Natalia Maszkowska zyskała popularność dzięki udziałowi w programie „MasterChef”. Oprócz tego prowadzi także kulinarne profile w mediach społecznościowych. W sierpniu influencerka podzieliła się z obserwatorami swoimi wrażeniami z pobytu w Kołobrzegu. Była zaskoczona tym, że za wej¶cie na molo trzeba zapłacić dziewięć złotych. „Ja chyba śnię… molo w Kołobrzegu jest płatne? Czy mi się przewidziało? Zastanawiałam się, czy to nie jest czasami żart… ale otóż nie” – pisała Natalia Maszkowska na Facebooku. Teraz udostępniła nagranie o tytule: „Czyli jak popłakałam się na jarmarku w Warszawie”.
Zobacz wideo Jarmak w Krakowie. Tyle trzeba zapłacić
Natalia Maszkowska już poczuła święta. „Bardzo się cieszę”
Natalia Maszkowska postanowiła przetestować dania serwowane na warszawskim jarmarku bożonarodzeniowym. Wcześniej próbowała potraw we Wrocławiu, o czym przeczytacie tutaj. Zdaniem influencerki na uwagę zasługiwał barszcz czerwony. – Pan robi go codziennie, był naprawdę dobry i kosztował 15 złotych. Sam jarmark na pewno wizualnie nie jest tak ładny, jak we Wrocławiu, nie ma tak świątecznego klimatu, więc na osłodę miód na ciepło – mówiła. Smakowała jej także pajda z chlebem. – Bardzo się cieszę, że była opcja zamówienia połowy pajdy, więc wzięłam sobie wszystkie dodatki i zapłaciłam 12 złotych. Chleb był idealnej grubości, a ten smalec w porównaniu do wrocławskiego to jest przepaść – mówiła. Pochwaliła także gorącą czekoladę za 19 złotych oraz sezonową herbatę w tej samej cenie.
Natalia Maszkowska skrytykowała pierogi. „Ciasto było stanowczo za grube”
Influencerka nie kryła rozczarowania pierogami. – Kosztowały 32 złote, farsz był dobry, ale niestety ciasto było stanowczo za grube. Nie były to złe pierogi, ale też nie były dobre – mówiła. Najbardziej negatywnie zaskoczył ją omlet cesarski. – Wszystko, ale dosłownie wszystko było jednym wielkim gotowcem. Omlet kosztował 29 zł, chociaż z karty ściągnięto mi 32 zł, ale mam nadzieję, że to był przypadek – mówiła. Wizyta na warszawskim jarmarku zakończyła się płaczem influencerki. Dlaczego? – Bo jestem z Wrocławia i na ten moment wrocławski jarmark jest najgorszym jarmarkiem w Polsce – skwitowała.