Byłoby niedopowiedzeniem stwierdzenie, że Marc Andreessen i Ben Horowitz znają się na trendach w Dolinie Krzemowej. Od ponad 10 lat obaj należą do najbardziej znanych — a przede wszystkim odnoszących największe sukcesy — inwestorów na amerykańskiej scenie start-upowej. Wcześnie zainwestowali w takie firmy jak Facebook, Twitter (obecnie X) czy Airbnb.
Dzięki swojej firmie Andreessen Horowitz (A16Z) zarobili miliardy na młodych przedsiębiorstwach internetowych. Nadal poszukują kolejnego genialnego pomysłu, przyszłej firmy wartej miliardy, a może nawet biliony. Oczywiste jest, że start-upy ubiegające się o pieniądze A16Z stawiają na sztuczną inteligencję (AI). Pytanie tylko: na którą?
Właśnie w Dolinie Krzemowej, sercu kalifornijskiej branży technologicznej, założyciele start-upów nie wybierają już tylko między amerykańskimi modelami AI, takimi jak ChatGPT od OpenAI, Gemini od Google czy Claude od Anthropic. „Powiedziałbym, że istnieje 80-proc. prawdopodobieństwo, że wykorzystają chiński model” — powiedział Martin Casado, partner w A16Z, w rozmowie z „Economist” w sierpniu tego roku. Sięgają po otwarte modele z Pekinu lub Hangzhou, bo można je szybciej dostosować — i kosztują mniej.
To, co na pierwszy rzut oka wygląda na zwykłą konkurencję, w rzeczywistości stanowi ogromny problem geopolityczny i gospodarczy dla Stanów Zjednoczonych: Chiny zaczęły produkować sztuczną inteligencję jako tani towar masowy, podważając w ten sposób przewagę technologiczną Ameryki. Dzięki dumpingowym cenom Chińska Republika Ludowa wprowadza swoją sztuczną inteligencję na rynki zachodnie.
Nie chodzi tu przede wszystkim o prywatnych użytkowników, którzy piszą swoje CV z pomocą ChatuGPT lub pytają Gemini o nowe przepisy kulinarne. Pekin chce zdobyć pozycję lidera wśród klientów korporacyjnych, firm, które dzięki sztucznej inteligencji mogą zbudować biznes wart miliardy.
W ten sposób rynkowi modeli sztucznej inteligencji grozi powtórka z tego, co Chińczykom udało się już osiągnąć w przypadku stali, ogniw słonecznych i akumulatorów do samochodów elektrycznych: najpierw zalewają rynek subsydiowanymi przez państwo tanimi produktami, niszcząc w ten sposób zachodnią konkurencję i budując quasi monopole, aby ostatecznie celowo wykorzystać zależność Zachodu.
Również w przypadku sztucznej inteligencji Chiny postępują nadzwyczaj strategicznie. Podczas gdy Waszyngton próbuje powstrzymać Pekin poprzez zakazy eksportu najnowocześniejszych chipów AI firmy Nvidia, chińskie koncerny technologiczne zalewają świat otwartymi modelami z najwyższej półki w okazyjnych cenach.
Od dawna mają do zaoferowania coś więcej niż tylko DeepSeek, najbardziej znany chiński model sztucznej inteligencji: Qwen należy do ogromnego koncernu Alibaba, a start-up Beijing Moonshot AI właśnie opublikował model Kimi K2. Zachodnie przedsiębiorstwa muszą płacić za korzystanie z chińskiej sztucznej inteligencji zaledwie jedną dziesiątą tego, czego żądają OpenAI, Google lub Microsoft.
Jednocześnie w azjatyckich krajach sąsiadujących z Chinami powstają ogromne centra danych, dzięki którym koncerny takie jak Alibaba omijają embargo na chipy. Nie tylko zagraża to przewadze technologicznej Stanów Zjednoczonych — chiński dumping sztucznej inteligencji sprawia, że jeszcze mniej prawdopodobne jest, że miliardowe inwestycje amerykańskich koncernów technologicznych w centra danych kiedykolwiek się zwrócą. Na początku listopada szef Nvidii, Jensen Huang, ostrzegł, że Chiny mogą wygrać wyścig o dominację w dziedzinie sztucznej inteligencji: „Chiny są tylko o nanosekundy za Ameryką”.
