– Na pewno lekko tego nie przeżywają, skoro umieszczono je w takich warunkach, gdzie mają godzinę spaceru, jak gdzieś w więzieniu – mówi Jerzy Kałuża, dziadek dzieci.

 

1 listopada pani Natalia ze Szczecina razem ze swoją mamą i trojgiem dzieci wybrała się do Berlina – do cyrku. Chwilę po przekroczeniu granicy autobus został zatrzymany przez niemieckich pograniczników. Wówczas okazało się, iż kobieta jest poszukiwana listem gończym. Jej mieszkający w USA mąż powiadomił bowiem prokuraturę, iż pani Natalia uprowadziła ich wspólne dzieci.

 

– Przy kontroli dowodów osobistych powiedzieli, że musimy wysiąść. Usłyszałam, że ja mogę jechać, ale córka i jej dzieci wysiadają. Też wysiadłam. Ten najstarszy chłopczyk był przestraszony, on jest bardzo wrażliwy. Malutki tulił się do mamy cały czas, dziewczynka również się bała, bo to była wielka niewiadoma – mówi Maria Kałuża, matka pani Natalii.

Polka i jej dzieci zatrzymane w Niemczech. Kobieta trafiła do aresztu

Mimo tłumaczeń i przedstawienia stosownych dokumentów pani Natalia została zatrzymana i osadzona w niemieckim areszcie ekstradycyjnym. Troje jej dzieci zostało umieszczonych w ośrodku opiekuńczym. Są tam do dziś. Babcia dzieci chciała je zabrać, nie były bowiem ścigane.

 

– Oni powiedzieli, że nie, to już nie my, to nie nasza sprawa. Musi to rozstrzygnąć sąd, a sąd tego to dzisiaj nie rozstrzygnął. Obce środowisko, język niemiecki wokół, dzieci nie wiedzą, co się z mamą dzieje, gdzie pojechała. Martwią się o nią strasznie, nie mają żadnej informacji, mama nie może do nich zadzwonić – podkreśla w rozmowie z „Interwencją” Maria Kałuża.

 

ZOBACZ: Wyszła po bułki i zaginęła. Podczas poszukiwań wypompowali wodę ze stawu

 

– To jest trzeci tydzień, dzieci straciły mnóstwo nauki, nie chodzą na piłkę, na judo… A teraz są zamknięte jak w więzieniu. Dlaczego dzieci są w więzieniu? – pyta Kamila Wójcik, koleżanka zatrzymanej pani Natalii.

 

12-letnia córka pani Natalii uczęszcza na zajęcia taneczne. Jej koleżanki planowały pikietę w Niemczech w tej sprawie. – Pierwsza myśl dziewczynek była, że po prostu tam pojadą pod ten ośrodek i będą protestować, żeby te dzieci wróciły. Żeby błagać Jugendamt, który zajmuje się tymi dziećmi. Nadal chcą to zrobić – tłumaczy Barbara Nocel, koleżanka pani Natalii.

„Sąd w Polsce nie zgodził się na wydanie pani Natalii władzom amerykańskim”

Do zatrzymania pani Natalii doszło na skutek wydania międzynarodowego listu gończego przez prokuraturę w Kalifornii. Kobieta została oskarżona o uprowadzenie trojga swoich dzieci, których ojcem jest jej mąż – mieszkający w USA obywatel Mali.

 

– On był sportowcem, judo trenował. Najpierw wyjechał do Nowego Jorku, a potem wyjechał do Kalifornii. No i ona po prostu za nim. I w okresie pandemii nasza córka przyjechała tutaj. Postanowili, że ona przyjedzie pierwsza z dziećmi, a on dojedzie. Nie przyjechał, zmienił zdanie i potem zaczął się domagać powrotu dzieci – twierdzi Maria Kałuża, babcia dzieci.

 

ZOBACZ: Interwencja policji zakończyła się tragedią. Nie żyje 39-latek

 

– Ona postanowiła zostać w Polsce. Cała gehenna z jej punktu widzenia zaczęła się pięć lat temu. Po pierwsze poprzez wytoczenie sprawy karnej w USA przez prokuraturę w Kalifornii, w wyniku czego doszło do wniosku o ekstradycję, który polski sąd rozpoznawał. Sąd w Polsce nie zgodził się na wydanie pani Natalii władzom amerykańskim – tłumaczy adwokat Michał Lizak, pełnomocnik pani Natalii.

