Rozpoczęty w lipcu sezon polskiej PKO BP Ekstraklasy jak na razie jest dość zaskakujący. Tak naprawdę wystarczy spojrzeć na to, kto jest liderem tabeli po rozegraniu siedemnastu spotkań. Na pierwszym miejscu plasuje się zespół Górnika Zabrze, co oczywiście należy traktować jako duże zaskoczenie.
Za plecami ekipy z Zabrza plasuje się Jagiellonia, co dziwić nie może, ale trzecie miejsce Wisły Płock już tak. Tuż za ligową czołówką swoje miejsce znalazły z kolei Korona Kielce, która w 16 meczach uzbierała 23 oczka oraz Cracovia z jednym punktem, oraz meczem rozegranym mniej.
Cracovia triumfuje w Kielcach. Jeden gol
Obie ekipy mają prawo realnie myśleć nawet o awansie do strefy walki o europejskie puchary. Z tej perspektywy bardzo ważne wydawało się bezpośrednie starcie obu drużyn, które zaplanowano na 17. kolejkę ligową. Z racji na fakt, że spotkanie odbywało się w Kielcach, delikatnym faworytem byli gospodarze.
W pierwszej części gry zdecydowanie bardziej konkretni w swoim graniu byli właśnie piłkarze Korony. Ci oddali dokładnie osiem strzałów, z czego dwa były celne. Jednym z tych, które leciały w światło bramki, było uderzenie z rzutu karnego w 44. minucie. Do piłki podszedł Antonin.
Stronę, w którą kopnie piłkę wyczuł Madejski i ze spokojem obronił strzał. Do przerwy mieliśmy więc bezbramkowy remis. Druga część meczu rozpoczęła się z kolei od bardzo mocnego uderzenia ze strony gości. W 56. minucie fatalny błąd popełniła defensywa Korony, a sytuację wykorzystał Hasić.
Z każdą kolejną minutą Korona coraz bardziej dominowała na boisku i wydawała się bliższa strzelenia gola na 1:1 niż goście podwyższenia prowadzenia. Zawsze jednak na miejscu był Madejski. Do ostatniego gwizdka nic się nie zmieniło i Cracovia z Kielc wyjedzie z trzema punktami.
Roman Kosecki: Całe szczęście, że nie widziałem pierwszej połowy Legii, bo musiałbym wymienić telewizor. WIDEOPolsat SportPolsat Sport

Bramkarz gości Xavier Dziekoński okazał się dla gospodarzy zbyt wymagającym rywalem Marian ZubrzyckiPAP

Lukas PodolskiSebastian FrejEast News

Mikkel Maigaard z Cracovii, a w tle kibice CracoviiAFP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
