Lekarz z dyplomem, kapitan jednej z najpiękniejszych reprezentacji Brazylii w historii, ikona buntu i boiskowej elegancji. Socrates łączył piłkę z polityką. Zmarł 4 grudnia 2011 r., ale jego legenda do dziś nie blednie.
Urodził się w 1954 r. w Belem do Para. Dorastał w cieniu brazylijskiej dyktatury. Gdy w 1964 r. jego ojciec, urzędnik skarbowy i lokalny autorytet, darł ukochane książki, zrozumiał, że w kraju dzieje się coś głęboko niesprawiedliwego. Po latach wspominał: „W 1964 r. widziałem, jak mój ojciec drze wiele książek z powodu zamachu stanu. Pomyślałem, że to absurd”. Ten obraz pozostał w nim na zawsze i wyznaczył jego drogę – nie tylko sportową.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Huknął nie do obrony. Asysta piętą skradła show
Jako piłkarz zaczynał w Botafogo-SP w 1974 r. i już dwa lata później został królem strzelców stanowego Campeonato Paulista. Prawdziwy rozkwit przyszedł jednak w Corinthians. Między 1978 a 1984 r. stał się symbolem klubu i całej epoki. Zdobył 172 gole w 297 meczach.
Boiskowa perfekcja
Na boisku był rozpoznawalny dzięki charakterystycznej brodzie i opasce na głowie, wprowadzał na murawę nie tylko technikę, ale też ideę. Jego futbol był powolnym, świadomym rytmem: dokładne podania, przerzuty na kilkadziesiąt metrów, gra na jeden kontakt i słynne podania piętą bez patrzenia. Nie był sprinterem, lecz myślał szybciej niż rywale.
W reprezentacji Brazylii rozegrał 60 meczów i strzelił 22 gole między 1979 a 1986 r. Kapitanował drużynie na mundialu w 1982 r., gdzie w środku pola tworzył z Zico, Falcao, Toninho Cerezo i Ederem zespół wspominany jako jeden z najwspanialszych. Cztery lata później w Meksyku znów czarował – trafił z Hiszpanią, dołożył gola Polsce, a w ćwierćfinale z Francją podszedł do karnego bez rozbiegu. Tym razem bramkarz obronił, a Brazylia nie doczekała się półfinału. Mimo to to właśnie jego nazywano „mózgiem Brazylii”. Włoski szkoleniowiec Giancarlo De Sisti podkreślał: „Socrates był bardzo inteligentnym człowiekiem, miał wielką klasę”.
Socrates – więcej niż piłkarz
Jego legenda w Brazylii wyrasta jednak poza boiska. W Corinthians współtworzył Demokrację Corinthians – ruch, który w czasach wojskowego reżimu pokazał, że klub może działać jak wspólnota obywateli. Decyzje podejmowano w głosowaniach, a piłkarze wybiegali w koszulkach z napisem „Demokracja”.
W 1984 r. wsparł ruch Diretas Ja, domagający się bezpośrednich wyborów prezydenckich. Publicznie zaryzykował wszystko, mówiąc, że jeśli poprawka nie przejdzie, wyjedzie do Włoch. Postawił karierę na szali, by wzmocnić głos tysięcy ludzi domagających się normalności.
Jednocześnie Socrates był doktorem medycyny – dyplom zdobył na wydziale w Ribeirao Preto na Uniwersytecie Sao Paulo i to równolegle z zawodową grą. Po zakończeniu kariery praktykował jako lekarz pediatra. Na boisku – magik podań i kapitan. Poza nim – publicysta, komentator, człowiek lewicy.
Problemy z nałogami
Były też minusy. Głośno mówił o własnych słabościach i sobie samym: „Jestem anty-sportowcem. Nie mogę odmawiać sobie pewnych słabości. Trzeba brać mnie takim, jakim jestem”. Palił jak smok, lubił piwo. – Tak, byłem alkoholikiem. Ci, którzy sięgają po alkohol każdego dnia, są alkoholikami. Byłem od niego zależny – mówił we wrześniu 2011 r.
W sezonie 1984-85 spróbował sił we włoskiej Serie A w Fiorentinie, ale szybko wrócił do ojczyzny. Grał jeszcze we Flamengo, Santos i znów Botafogo-SP. W 1989 r. powiedział dość. Dla zabawy i nostalgii w 2004 r. zagrał jeszcze epizod w angielskim Garforth Town, wchodząc z ławki na kilkanaście minut.
Ostatnie miesiące jego życia były trudne. Przez alkoholizm miał chorą wątrobę i był w kolejce do jej przeszczepu. Ostatecznie nie doczekał się. Zmarł 4 grudnia 2011 r., w wieku 57 lat, przez wstrząs septyczny. Zostawił żonę i szóstkę dzieci.
Prezydent Dilma Rousseff podczas pożegnania określiła go jako „jednego z najdroższych synów” Brazylii. Kibice Corinthians uczcili go ciszą i transparentami, a bezbramkowy remis z Palmeiras dał klubowi mistrzostwo – dokładnie tak, jak kiedyś marzył, by odejść w niedzielę, gdy Corinthians świętuje tytuł. Pele wcześniej włączył go do klubu FIFA 100, „World Soccer” umieścił w setce wszech czasów, a w muzeum w Pacaembu ma swoje miejsce w Galerii Sław.