Gdy ZAKSA Kędzierzyn-Koźle trzykrotnie w latach 2021-2023 wygrywała Ligę Mistrzów, to konsekwentnie odmawiała występu w Klubowych Mistrzostwach Świata. To samo zrobił dwukrotny finalista Champions League (2022, 2024) JSW Jastrzębski Węgiel. To sytuacja niespotykana w innych sportach, ale także rzadka w siatkówce, bowiem kluby z ligi włoskiej (konkurującej z polską o prymat w Europie) rok w rok brały udział w rozgrywkach.

W tym roku nastąpił jednak przełom. W końcu, po siedmiu latach przerwy, polski klub wystąpi w KMŚ. Chodzi o ubiegłorocznych finalistów Ligi Mistrzów Aluron CMC Wartę Zawiercie. Turniej odbędzie się w dniach 16-21 grudnia w brazylijskim Belem.

ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces

W rozmowie z WP SportoweFakty prezes Kryspin Baran ujawnia, dlaczego zdecydował się podjąć taką decyzję. Mówi też o szokujących realiach występów w rozgrywkach międzynarodowych i ich nieopłacalności.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Dlaczego Aluron CMC Warta zdecydowała się na udział w Klubowych Mistrzostwach Świata? 

Kryspin Baran, prezes Aluron CMC Warty Zawiercie: W poprzednich latach w lidze było więcej meczów, bo PlusLiga liczyła 16, a nie 14 zespołów. To oznacza cztery spotkania mniej w fazie zasadniczej.

Jestem zdziwiony, że środowisko jest zaskoczone naszą decyzją. Nie rezygnujemy przecież z Ligi Mistrzów, a Klubowe Mistrzostwa Świata są takimi rozgrywkami, gdzie występują tylko po dwie najlepsze drużyny z każdego kontynentu. To spory prestiż. Nie widziałem powodu do rezygnacji.

Czy jeśli PlusLiga dalej liczyłaby 16 drużyn, to postąpilibyście jak ZAKSA i Jastrzębski Węgiel, czyli nie pojechalibyście?

W poprzednich latach największą przeszkodą był terminarz. Nie było kiedy po prostu przekładać meczów, a nam się to udało. Ważna była także przychylność innych klubów oraz władz ligi.

Czy udział w rozgrywkach międzynarodowych, zwłaszcza w europejskich pucharach, to dla drużyn spore finansowe obciążenie?

Analizowałem to głębiej w ubiegłym sezonie. Dopiero jeśli awansuje się do finału Ligi Mistrzów, to tak naprawdę zwracają się wszystkie koszty udziału w europejskich pucharach. W Pucharze CEV i Pucharze Challenge nawet zwycięzca dopłaca do interesu. Niemal dla wszystkich występy w rozgrywkach międzynarodowych są deficytowe.

Czyli nawet półfinaliści Ligi Mistrzów muszą się dokładać?

Tak, nawet awans do półfinału nie zapewnia zwrotu kosztów. Te nagrody za wygranie poszczególnych meczów nie są po prostu wystarczające. Sporo pieniędzy pochłaniają podróże i hotele w fazie grupowej, w ćwierćfinale, w barażach. Warto zaznaczyć, że także podczas turnieju Final Four część kosztów nie jest ponoszona przez organizatora i musi płacić za nie klub.

Czy udział w Klubowych Mistrzostwach Świata także wiąże się z dołożeniem do interesu?

To zależy od naszych wyników. Za wygranie turnieju dostaje się 200 tysięcy dolarów (prawie 733 tysiące złotych – przyp. red.). Drugie miejsce to połowa tej kwoty, a brązowy medal to 50 tysięcy dolarów. Według naszych wyliczeń tylko nagroda za zwycięstwo pokryje wszystkie koszty.

Czyli dla was udział w Klubowych Mistrzostwach Świata ma charakter czysto prestiżowy?

Tak, to ogromny prestiż dla klubu, ale także sponsorów. To najbardziej prestiżowe wydarzenie w klubowej siatkówce. Zdajemy sobie sprawę, że trzeba będzie dołożyć do wyjazdu do Brazylii, ale liczymy także na wsparcie naszych partnerów.

Aluron CMC Warta znana jest z tego, że w tym sezonie dysponuje żelazną szóstką. Nie boi się pan, że taki wyjazd do Brazylii odbije się na zdrowiu zawodników?

Nie zgodzę się z tym. Faktycznie jak na razie może tak to wyglądać, bo trener Michał Winiarski chce zgrywać zespół w początkowej części sezonu. Nie zgodzę się z opinią, że nie mamy zmienników. Patryk Łaba w półfinale ubiegłorocznej Ligi Mistrzów i Kyle Ensing w decydującym meczu półfinałowym PlusLigi udowodnili, że są wartościowymi zmiennikami. Na środku, poza Mateuszem Bieńkiem, mamy Jurija Gladyra, który obecnie leczy kontuzję i Miłosza Zniszczoła.

Pozostali zawodnicy będą bardziej wykorzystywani w drugiej części sezonu i Klubowych Mistrzostwach Świata, gdzie rozegramy pięć meczów w sześć dni. Trener przygotowania fizycznego Andrzej Zahorski wykonuje świetną pracę i wiele osób w środowisku zwraca uwagę, że w tych aspektach wyglądamy bardzo dobrze. W ubiegłym tygodniu zagraliśmy trzy pięciosetowe mecze w ciągu sześciu dni i prezentowaliśmy się dobrze. Jestem spokojny o przebieg Klubowych Mistrzostw Świata.

Będziecie jednak mieli o pięć meczów więcej i daleką podróż w nogach. To się może na was odbić.

Jest takie ryzyko, że na którymś etapie może przyjść fizyczny dołek. Do zakończenia rundy zasadniczej, fazy play-off Ligi Mistrzów będzie jeszcze 3,5 miesiąca. To, czego się najbardziej obawiam, to Puchar Polski. Ćwierćfinał odbędzie się pod koniec grudnia, a turniej finałowy 10 i 11 stycznia w Krakowie. Jeśli mocno fizycznie odczujemy KMŚ, to może się odbić na tym turnieju, ale to ryzyko zostało wkalkulowane w koszty.

Dlatego też wybraliśmy podróż do Lizbony, gdzie na spokojnie zawodnicy odbędą trening. Następnego dnia mamy lot bezpośredni biznes-klasą do Belem. Chcieliśmy zapewnić jak największy komfort zawodnikom i podróżować bez przesiadek.