 

Jak informuje Konrad Kujawa, sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie, instytucja ta stwierdziła, że „w postępowaniu pani Natalii nie było znamion popełnienia polskiego przestępstwa”. – (Sąd) wykluczył możliwość uprowadzenia dziecka, a wziął pod uwagę po pierwsze to, że pani jest biologiczną matką dzieci, a jej władza rodzicielska nie została ograniczona ani nie została jej pozbawiona – wskazuje.

Polka i dzieci zatrzymane w Niemczech. W tle walka o prawa do opieki

Sędzia nadmienia, iż „postępowanie o wydanie dzieci, które toczyło się z konwencji haskiej, zostało umorzone”. – Po trzecie: postępowanie przed polskim prokuratorem także zostało umorzone. I po czwarte: w sprawie o rozwód, która toczy się przed polskim Sądem Okręgowym w Szczecinie, sąd wydał postanowienie zabezpieczające i ustalił miejsce pobytu dzieci przy matce na czas trwania procesu rozwodowego – wylicza Konrad Kujawa.

 

Niezależnie od stanowiska polskiego sądu, to strona niemiecka podejmie decyzję o ewentualnej ekstradycji pani Natalii i o dalszym losie jej dzieci. Wszyscy troje mają podwójne, polsko-amerykańskie obywatelstwo. Rodzina jest w tej chwili przetrzymywana, jak twierdzą prawnicy, bez postanowienia sądu w niemieckiej placówce opiekuńczej.

 

– Pierwszym stanowiskiem organu, jak żeśmy się włączyli do tej sprawy, było stanowisko takie, że w ciągu kilku dni dzieci zostaną wydane babci. Natomiast w sprawę najwyraźniej mocno włączył się ojciec – mówi Krzysztof Peśla, niemiecki pełnomocnik pani Natalii.

 

Ojciec dzieci przyleciał do Niemiec. Ekipie „Interwencji” udało się z nim porozmawiać:

 

Reporter: Czy lepiej, żeby dzieci przebywały tutaj, czy żeby poszły do babci?

Ojciec: Nie potrafię na to odpowiedzieć. Przyjechałem tu specjalnie z Ameryki. To nie jest sytuacja, w jakiej ktokolwiek chciałby się znaleźć.

Reporter: A dzieci? Są tu od trzech tygodni…

Ojciec: Nie wiem, co będzie jutro. Nie mieszkam w Polsce. Troje nastolatków… Czy babcia może się z nimi zająć?

Bliscy pani Natalii zorganizowali pikietę. Chcieli zwrócić uwagę szefa MSZ

– Ja w ogóle nie rozumiem, jak Jugendamt sobie uzurpuje prawo, że on może decydować o obywatelach polskich, że on będzie rozstrzygał, czy te dzieci oddać ojcu, czy oddać matce, albo mi, skoro matka jest zamknięta – komentuje Maria Kałuża, babcia dzieci.

 

„Przede wszystkim należy jasno podkreślić, że dzieci nie są w ośrodku poprawczym dla nieletnich, lecz w miejscu, gdzie są pod opieką. Należy również wyjaśnić, że zgodnie z Kodeksem Socjalnym przyjęcie opieki odbywa się bez nakazu sądowego” – brzmi fragment oświadczenia rzecznika prasowego powiatu Vorpommern-Greifswald.

 

Materiał wideo „Interwencji” dostępny tutaj.

 

W ostatni piątek w Szczecinie pojawił się minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Rodzina i przyjaciele pani Natalii i jej dzieci zorganizowali pikietę, chcąc zdobyć uwagę ministra. Dopiero 8 stycznia niemiecki sąd ma zdecydować o tym jaki będzie dalszy los dzieci. Jeżeli dojdzie do ekstradycji pani Natalii, może jej grozić nawet dziewięć lat więzienia.

 

– Nasz konsulat jest w kontakcie i z Ministerstwem Sprawiedliwości, i z rodziną, ale też z lokalnymi władzami niemieckimi, więc tutaj jest praca naszego wydziału konsularnego. To wszystko musi odbywać się w ramach prawa – mówi Maciej Wewiór, rzecznik MSZ.

 

– No na razie nie widzę, żeby państwo polskie nam pomagało. Jest niezainteresowane – uważa Maria Kałuża, babcia dzieci. Jak dowiedziała się ekipa „Interwencji”, polski konsul skontaktował się z panią Natalią.

 

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni


wka
/ „Interwencja”

Czytaj więcej