Kto by się spodziewał, że pierwsze miejsce w czołowej dziesiątce zawodów w skokach tej zimy dadzą nam nasze panie? To nie tak, że wyskoczyły znikąd – zwłaszcza Anna Twardosz od jakiegoś czasu prezentuje naprawdę dobrą formę i była coraz bliżej podobnych rezultatów. Ale że aż dwie zawodniczki – zarówno Twardosz, jak i Bełtowska – znajdą się w czołowej „15” i pobiją swoje życiowe wyniki w Pucharze Świata?

Twardosz po raz pierwszy w karierze znalazła się w Top10 i zajmując dziesiąte miejsce, przebiła wynik z zeszłego roku z Ljubna – 15. pozycję. Za to 14. w Falun Bełtowska do tej pory punktowała tylko raz – w Lake Placid, gdzie kilka miesięcy temu zajęła 28. miejsce. Konkurs na normalnej skoczni w Falun już przeszedł do historii polskich skoków.

Zobacz wideo Norwegowie chcą wojny w skokach! Od razu ruszyli z oskarżeniami

Rekord polskich skoczkiń. 44 punktów w jednym konkursie jeszcze nie było

Twardosz to pierwsza Polka w Top10 zawodów Pucharu Świata od 2 lutego 2020 roku, kiedy najlepsze w historii polskich skoków kobiet szóste miejsce w Oberstdorfie zajęła Kinga Rajda. Od tamtej chwili minęło dokładnie 2126 dni.

I dość symbolicznie Twardosz wyprzedziła właśnie Rajdę w klasyfikacji wszech czasów – ma w niej 141 punktów, o trzy więcej niż zawodniczka, która skończyła karierę w 2023 roku.

Wynik Twardosz i Bełtowskiej to także rekord punktowy polskiej kadry w jednym konkursie. 40 punktów Rajdy z Oberstdorfu zastępują 44 punkty naszego duetu z Falun. Wynik, o którym do tej pory nawet nie próbowaliśmy marzyć. Zwłaszcza ze scenariuszem, w którym osiągają go dwie nasze skoczkinie.

– 44? Fajna liczba – śmieje się w rozmowie ze Sport.pl asystent trenera kadry polskich skoczkiń, Stefan Hula. Wraz z prowadzącym zespół Marcinem Bachledą wykonali świetną pracę, żeby nasze zawodniczki miały możliwość osiągania życiowych wyników. – Cieszymy się, ale podkreślę, że to wszystko zasługa dziewczyn – wskazuje Hula.

Sędziowie nie doceniają Twardosz. Bełtowska zupełnie zmieniła podejście do zawodów

Szkoleniowiec tłumaczy nam też, że wraz z Bachledą nie byli pewni, czy zawodniczkom w ogóle uda się poskakać w piątek. Przed zawodami odwołano kwalifikacje i przesunięto start konkursu o pół godziny ze względu na trudne warunki. – Tam naprawdę mocno wiało i nie wiedzieliśmy, czy to wszystko się odbędzie. Brawo dla dziewczyn za koncentrację i wytrwałość przez cały dzień. I utrzymanie się w dobrej dyspozycji, co przełożyło się na naprawdę dobre skoki. Praca, którą wykonaliśmy i to, jak dziewczyny były przygotowane do tych zawodów, zaprocentowało – przyznaje Hula.

– Ania pokazywała się z dobrej strony już w Lillehammer. Prawie trafiła do najlepszej „15” przy swoich gorszych skokach. Tu może trochę brakowało do rewelacji, ale było lepiej na skoczni i już mamy miejsce w najlepszej dziesiątce – dodaje.

Twardosz, zwłaszcza na mniejszych obiektach, traci na punktach za styl. To o tyle dziwne, że w tym elemencie coraz bardziej się poprawia. Zarówno lot, jak i telemark w Falun wyglądały u niej całkiem dobrze. Często lepiej niż u bardziej doświadczonych, znanych skoczkiń, które dostawały wyższe noty i lądowały wyżej w klasyfikacji zawodów. Może sędziowie nie zapamiętali sobie jeszcze jej nazwiska? A może nie dotąd nie imponowały odległości, które osiągała? To dwa aspekty, na które niestety nadal patrzą oceniający zawodników i zawodniczki w skokach. – Chyba jeszcze musimy poczekać na lepsze noty. Wiemy też, jak to jest z ocenianiem telemarku, zwłaszcza u dziewczyn – zwraca uwagę Stefan Hula.

Styl nie wygląda jeszcze najlepiej u Poli Bełtowskiej. – Brakuje tu jeszcze dobrego telemarku i będzie miała naprawdę super wyniki. Już na inauguracji była blisko „30”, a tu pokazywała naprawdę fajne skoki. Co się zmieniło? Jej nastawienie. Ma bardzo dobre podejście teraz w przypadku zawodów. Pokazała to już w Lillehammer. Widać w niej chęć i walkę. Jest zmotywowana, żeby oddawać jak najlepsze skoki. Dla nas to jest najważniejsze – ocenia Hula.

Sukces tuż przed zawodami w Polsce. Ale w Wiśle tłumów pod skocznią raczej nie będzie

– Każde takie zawody będą im tylko dodawały pewności siebie. Ze skoku na skok jest lepiej, a takie wyniki pozwalają podejść do kolejnych zawodów spokojniej, wiedząc, że zdobyło się już punkty i było wysoko – przekazuje nam trener. – Jeżeli dziewczyny przekładają swoje skoki z treningów na zawody, to widzimy, że to procentuje i wynik jest w porządku. Tylko tego oczekujemy. Chcemy, żeby skakały swoje, bo wiemy, że to wystarcza na naprawdę dobre miejsca – podsumowuje Hula.

Przed Polkami w Falun jeszcze zawody na dużej skoczni. Konkurs zaplanowano na godzinę 10:15 w sobotę, a kwalifikacje rozpoczną się o 18 już w piątek. Potem rywalizacja przeniesie się do Polski. W czwartek i piątek konkursy w Wiśle, na skoczni imienia Adama Małysza.

Ze względu na to, że to zawody w środku tygodnia trudno liczyć na tłumy kibiców pod obiektem w Beskidach. Z PZN słychać, że sprzedaż do tej pory nie szła najlepiej – zwłaszcza w przypadku biletów jedynie na konkursy kobiet. Twardosz i Bełtowska w Falun zrobiły jednak chyba wszystko, żeby zachęcić kibiców do pojawienia się w Wiśle nieco wcześniej niż zwykle. – Oby dopingowało nas jak najwięcej kibiców w Wiśle. Mamy nadzieję, że pod skocznią będzie wesoło, a i frekwencja dopisze – przekonuje Stefan Hula.