Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Już miesiąc po urodzeniu dziecka wróciła pani do treningów. Dlaczego tak szybko?

Elżbieta Wójcik, piąta pięściarka igrzysk w Paryżu: Byłam wściekła, gdy prezydent Andrzej Duda nie podpisał nowelizacji ustawy o sporcie, która zawierała także przepisy chroniące zawodniczki w ciąży. Już wtedy dotarło do mnie, że zamiast spokojnie dochodzić do zdrowia po porodzie i cieszyć się noworodkiem, będę musiała jak najszybciej wracać do treningów. Po prostu nie było mnie stać, by pozwolić sobie na zmniejszenie stypendium o połowę.

Jak to wyglądało w praktyce?

Jest mi smutno, nawet gdy o tym wspominam, bo gdy Pola miała zaledwie miesiąc, musiałam zabrać ją z domu i pojechałyśmy na obóz do Gostynia. To nie jest normalne macierzyństwo. Nie rozumiem, dlaczego jako zawodniczka nie mogę być potraktowana w moim kraju jak normalna kobieta. Przecież sport to nasza praca i nie powinno być tak, że przez poród odbiera się nam prawa, które mają inni obywatele.

ZOBACZ WIDEO: Będzie wielki hit? Pada nazwisko Materla, mistrz olimpijski nie mówi „nie”

Każda kobieta w Polsce ma zapewnione 20 tygodni urlopu macierzyńskiego, w czasie którego pobiera 100 procent zasiłku, czyli średnie wynagrodzenie z ostatnich 12 miesięcy. Reprezentantki Polski mogą liczyć na 50 procent stypendium i to tylko przez pół roku.

Nie można o tym mówić inaczej, jak o ogromnej niesprawiedliwości. Akurat miałam to szczęście, że mój poród odbył się bez żadnych komplikacji, a lekarze nie widzieli przeciwskazań, bym mogła szybko wrócić do treningów. Współczuję jednak każdej dziewczynie, która ze względu na jakieś problemy zdrowotne zostanie potraktowana tak niesprawiedliwie i będzie musiała martwić się o utrzymanie.

Stypendium za piąte miejsce na igrzyskach olimpijskich wynosi 6,9 tysiąca złotych. Po porodzie miała pani dostawać niecałe 3,5 tysiąca złotych brutto…

Naprawdę nie chodzi o to, że jestem roszczeniowa. Nie oczekuję wiele, ale z perspektywy czasu uważam, że po urodzeniu dziecka każdej kobiecie należą się przynajmniej trzy miesiące przerwy. Chciałabym mieć ten czas, by spędzić go z córką i po prostu odpocząć. Nie mogłam tego zrobić, bo musiałam się martwić o pieniądze. Poza stypendium mam tylko pensję w wojsku, a po urodzeniu dziecka koszty życia znacząco wzrosły.

Jakie warunki musiała pani spełnić, by znów otrzymywać stypendium w pełnej wysokości?

Musiałam pojechać na badania i zadeklarować chęć powrotu do normalnych zajęć. Dokładnie po miesiącu od porodu pojechałam na obóz z reprezentacją.

Brzmi absurdalnie, zwłaszcza że w najbliższym czasie nie ma żadnych kluczowych zawodów, do których musiała się pani aż tak bardzo spieszyć.

Dlatego czas mówić otwarcie o tym, że tak naprawdę przez chęć powiększenia rodziny zawodniczkom w Polsce po prostu odbiera się pieniądze, które im się należą. Nie rozumiem, dlaczego jako piąta zawodniczka ostatnich igrzysk olimpijskich nie mam prawa do pełnego stypendium, choćby przez kilka miesięcy po porodzie. To nie jest normalne traktowanie. Zawodniczki są traktowane gorzej niż inne kobiety.

Ktoś może powiedzieć, że skoro nie kontynuujecie karier w okresie po porodzie, to nie należą się wam pieniądze.

