- Prezydent Karol Nawrocki podpisał we wtorek ustawę zakazującą hodowli zwierząt na futra, ale jednocześnie zawetował ustawę dotyczącą zakazu trzymania psów na łańcuchu;
- Nawrocki zapowiedział, że złoży własny projekt ustawy, który będzie lepiej napisany;
- – Ja nie wiem, gdzie my żyjemy – komentował w TOK FM szef Kancelarii premiera Jan Grabiec.
Karol Nawrocki ponownie zaskoczył rządzących wetem. Tym razem prezydent nie zgodził się na zmiany dotyczące trzymania psów na łańcuchu. Głowa państwa zapowiedziała jednocześnie, że w tej sprawie złoży własny projekt ustawy, bo jak motywował Nawrocki, „choć intencja ochrony zwierząt jest słuszna i szlachetna, to – według niego – ustawa była źle napisana”.
Wątpliwości prezydenta budziły bowiem normy dla minimalnych wielkości kojców dla psów. Jego zdaniem są one „nierealne i absurdalne”, i jak wskazał Nawrocki, mogłyby uderzyć w rolników, hodowców i zwykłe miejskie gospodarstwa.
Decyzja prezydenta spotkała się z krytyką ze strony premiera Donalda Tuska. Szef rządu za pośrednictwem platformy X zwrócił się do Nawrockiego z bezpośrednim pytaniem. – „I co ci psy zawiniły?” napisał Tuska na X.
O weto prezydenta Nawrockiego pytany był w TOK FM także Jan Grabiec, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Po pytaniu o zawetowanie tak zwanej ustawy łańcuchowej Grabiec wyraźnie się zasępił i westchnął. Gość „Wywiadu Politycznego” odparł po kilku sekundach ciszy, że walka o zniesienie przepisów pozwalających więzić psy na łańcuchach była kompromisem, w którym „oczekiwania ludzi wrażliwych na cierpienie zwierząt spotykały się praktycznymi ograniczeniami wynikającymi z sytuacji życiowych”.
– Naprawdę, jeśli panu prezydentowi przeszkadza dwudziestometrowy czy piętnastometrowy kojec, to ja nie wiem, gdzie my żyjemy. Te psy łańcuchowe bardzo często są na wiejskich podwórkach, mają hektary do dyspozycji, więc nie rozumiem, skąd problem dwudziestu metrów – zastanawiał się szef Kancelarii premiera.
Rozmówca Karoliny Lewickiej dodał, że być może to jest jakiś fikcyjny problem i próba ugrania jakiegoś kapitału politycznego. Dopytywany, czy chodzi o próbę dotarcia do środowisk wiejskich, Grabiec odparł, że nie wie, bo ludzie na wsiach mają już świadomość, że można w inny sposób opiekować się zwierzętami i dla wielu ludzi na wsi zwierzęta są najbliższymi przyjaciółmi.
– Nie wiem, nie rozumiem tego kompletnie, gdzie jest tutaj jakaś polityczna gra ze strony prezydenta. Wydaje mi się to po prostu głupie. Może to kwestia lobbingu ze strony Konfederacji. Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby Kancelaria Prezydenta zechciała ujawnić dane tych osób, które miały zabiegać u prezydenta, przedstawicieli wsi, którzy twierdzą, że nie da się kilkunastometrowych kojców zaproponować w wiejskich gospodarstwach – podsumował Grabiec.
Sprawę weta komentowała w TOK FM także posłanka KO Katarzyna Piekarska, współautorka ustawy łańcuchowej. Jej zdaniem możliwy jest kompromis, ale w zamyśle ustawy chodziło o to, żeby psy nie cierpiały. – Jeśli nie określimy tej minimalnej wielkości i każdy będzie mógł zrobić sobie kojec taki, jaki uważa, to będą to mogły być niewiele większe klatki. To już jest znęcanie się nad zwierzętami – wyjaśniła w audycji TOK360 Piekarska.
Posłanka wyjaśniła, że wbrew opinii prezydenta, ustawa jest dobrze napisana, bo zawiera szereg wyjątków, które dotyczą między innymi wizyt u weterynarza czy pokazów psów.
– Uważam, że najważniejszą rzeczą i tak jest kwestia edukacji, bo tylko dzięki temu można liczyć zmianę mentalności i podejścia do zwierząt – skwitowała rozmówczyni Adama Ozgi.
Źródło: TOK FM, X. Fot. Marysia Zawada/REPORTER/EAST NEWS