Hulk Hogan – właściwie Terry Gene Bollea – zmarł w lipcu w wieku 71 lat po zawale serca, do którego doszło w jego domu na Florydzie. Był w trakcie terapii po długiej hospitalizacji i poważnym zabiegu, podczas którego uszkodzono jego nerw przeponowy. Bliscy od tygodni obserwowali gwałtowne pogorszenie jego stanu zdrowia.
Ric Flair, członek Galerii Sław WWE, wysunął nowe, kontrowersyjne twierdzenia dotyczące przyczyny śmierci Hogana.
ZOBACZ WIDEO: Była 10. sekunda meczu. Niebywałe, co zrobił bramkarz
W podcaście Double Coverage powiedział: – Rozmawiałem z nim dzień przed śmiercią. Nie powinienem tego mówić, ale zabiły go narkotyki z ulicy – zdradził Flair.
Legenda wrestlingu opisała, że Hogan miał ogromne problemy bólowe po licznych operacjach: – Kiedy lekarz odmówił wypisywaniu mu dalszych recept, bardzo cierpiał. Potem przeszedł operację szyi i wdało się zakażenie – wspomina Flair. – Więc poszli po narkotyki z ulicy – dodawał.
76-latek wyznał, że dramatyczny koniec Hogana budzi w nim niepokój: – Miałem poważne problemy zdrowotne, ale nic mnie nie boli – przyznał, po czym dodał: – To mnie niepokoi i oczywiście daje lęk, że mogę być następny – nawiązał do śmierci przyjaciela.