• Czy Karol Nawrocki może nie podpisać ustawy budżetowej?
  • Czy skierowanie projektu do Trybunału Konstytucyjnego skończy się przyspieszonymi wyborami?
  • Jakie są możliwe scenariusze w tym temacie?

Jeszcze w grudniu projekt ustawy budżetowej na 2026 rok ma trafić na biurko prezydenta – zapowiedział marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty. Głosowanie prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu. Tymczasem Karol Nawrocki zadeklarował, że w tej sprawie „jest gotów podjąć każdą decyzję”. Co to oznacza?

Konstytucja stawia sprawę jasno: rząd najpóźniej trzy miesiące przed rozpoczęciem roku budżetowego przedstawia Sejmowi projekt ustawy budżetowej. Sejm ma 20 dni na ewentualne poprawki, a po uchwaleniu ustawa trafia na biurko prezydenta. Ten nie ma możliwości weta. Musi ją podpisać w ciągu siedmiu dni albo skierować do Trybunału Konstytucyjnego – w całości lub w części. TK ma wówczas dwa miesiące na wydanie orzeczenia o zgodności projektu z konstytucją.

Jak mówi konstytucja, w wyjątkowych przypadkach rząd może prowadzić gospodarkę na podstawie prowizorium budżetowego. Jeżeli zaś ustawa budżetowa (albo prowizorium) nie wejdzie w życie w dniu rozpoczęcia roku budżetowego, rząd prowadzi gospodarkę na podstawie projektu ustawy.

Prezydent może (ale nie musi) zarządzić skrócenie kadencji Sejmu i rozpisanie nowych wyborów w jednym przypadku – jeżeli w ciągu czterech miesięcy od przedłożenia projektu posłom, projekt nie trafi na jego biurko.

O czym śnią konstytucjonaliści

Czy Nawrocki ma wobec tego jakiekolwiek pole manewru, by w sprawie budżetu rzucić kłody pod nogi rządowi Donalda Tuska? – Nie bardzo. To jest tak pomyślane, żeby uniemożliwić nieuzasadniony paraliż – tłumaczy w rozmowie z Tokfm.pl konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski.

– Idea, że prezydent może skrócić kadencję Sejmu, jeśli nie dostanie w ciągu czterech miesięcy ustawy do podpisania, wiąże się z założeniem, że w Sejmie nie ma większości, wszyscy są skłóceni, nie są w stanie się dogadać. Wtedy trzeba się odwołać do woli wyborców. Ale obecnie nic takiego nie zachodzi, większość jest – przekonuje ekspert.

Paraliż państwa przynajmniej w tej kwestii nam nie grozi. – Są rzeczy, o których nie śniło się konstytucjonalistom. Ale mnie się to nie śni – śmieje się Piotrowski.

Trzy powody

Michał Ostrowski z Instytutu Podatków i Finansów Publicznych pisał na stronach Inforu, że Nawrocki może skierować projekt do TK z trzech powodów: „brak uwzględnienia w budżecie jego obietnic wyborczych, rekordowy wzrost zadłużenia państwa, obcięcie wydatków organów konstytucyjnych”.

Zdaniem eksperta, pierwsza przesłanka nie jest wystarczająca do wysłania ustawy do Trybunału, który sam w orzecznictwie podkreślał, że ingerować w plan finansowy państwa może „tylko w wyjątkowych przypadkach”.

Konstytucja nie precyzuje także, jak duży może być deficyt budżetowy – w 2026 roku może przekroczyć 2/3 produktu krajowego brutto wedle metodologii unijnej, ale „tylko” 54 proc., jak wynika z wyliczeń zgodnie z ustawą o finansach publicznych. To zaś daleko od konstytucyjnego limitu (dług publiczny musiałby przekroczyć 3/5 wartości rocznego PKB).

Ostrowski za zasadny uznaje jedynie trzeci powód, czyli obcięcie w przyszłorocznym budżecie wydatków „świętych krów” – m.in. samej kancelarii prezydenta czy TK.

Upadek Tuska?

– Prezydent jest w pewnym sensie nieprzewidywalny i prawdopodobnie będzie chciał uderzyć w rząd przy okazji budżetu – mówił w podkaście „Dzieje się” Wojciech Szacki. – Nie zdziwiłbym się, gdyby odesłał do Trybunału Konstytucyjnego całą ustawę, żeby zrobić wokół tego temat. Mniej wyrobieni politycznie wyborcy uznają, że to koniec rządu, przyspieszone wybory, upadek Donalda Tuska. Przynajmniej takie komentarze będą w pierwszych godzinach – przewidywał.

Dominika Wielowieyska stwierdziła, że skierowanie ustawy do TK „nie ma żadnego znaczenia”. – Gospodarka prowadzona jest na podstawie projektu budżetu, projekt jest realizowany – mówiła.

Publicystka przypomniała, że rząd nie uznaje wyroków TK. A gdyby nawet w tym przypadku zrobił wyjątek, obowiązywałby projekt ustawy, a teoretycznie rząd musiałby doprowadzić do uchwalenia nowej ustawy budżetowej. – Ale dla zwykłego zjadacza chleba nie oznacza to kompletnie nic, wszystko idzie nadal swoim torem. Jeżeli Nawrocki cokolwiek zrobi, to może mieć wyłącznie wymiar symboliczny – podkreśliła.

Źródło: TOK FM