24-latka w tym roku zachwyca polskich kibiców skoków narciarskich, jednocześnie wysyłając jasny sygnał, że dyscyplina ta w wykonaniu kobiet w naszym kraju jest warta większej uwagi niż do tej pory. Anna Twardosz już latem prezentowała się naprawdę dobrze. Dwukrotnie stanęła na podium Letniego Grand Prix i regularnie wskakiwała do czołowej dziesiątki, dzięki czemu uplasowała się w klasyfikacji generalnej na ósmej lokacie.

Tę dyspozycję przeniosła na sezon zimowy. W dotychczasowych czterech konkursach indywidualnych za każdym razem zdobyła punkty. W Falun zakończyła rywalizację na 10. pozycji. Obecnie z 46 „oczkami” zajmuje 19. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Była 10. sekunda meczu. Niebywałe, co zrobił bramkarz

Mateusz Kmiecik, WP SportoweFakty: 10. miejsce w konkursie Pucharu Świata brzmi dumnie?

Anna Twardosz: Brzmi bardzo dumnie i bardzo się z niego cieszę.

Gdyby ktoś przed sezonem powiedział pani, że jako pierwsza z całej polskiej kadry będzie w czołowej dziesiątce, uwierzyłaby pani?

Nie, nie uwierzyłabym.

Lepsze rezultaty pociągnęły za sobą większe zainteresowanie sponsorów?

Jest w Polsce większe zainteresowanie dziewczynami, które uprawiają skoki narciarskie. I to jest bardzo dobra wiadomość. Pojawiają się również sponsorzy. Mam nadzieję, że kobiece skoki w naszym kraju będą coraz bardziej nagłaśniane i zacznie się pojawiać coraz więcej młodych dziewczyn chętnych do uprawiania tej dyscypliny.

Wisła chyba będzie idealnym miejscem do wypromowania kobiecych skoków?

To prawda. Aczkolwiek niestety to będą także dla całej naszej kadry chyba najbardziej stresujące zawody, ponieważ u siebie odbiera się je inaczej. Skacze się troszeczkę w inny sposób, bardziej chce się pokazać z jak najlepszej strony. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Mam nadzieję, że każda z nas skoczy jak najlepiej.

Bardzo dobra znajomość skoczni może pomóc?

Z jednej strony tak, ale niestety z drugiej, gdy przychodzą zawody, popełnia się głupie błędy, których na treningach się nie robi. Mówi się, że zna się taki obiekt i będzie łatwiej, jednak głównie działa wtedy głowa i pojawia się stres, gdyż na skoczni są bliscy, znajomi czy kibice.

Odczuwa pani w ostatnim czasie większą presję?

Głównie sama ją na siebie nakładam. Chcę za dużo, żeby pokazać się jak najlepiej. A wówczas to nie wychodzi.

Druga seria w Falun na dużym obiekcie była tego przykładem?

Chciałam trochę za bardzo. Coś przekombinowałam. Chciałam dobrze skoczyć, a nie wyszło.

Gdy pojawia się presja, rozmawia pani z bliskimi, trenerami lub psychologiem, czy sama ze sobą to przepracowuje?

Kiedy wyjeżdżamy na zawody, codziennie rozmawiam z bliskimi. Z psychologiem kontaktuję się, ale rzadko. Raczej dzieje się to, gdy czuję, że jestem w dołku lub pojawia się jakiś problem, z którym sobie nie radzę i nie potrafię z niego wyjść. Mimo wszystko głównie staram się sama temu zaradzić lub poprzez rozmowę z bliskimi albo trenerami.

Na zdjęciu: Anna Twardosz Na zdjęciu: Anna Twardosz

Kilka lat temu opublikowała pani wpis w mediach społecznościowych na temat bulimii i depresji. Trudne chwile są już za panią?

Owszem.

Te problemy wynikały z trenowania skoków?

To był główny czynnik. Wiadomo, że w tej dyscyplinie waga musi być jak najniższa i w młodym wieku się to inaczej rozumie.

Trzeba mieć dużo odwagi, żeby się do czegoś takiego przyznać. Jest to chyba też świetny przykład dla innych, że nie jest się samemu w pewnych sprawach i zawsze można poprosić o wsparcie?

Gdy pisałam ten post, to również o to mi między innymi chodziło. Wiem, że dużo młodych dziewczyn mierzy się z takimi problemami. Oczywiście dotyczy to także chłopców. Nie mówi się o tym, ponieważ jest to bardzo wstydliwy temat i raczej nikt o tym nie rozmawia między sobą. Chciałam pokazać, żeby mimo wszystko nie bać się prosić o pomoc.

Staje się pani pewnego rodzaju ambasadorką polskich skoczkiń? Bez wątpienia jest pani teraz liderką kadry.

Nie czuję się tak. Staram się nie myśleć w ten sposób. Skupiam się na skakaniu i dążę do igrzysk olimpijskich.

Mimo wszystko pani wyniki mogą napędzać Polę Bełtowską czy Nicole Konderlę-Juroszek?

Mam nadzieję, że tak jest. Pola ostatnio zajęła 14. lokatę w Falun, więc jest to bardzo dobry wynik. Dziewczyny też potrafią bardzo dobrze skakać. Na treningach to pokazują, a na zawodach wychodzi to coraz lepiej.

Na zdjęciu: Anna Twardosz Na zdjęciu: Anna Twardosz

Jakie są przyczyny tego, że obecnie kibice nie zastanawiają się, czy Anna Twardosz zdobędzie punkty PŚ, tylko ile ich wywalczy?

Od kilku lat przygotowujemy się i skupiamy na tym samym. Rok po roku te efekty są coraz bardziej widoczne.

Pani bardziej pasują skocznie normalne niż duże?

Czuję się pewniej na normalnych obiektach, choć obecnie to samo mogę powiedzieć o większych skoczniach, ponieważ poprawiłam fazę lotu, z którą miałam największy problem. Jednakże nadal są aspekty, które mogę w tym elemencie poprawić, aby te skoki były jeszcze lepsze.

Marcin Bachleda i Stefan Hula są idealnymi trenerami dla kadry kobiet?

Według mnie są to odpowiednie osoby do tych ról. Pracuje mi się z nimi bardzo dobrze. Świetnie się dogadujemy i na skoczni przynosi to efekty.

Jacy to są szkoleniowcy? Gdy trzeba, potrafią podnieść głos?

Jeśli nam nie wychodzi czy pojawia się jakiś dołek, to wiadomo, że mają twardą rękę i potrafią skrytykować. Aczkolwiek mamy bardzo dobrą atmosferę w naszej grupie.

Jaki jest pani cel na igrzyskach?

Wiadomo, że każdy je posiada, ale jednak zostawiłabym to dla siebie. Nie chcę zapeszać.

Zobaczymy Annę Twardosz na mamucie w przyszłym roku, jeśli byłaby taka możliwość?

Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nadarzyła się taka okazja. Pewnie byłby to taki impuls, że może tak. Aczkolwiek na ten moment wydaje mi się, że bym nie skoczyła. Mimo wszystko, co będzie w marcu, to jeszcze zobaczymy. Do tego jest jeszcze dużo czasu.