Ale w życiu sportowca są też kontuzje i choroby, a jakoś wtedy mamy prawo do stypendium pełnej wartości. Tylko z ciążą jest problem. Nikt nie bierze pod uwagę, że powrót do treningów po ciąży jest dużo trudniejszy niż do pracy biurowej. Wymaga indywidualnego podejścia, a nie pośpiechu. Mam wrażenie, że w Polsce nikt tego nie bierze pod uwagę. To bardzo niesprawiedliwe.

Jak udaje się pani łączyć opiekę nad dzieckiem z częstymi wyjazdami na zgrupowania?

Jedyny plus szybkiego powrotu do treningów jest taki, że dość szybko Pola przyzwyczaiła się do nowych warunków, a ja zobaczyłam, że tak też da się funkcjonować. Staram się jeździć na wszystkie obozy, bo chcę wrócić do wysokiej dyspozycji.

Nie ma problemów z opieką nad dzieckiem?

W miejscach zgrupowań po prostu szukam niani, która może zająć się dzieckiem, gdy jestem na treningu. Wtedy jadąc na trening, podrzucam Polę niani, a wprost z hali treningowej jadę odebrać. Dobrze, że dziecko nie boi się obcych ludzi.

Kadra bokserska trenera Tomasza Dylaka jest niezwykle młoda, a większość koleżanek jest młodsza od pani o 7-10 lat. Jak reagują na Polę?

Odkąd mam dziecko, moje życie towarzyskie w reprezentacji dość mocno ucierpiało. Poza halą treningową nie mam kiedy spokojnie porozmawiać z koleżankami, bo przez większość czasu siedzę w pokoju z małą. Cieszę się jednak, że mam młodszą konkurencję, bo dzięki temu chcę być jeszcze lepsza. Młodzież naciska, ale ja się nie poddaję i chcę jechać na następne igrzyska.

Jak wygląda pani powrót do formy po porodzie?

O dziwo jest bardzo dobrze. Bałam się, że rozpoczęcie treningów będzie dużo trudniejsze. Dostałam dodatkową motywację w postaci córki i chciało mi się iść na trening nawet bardziej niż przed ciążą.

Były problemy z dyspozycją?

W czasie ciąży przytyłam jedynie 10 kilogramów, a przez ostatnich kilka miesięcy z Polą w brzuchu czułam się bardzo dobrze. Śmieje się, że chyba jestem stworzona do rodzenia dzieci. Zostały mi do zrzucenia jeszcze trzy kilogramy. To jednak szczegół. Za mną już sześć miesięcy treningów i uważam, że jak na ten moment sezonu, to moja forma może być nawet lepsza niż w poprzednich latach.

Jest coś, co sprawia szczególne problemy?

Wciąż trudności sprawiają mi ćwiczenia na mięśnie brzucha, bo jednak ich odbudowa zajmuje nieco więcej czasu. Nie czuję jednak wielkiej presji. Mamy jeszcze trochę czasu do najważniejszych imprez.

Kiedy pierwsze zawody?

Chcę wystartować już w grudniu w mistrzostwach Polski. Jadę tam po złoto. Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.

Wiemy, że trener Dylak nie ma litości dla swoich podopiecznych. Jak wygląda wasza współpraca po urodzeniu dziecka?

Z trenerem faktycznie jest bardzo ciężko, ale dajemy sobie radę, bo widzimy efekty. Nasza relacja z trenerem jest trudna, bo daje nam mocno w kość. Po porodzie nabrałam jednak do tego dystansu, bo poród jest trudniejszy niż nawet najtrudniejsze treningi. Już nigdy nie będę narzekała na przygotowania, czy konkretne ćwiczenia.

Tuż po konferencji prasowej, na której ogłoszono wsparcie dla zawodniczek w ciąży i wypłatę 50 tysięcy złotych, zapytała pani prezesa PKOl Radosława Piesiewicza, czy premia należy się także na drugie dziecko. Skąd to pytanie?

Chciałabym, by Pola nie była sama i miała rodzeństwo. Oczywiście trochę się tego obawiam, bo Pola jest bardzo grzecznym dzieckiem, a większe problemy są zawsze przy drugim. Na razie jednak skupiam się na przygotowaniach do igrzysk w Los Angeles, a powiększaniem rodziny zajmę się tuż po nich.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty