem piłkarzy warszawian. Fani mieli po prostu dosyć.

Legia WarszawaLegia Warszawa (Foto: PIOTR KUCZA/FOTOPYK/NEWSPIX.PL / NEWSPIX.PL / newspix.pl)Najgorszy scenariusz

W Legii wszystko dzieje się za późno i nikt nie wyciąga wniosków. Aktualna sytuacja wygląda bardzo podobnie do tej z 2021 r., która miała być tylko wypadkiem przy pracy. Później miał nastąpić sezon przejściowy, a potem wszystko powinno wrócić do normy. Tak się nie stało. Schemat tamtych rozgrywek powrócił jak bumerang, bo gdy Wojskowi ponownie niebezpiecznie zmierzają w kierunku strefy spadkowej, w gabinetach ważą się losy nowego szkoleniowca warszawian. Marek Papszun ma zostać trenerem Legii, a żadna ze stron tych spekulacji nie dementuje. Przed meczem Rakowa Częstochowa z Piastem (1:3) dziennikarze zadawali pytania trenerowi na temat zmiany barw. Zamiast ucięcia spekulacji usłyszeli stwierdzenie: „Na dziś jestem trenerem Rakowa”.

Dla władz Legii bardzo ważne jest jednak, aby szkoleniowiec w klubie pojawił się jak najszybciej, a najlepiej na dniach, jednak wydaje się, że Raków stara się swojego trenera zatrzymać do końca roku. Pozostawienie Astiza w roli szkoleniowca na kilka tygodni jest dla Legii o tyle niewygodne, że przed nią trudny okres.

Legia rozegra jeszcze trzy mecze ligowe i w Lidze Konferencji. W najgorszym wypadku Wojskowi przerwę zimową spędzą w strefie spadkowej, a wiosną zespół nie weźmie udziału w europejskich pucharach. Nie jest to wizja odległa, w końcu Legia zagra jeszcze ze świetnie dysponowanym ostatnio Motorem Lublin i dwukrotnie z Piastem Gliwice, który po zmianie szkoleniowca radzi sobie znacznie lepiej. W Lidze Konferencji czekają ją starcia ze Spartą Praga, Noah Erywań i Lincoln Red Imps, a przypomnijmy, że dotychczas na europejskich boiskach Legia z trzech meczów wygrała tylko jeden.

Ważne tygodnie

Co ciekawe, jeżeli władze Legii i Rakowa doszłyby do porozumienia korzystniejszego dla warszawian, to Papszun w tej rundzie dwukrotnie zagrałby ze Spartą jako trener różnych klubów. Za pierwszym razem jako szkoleniowiec Rakowa bezbramkowo zremisował w Pradze.

Legia jest zdeterminowana w walce o Papszuna, bo wie, że w końcówce roku może wiele stracić. Papszun gwarancji sukcesu nie daje, ale powiew świeżości i nowe spojrzenie już tak. Astiz powiela wiele schematów Edwarda Iordanescu, nie wszedł do zespołu z autorskim pomysłem. Miał mało czasu, ale brakuje mu doświadczenia, w końcu nigdy samodzielnie nie prowadził żadnego zespołu.

W Legii powinni żałować pożegnania Kosty Runjaicia wiosną 2024 r. Mówił o tym między wierszami Radovan Pankov po meczu z Lechem Poznań (0:0). Wówczas legioniści zrezygnowali z doświadczonego szkoleniowca i nie dali mu w pełni poradzić sobie z kryzysem. Dziś warszawianie są w znacznie większym dołku i nie wyprowadzi ich z niego Astiz.

Papszun stołecznemu klubowi może pomóc. To trener z warsztatem i doświadczeniem, któremu dodatkowo Legia nigdy nie była obojętna. W przeszłości stał na sektorze z kibicami warszawian, jeździł na wyjazdy i sentymentu do Wojskowych nigdy nie ukrywał.