Nie cichną echa wielkiej afery korupcyjnej w sektorze energetycznym, która wstrząsnęła politycznie Ukrainą. Była ona tematem sobotniego programu „Prezydenci i premierzy” na antenie Polsat News, w którym gościł m.in. Leszek Miller.

Miller: Nie chcę brać odpowiedzialności za kolejne afery na Ukrainie


Były premier wyraził pogląd, że afera ta będzie miała „ogromny wpływ na zakończenie negocjacji i ewentualny rozejm”. – Na zapleczu czai się kolejna afera dotycząca ukraińskiego ministerstwa obrony narodowej. Każda taka wiadomość bardzo osłabia pozycję Ukrainy i chęć krajów europejskich do pomocy – ocenił.


Polityk podkreślił, że on jako Polak nie chce brać odpowiedzialności – i nie czuje się współodpowiedzialny – za kolejne afery, które wybuchają na Ukrainie. Tu zwrócił się z apelem do rządzących naszym krajem.


– […] chciałbym, żeby polski rząd bardzo wnikliwie przyglądał się, jak pomoc płynąca z Polski jest tam wykorzystywana, bo nie chciałbym być obywatelem kraju, który nie jest w stanie tego sprawdzić i powiedzieć, gdzie ciężko zarobione przez nas środki wędrują – do jakich kieszeni – powiedział były premier.

Polityczne trzęsienie ziemi na Ukrainie. Kolejne osoby odchodzą po aferze korupcyjnej


Przypomnijmy, że w mijającym tygodniu Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) i Specjalna Prokuratura Antykorupcyjna (SAP) przeprowadziły przeszukanie w mieszkaniu Andrija Jermaka, szefa biura prezydenta Ukrainy. Jermak potwierdził akcję służb i zadeklarował pełną współpracę. Wkrótce potem prezydent Wołodymyr Zełenski ogłosił, że Jermak podał się do dymisji. To kolejna już osoba z ukraińskiego obozu rządzącego, która straciła stanowisko w związku z tą aferą. Wcześniej do dymisji podali się minister energetyki Switłana Hrynczuk oraz minister sprawiedliwości Herman Hałuszczenko, który według opozycji był zaangażowany w bliskie relacje osobiste z Hrynczuk.


Według ustaleń śledczych uczestnicy procederu pobierali od kontrahentów Enerhoatomu łapówki w wysokości od 10 do 15 proc. wartości kontraktów. Nielegalne środki miały być legalizowane przez tzw. back office w centrum Kijowa, przez który przeszło około 100 mln dolarów.


Czytaj też:
„Dość finansowania przeżartej korupcją Ukrainy”. Mocny apel europosłankiCzytaj też:
Dymisja w atmosferze skandalu. Były współpracownik Zełenskiego przerywa milczenieCzytaj też:
Bruksela rozważa odwet na Rosji. W grę wchodzą ataki hybrydowe