Bezpłatny model wygrywa
Również Eric Schmidt, wieloletni były dyrektor generalny Google, uważa, że Chiny są na najlepszej drodze do wygrania walki o globalną dominację w dziedzinie sztucznej inteligencji. Problem geopolityczny polega na tym, że chińskie modele open source [otwarte] są bezpłatne, w przeciwieństwie do modeli amerykańskich konkurentów. „W związku z tym zdecydowana większość rządów i krajów, które nie dysponują środkami finansowymi Zachodu, ostatecznie będzie korzystać z chińskich modeli jako standardu, nie dlatego, że są lepsze, tylko dlatego, że są bezpłatne” — mówi Schmidt w podcaście „Moonshots”.

Prezes Relativity Space i były dyrektor generalny Google, Eric Schmidt, podczas forum biznesowego w Kaseya Center, USA, 6 listopada 2025 r.CRISTOBAL HERRERA-ULASHKEVICH / PAP
Google zostałoby wtedy pokonane własną bronią: w walce o dominację na rynku smartfonów firma zajmująca się wyszukiwarkami internetowymi zaoferowała swój otwarty system operacyjny Android jako tanią i dlatego przystępną dla mas alternatywę dla systemu iOS firmy Apple, zdobywając w ten sposób dużą część rynku. „To podejście, polegające na opracowywaniu tańszych, szybszych i bardziej wydajnych modeli, ostatecznie przeważy w globalnej rywalizacji między Chinami a Stanami Zjednoczonymi w dziedzinie sztucznej inteligencji” — prognozuje Alice Han, ekspertka ds. Chin z firmy konsultingowej Greenmantle, w podcaście „China Decode”.
Odpowiedzią USA na postępy Chin w dziedzinie sztucznej inteligencji jest próba zapewnienia sobie przewagi przynajmniej w zakresie chipów: najbardziej zaawansowane półprzewodniki AI firmy Nvidia mają być zarezerwowane wyłącznie dla amerykańskich firm. Aby zrównoważyć tę niekorzystną sytuację, chiński rząd uruchomił program wsparcia budowy centrów danych z wykorzystaniem chipów chińskich firm Huawei i Cambricon.
Ponieważ jednak producenci nie mają dostępu do najnowocześniejszych maszyn do produkcji chipów firmy ASML z powodu kolejnego embarga, chińskie superkomputery zużywają znacznie więcej energii niż konkurencja z USA. W odpowiedzi na to Chiny subsydiują również zużycie energii przez krajowe centra danych i pokrywają połowę kosztów energii elektrycznej.
Jednak samo to nie jest w stanie zrównoważyć niekorzystnej sytuacji chińskiej branży sztucznej inteligencji pod względem mocy obliczeniowej. Chińskie koncerny stawiają więc na dwie alternatywne strategie. Pierwszą z nich jest przemyt chipów. Od miesięcy pojawiają się informacje, że chipy firmy Nvidia są nielegalnie importowane z innych krajów azjatyckich do Chin.
Jak Chiny obchodzą embargo na chipy
Najsilniejszym dowodem są statystyki eksportowe Tajwanu. W tym państwie wyspiarskim chipy Nvidia są produkowane przez producenta kontraktowego TSMC. Chociaż większość produkcji tzw. procesorów graficznych trafia do Stanów Zjednoczonych, tylko w tym roku Tajwan wyeksportował do października półprzewodniki AI o wartości ponad 89 mld dol. [323 mld zł] do Stanów Zjednoczonych. Dla porównania: w tym samym okresie Niemcy importowały z Tajwanu chipy AI o wartości zaledwie 666 mln dol. [2 mld 419 mln zł]. Niemcy nie są jednak pionierem w dziedzinie sztucznej inteligencji i budowy centrów danych.
Nie wyjaśnia to jednak, dlaczego azjatyckie miasta-państwa, takie jak Hongkong, kupiły w tym samym okresie tajwańskie chipy AI o wartości prawie 3 mld 600 mln dol. [13 mld zł], a Singapur wydał na nie nawet prawie 7 mld dol. [25 mld zł]. Tajwan wyeksportował do Malezji procesory graficzne o wartości ponad 12 mld dol. [ponad 43 mld zł], a Indonezja osiągnęła wartość importu przekraczającą 1 mld 2 mld dol. [4 mld 358 mln zł].
