- Jak rozbito rosyjską siatkę szpiegowską w Polsce.
- Co odkryto i skonfiskowano podczas przeszukań przez ABW.
- Które miejsca były kluczowe dla działań szpiegowskich i dlaczego.
- Jakie były konsekwencje prawne dla członków siatki szpiegowskiej.
Rosyjska siatka szpiegowska rozbita przez ABW
Jako pierwszy o sprawie poinformował w sierpniu 2023 roku „The Washington Post”. Amerykański dziennik ujawnił, że
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego rozbiła siatkę szpiegowską, która obserwowała torowiska i próbowała wykoleić pociąg z dostawami broni dla Ukrainy.
Z dokumentów prokuratorskich, które widział Onet, wynika, że była to kilkunastoosobowa grupa cudzoziemców zwerbowana przez rosyjski wywiad. Według prokuratury planowane działania mogły mieć katastrofalne skutki, ponieważ w tym okresie aż 80 proc. uzbrojenia dla
Kijowa przejeżdżało przez Polskę.
Kamery solarne i lokalizatory GPS przy torach
Na przełomie lutego i marca 2023 roku w południowo-wschodniej Polsce ujawniono sześć kamer solarnych rejestrujących obraz na głównych szlakach kolejowych wykorzystywanych do transportów wojskowych i humanitarnych. Kamery znajdowały się w pobliżu
Przemyśla, miejscowości Horyniec-Zdrój, przy hubie logistycznym koło portu lotniczego Rzeszów-Jasionka oraz na linii Warszawa-Siedlce.
Pierwszą kamerę zauważył przechodzień, który dostrzegł obiektyw w zaroślach i zawiadomił
policję. W kolejnych dniach służby przeszukały następne odcinki strategicznych tras i odnalazły kolejne urządzenia. Kamery działały na baterie słoneczne, a zapis przesyłały automatycznie do chmury, do której dostęp miały osoby znające hasło.
Prokuratura wskazuje, że nagrania mogły posłużyć „zarówno do rozpoznania ilościowego i jakościowego pomocy wojskowej kierowanej dla wojsk ukraińskich, jak też ustalenia dokładnych dat i okoliczności jej przekazywania”.
Zatrzymania: szesnaście osób w rękach ABW
ABW szybko zatrzymała pierwszego podejrzanego, który wskazał pozostałych członków grupy. Łącznie zatrzymano 16 osób: 12 Ukraińców, trzech Białorusinów i jednego Rosjanina, zawodnika polskiej drużyny hokejowej.
Według śledczych grupa miała realizować szereg działań dywersyjnych: umieszczanie kamer przy torach, montowanie lokalizatorów GPS na pociągach i samochodach jadących na Ukrainę, planowanie wykolejenia składów z bronią i pomocą humanitarną, dokonywanie podpaleń, pobić, malowanie graffiti oraz drukowanie ulotek o treściach propagandowych.
Plany propagandowe: hasła na Pałacu Prezydenckim i ambasadzie USA
Podczas przeszukań zabezpieczono kilkadziesiąt nośników danych: telefony, karty SIM, laptopy, urządzenia GPS i pendrive’y, a także kamery, statywy, latarki oraz szkła powiększające służące do konstruowania projektorów. Znaleziono również ulotki mające antagonizować relacje polsko-ukraińskie.
Śledczy ustalili, że grupa miała prowadzić obserwacje w portach morskich
Gdańska i
Gdyni, wynajmować nieruchomości do obserwacji infrastruktury krytycznej, monitorować dworce kolejowe pod kątem przejazdu składów z techniką wojskową i szukać osób gotowych dokonać aktów dywersji na kolei oraz pobić obywateli Białorusi w Polsce.
