Ostatnio krąży za mną jedna myśl: mam już dosyć sprzętu Apple.

Moja codzienna praca uwzględnia kilka urządzeń. Poza tymi oczywistymi jak klawiatura i myszka, są to iPad Pro, Mac Mini, iPhone i MacBook. Wszystkie mają tego samego producenta, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Apple pojawiło się w moim życiu tak wiele lat temu, że już nie pamiętam kiedy i chciałbym się wyrwać z tego środowiska, ale wciąż brakuje mi jednego. Jednakże, czuję w eterze, że może zbliża się kres tej toksycznej znajomości.

Mam już dość sprzętu Apple, ale jest po prostu z nim za łatwo

W tym roku nadszedł w mojej głowie prawdziwy przełom. Wszystko przez innego giganta technologicznego, lecz tym razem nie amerykańskiego, tylko koreańskiego. Miałem przyjemność przez kilka tygodni recenzować i używać na co dzień Samsunga Galaxy S25 Edge’a, super cieniutki telefon, lekki, szybki jak jasny gwint z przepięknym ekranem. Aparaty też niczego sobie i ładował się wystarczająco szybko jak na moje potrzeby. Irytował mnie tylko za wielki ekran, bowiem wolę mniejsze (wciąż moim ideałem jest iPhone mini).

Zatem jak to jest, że pomimo tych wszystkich zalet, wciąż tkwię z Apple, pomimo że chcę już odejść? Problem tkwi w systemie.

Od czasów, gdy zakupiłem pierwszego iPhone’a, wśród urządzeń działających na systemie Android wciąż widzę ten sam problem… Android. A dokładnie mówiąc jego nakładki i przytłaczająca ilość urządzeń do wyboru. Szukając telefonu po pożegnaniu Windows Phone’a, przeczesywałem dziesiątki recenzji i wtedy odezwało się do mnie Apple: mamy po prostu telefon z iOS, nie przejmuj się niczym innym. Tak też zrobiłem i do dzisiaj mnie to trzyma.

Czytaj dalej poniżej WhatsApp będzie miał kłopoty. Co dalej z komunikatorem? Reklama Dafi rozsierdziła Polaków. Szybko się z tego nie wygrzebią

Potrzebuję szybko zrobić zdjęcie do artykułu albo zrzut ekranu aplikacji telefonicznej? Żaden problem, bo natychmiast ją prześlę AirDropem. Stabilne połączenie muzyki, którego mi nie przerwie nadchodzące połączenie? Znów, AirPlay. Nie muszę też kupować drugiego monitoru, bo mam po prostu iPada. Diabeł tkwi właśnie w ekosystemie.

Tymczasem we wrześniu, podczas targów IFA, Samsung mocno się skupił na opisaniu swojego ekosystemu wewnątrz SmarThings. Tworząc w ekosystemie Androida zalążek wygody, który tak bardzo trzyma w ekosystemie iOS-WatchOS-MacOS-iPadOS. Co więcej, specjaliści z Google znaleźli sposób na łączenie ich QuickShare z AirDropem, umożliwiając w ten sposób błyskawiczne i śmiesznie łatwe przesyłanie plików z Androida na iOS. Dawno nie przeczytałem tak ekscytującej nowinki z technologicznego świata, bowiem wygląda na to, że jesteśmy coraz bliżej ścięcia żywopłotów wokół pięknego sadu Apple i otworzenia go na więcej.

Przeczesując Reddita i wszelkiej maści artykuły, każdy zaznacza, że sprzęt Apple już dawno zatracił swój splendor. Zastąpił go okropną nudą, męczącą wtórnością i przesuwaniem granicy postępu o milimetry. Nie ma już mowy o odważnych ruchach, gdy w grę wchodzi bilionowa wartość korporacji. Niestety wciąż dbają o niezawodność swojego systemu. Jasne, brzmi to zabawnie w obliczu bugów, które nękają rok w rok po premierze nowej wersji systemy, lecz patrząc prawdzie w oczy – śmiga. Łatwo się przesyła pliki, hasła potwierdza na zegarku lub telefonie, pęk kluczy dzielony na wszystkim, wifi od razu się łączy i tak dalej.

Dodatkowo męka walczenia z dziesiątkami aplikacji na dzień dobry, których nie chcę w telefonie z Androidem, też odpycha. Niemniej, coś się ruszyło. Jest już USB-C, Unia naciska, aby zegarki i słuchawki działały sprawnie ze wszystkim… Kto wie, może się w końcu doczekam tego, że praktycznie jeden do jeden przerzucę na składany telefon, zamiast męczyć z Apple.

Dopóki jednak nie powstanie równie wygodna alternatywa, muszę tkwić tu gdzie jestem.

 

Grafika wyróżniająca: Bagus Hernawan; Unsplash