Nie wszystkie te chipy trafiają do Chin, w niektórych krajach półprzewodniki również są przetwarzane i dalej eksportowane. Oczywiście powstają w nich też centra danych, które są z kolei częścią drugiej strategii, dzięki której Pekin omija embargo: chińskie koncerny technologiczne budują obecnie duże centra danych w krajach takich jak Malezja i Singapur. Według doniesień mediów firmy z otoczenia Alibaby i Tencentu szkoliły najnowszą generację swoich modeli AI na chipach Nvidia właśnie w takich zagranicznych centrach danych we wspomnianych państwach.
Lokalni operatorzy nabywają superkomputery, a zakup finansują chińscy inwestorzy. Koncerny z Chińskiej Republiki Ludowej występują publicznie jedynie jako klienci usług chmurowych. Amerykańskie władze nie są w stanie kontrolować, czy lokalne przedsiębiorstwa legalnie wykorzystują wysokowydajne chipy, czy też chińskie zespoły zajmujące się sztuczną inteligencją uzyskują dostęp do serwerów za pośrednictwem specjalnie utworzonych połączeń i pracują nad dużymi modelami sztucznej inteligencji.

Chip amerykańskiej firmy technologicznej NvidiaHANNIBAL HANSCHKE / PAP
Przewaga konkurencyjna
Wszystko to są rozwiązania prowizoryczne dla Chin. A jednak przyczyniły się one do tego, że Pekin może wywierać presję na zachodnią konkurencję dzięki swoim tanim modelom. To właśnie embargo stało się przewagą konkurencyjną, która jest niedoceniana na Zachodzie, twierdzi Wendy Chang, ekspertka ds. Chin z think tanku Merics.
Sprawdza się tu zasada, że potrzeba jest matką wynalazków. — Ponieważ [Chiny] mają ograniczony dostęp do nowoczesnego sprzętu, chińscy programiści muszą pracować znacznie wydajniej — i robią to obecnie niezwykle dobrze — twierdzi Chang. Europejscy naukowcy potwierdzają, że wiele chińskich modeli open source „wyjątkowo oszczędnie wykorzystuje moc obliczeniową”, dzięki czemu nadają się one szczególnie dla start-upów, które nie mogą sobie pozwolić na prowadzenie własnych centrów danych.
W niezależnych testach chińskie modele już dawno zajęłyby czołowe miejsca w porównaniu z zachodnią konkurencją open source, taką jak na przykład Llama firmy Meta. Zachodni liderzy, tacy jak OpenAI, straciliby wyraźnie udziały w rynku. Jednak otwarta strategia rodzi również pytania. — Jak właściwie zamierza się zarabiać na otwartym dostępie [do usług]? — pyta Chang.
Decydujące znaczenie będzie miało to, który model zwycięży w praktycznym zastosowaniu. Chiny idą tutaj naprzód, kładąc większy nacisk na przydatność w życiu codziennym, na przykład poprzez projekty pilotażowe w klinikach lub urzędach. — W Chinach już teraz prowadzi się politykę mającą na celu testowanie sztucznej inteligencji w szpitalach, administracji lub procesach przemysłowych — wyjaśnia Chang.
Również z tego powodu chińscy dostawcy — pomimo technicznych wad ich chipów — mogą szybciej osiągnąć rentowność produktów opartych na sztucznej inteligencji. — Jeśli ma się do dyspozycji ogromny kraj z milionami zastosowań i można bez przeszkód przeprowadzać projekty pilotażowe, bardzo szybko można się dowiedzieć, co naprawdę sprawdza się na rynku — wyjaśnia Chang. Ostatecznie może to mieć większe znaczenie niż sama moc obliczeniowa.
Zwłaszcza, że zachodnie start-upy również korzystają z chińskiej sztucznej inteligencji, aby zaoszczędzić pieniądze. Chiny powtarzają strategię polityki przemysłowej, która sprawdziła się już w przypadku paneli słonecznych, samochodów elektrycznych i robotów przemysłowych: przedsiębiorstwa z Pekinu udostępniają wydajne modele sztucznej inteligencji jako tanie lub bezpłatne warianty, a następnie włączają je do dużych, wspieranych przez państwo gałęzi przemysłu sprzętu komputerowego.
— To podejście znane nam z wielu branż — zauważa analityczka. — Oprogramowanie oferuje się po bardzo niskich cenach lub od razu jako open source, a rzeczywista przewaga konkurencyjna wynika z oprogramowania sprzętowego, robotów, samochodów lub urządzeń gospodarstwa domowego — dodaje. Start-upy z Doliny Krzemowej pokazują, że ta strategia zdecydowanie się sprawdza. Podbój Zachodu przez chińską sztuczną inteligencję już się rozpoczął.