Dodatkowo dywersanci mieli przygotować akcje propagandowe: wyświetlanie haseł antyukraińskich na budynkach
Sejmu,
Pałacu Prezydenckiego i ambasady USA w Warszawie. Mieli też odpowiadać za graffiti z hasłami takimi jak #NATOGOHOME czy #NATOSTOP oraz za ulotki krytykujące zaangażowanie Polski w wojnę w Ukrainie.
Ustalono również, że mieli rozpoznać możliwość wynajęcia banerów reklamowych, by umieszczać na nich treści negujące udział Polaków w
walkach na Ukrainie.
Kryptowaluty jako forma płatności za działania dywersyjne
Członkowie grupy zostali zwerbowani przez aplikację Telegram przez osobę posługującą się nickiem „Andrzej”. Zlecenia wysyłano także z kont o nazwach „Barbados”, „Mara”, „Pink”, „Gbriel Kuczynski” i „Secret Chat”.
Za swoje działania dywersanci otrzymywali regularne płatności:
- 5 dolarów za ulotkę,
- 5-7 dolarów za graffiti,
- 200-400 dolarów za podpalenie,
- 300-400 dolarów za montaż kamery,
- 400 dolarów za pobicie,
- 10 tys. dolarów za wykolejenie pociągu.
Otrzymali także środki na zakup samochodu, telefonów, kamer, statywów i latarek, a także fundusze na codzienne potrzeby: noclegi, jedzenie, bilety.
Pieniądze przekazywano
kryptowalutami. Dywersanci zakładali portfele w aplikacjach i generowali linki wysyłane zleceniodawcy, który przesyłał środki na wskazany portfel. Kryptowaluty wystawiano następnie na giełdzie, gdzie były skupowane przez innych użytkowników, a finalnie trafiały na konto członków grupy.
Rola „Andrzeja”: wskazywanie celów i koordynacja działań
Najbardziej aktywną osobą wśród zlecających miał być właśnie „Andrzej”. Do kontaktu używano wyłącznie szyfrowanych komunikatorów z funkcją usuwania wiadomości i korzystano z sieci anonimizujących.
„Andrzej” wskazywał konkretne miejsca, w których należało prowadzić działania, żądając dokumentacji zdjęciowej lub filmowej. W toku śledztwa zweryfikowano jego koordynaty – były to te same lokalizacje, w których zamontowano kamery, wykonano graffiti i podpalono płot. Śledczy ustalili również, że rosyjskie służby interesowały się m.in. Portem Wojennym w Gdyni i zakładami Bumar Łabędy.
W materiałach śledztwa zapisano: „Czynności procesowe w postaci przesłuchań podejrzanych oraz oględziny ich telefonów pozwoliły na ustalenie, iż uczestnicy procederu mieli różną świadomość odnośnie faktycznego zleceniodawcy, z reguły jednak zdawali sobie sprawę, że działali w interesie Federacji Rosyjskiej. W wyjaśnieniach niektórych podejrzanych pojawia się bezpośrednie przekonanie o realizowaniu zadań na rzecz rosyjskich służb specjalnych”.
W grudniu 2023 roku 14 członków grupy usłyszało wyroki w Sądzie Okręgowym w Lublinie. – Wszystkim oskarżonym przypisano popełnienie występku z art. 130 ust. 1 Kodeksu karnego, to jest przestępstwa szpiegostwa. Część oskarżonych działała w zorganizowanej grupie przestępczej, więc ta kwalifikacja uwzględnia również art. 65 par. 1 Kodeksu karnego – informował sędzia Jarosław Kowalski.
Najwyższy wymiar kary – sześć lat więzienia – usłyszał Artem A. Najniższy wyrok otrzymał Maria M. – rok i miesiąc więzienia. Wszyscy skazani musieli wpłacić 5 tys. zł na Fundusz Sprawiedliwości i zapłacić grzywny od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Źródło: Radio ZET/Onet
Byłeś świadkiem czegoś niespodziewanego? Masz temat, którym powinniśmy się zająć?
Zgłoś sprawę przez Czerwony telefon Radia ZET