Łódzki jarmark bożonarodzeniowy co roku przyciąga tysiące mieszkańców i turystów, którzy chcą poczuć magię świąt i spróbować lokalnych przysmaków. Emilia, która odwiedziła tegoroczną edycję, zdradza, ile trzeba mieć w portfelu, aby w pełni skorzystać ze wszystkich atrakcji.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Jakie potrawy próbowała Emilia na jarmarku?
Ile wyniosła całkowity koszt zakupów Emilii?
Jakie są ceny grzańców na jarmarku?
Ile kosztuje klasyczny serek z żurawiną?
— Klasyczny serek z żurawiną kosztuje w tym roku 10 zł. Za nowość, czyli smash kołacza, zapłaciliśmy 35 zł. Zwykły kołacz kosztuje 20 zł. Ceny langoszy zaczynają się od 25 zł — relacjonuje Emilia.
Nie zabrakło także grzańca i słodkości. — My skusiliśmy się też na małego grzańca 0 proc. w cenie 20 zł. Duży kosztuje 40 zł. Za truskawki w czekoladzie zapłaciliśmy 22 zł. I muszę przyznać, że były wyjątkowo dobre — dodaje.
Na łódzkim jarmarku nie brakuje także klasycznych przekąsek i bardziej nietypowych propozycji.
Kiełbasa z grilla z chlebem kosztuje 25 zł, a z ciekawszych rzeczy spróbujesz tu także pizzy w cenie od 30 do 45 zł
— mówi Emilia.
Frytki belgijskie to wydatek rzędu 20 zł. Z kolei gorąca czekolada kosztuje 20 zł, gofry belgijskie —15 zł, pierogi — 15 zł, a churrosy (6 sztuk) — 20 zł.
Fani atrakcji też nie będą zawiedzeni. — W tym roku pojawiły się liczne gry i atrakcje. My wybraliśmy się na latające sanie Mikołaja po 20 zł na osobę — relacjonuje Emilia.
Łącznie, za pięć rzeczy i atrakcje, Emilia zapłaciła 152 zł.
Na reakcje internautów nie trzeba było długo czekać. „Jejku, za 40 zł to ja będę miała dwie butelki grzańca. Jarmark dla bogatych, a nie dla biednych studentów”, „Zbyt drogo”, „Nie jest tak źle. Myślałem, że w Łodzi będzie drożej”, „Bardzo drogo”, „To ja chyba wolę jechać w góry — tam będzie taniej”, „Ile?”, „Drożyzna”, „Paranoja” — piszą.