Samorządy mają problem z rządowym bonem ciepłowniczym. Przekonują, że przez niedopatrzenie w ustawie urzędy tracą nie tylko czas, ale także i pieniądze na przeanalizowanie wniosków, które ze względu na kryteria przyjęte w programie nie mogą zostać rozpatrzone pozytywnie.
– Są miasta, w których nikt nie dostanie bonu ciepłowniczego, bo np. w danej gminie nie funkcjonują przedsiębiorstwa ciepłownicze określone w ustawie lub cena ciepła nie przekroczyła 170 złotych za gigadżul, a pomimo to burmistrz, prezydent czy wójt takiej gminy musi wydać zarządzenie, że tworzy zespół ws. rozpatrzenia wniosków o bon ciepłowniczy oraz poinformować, gdzie i jak będą przyjmowane wnioski. To wszystko zgodnie z przepisami jest publikowane w Biuletynie Informacji Publicznej. Ludzie to czytają i oczywiście wnioski składają z nadzieją na uzyskanie wsparcia na ogrzewanie mieszkań – mówi w rozmowie z money.pl Marek Wójcik, sekretarz strony samorządowej w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.
Spór o „ustawę łańcuchową”. Poseł PiS tłumaczy swój sprzeciw
160 wniosków – 2 pozytywne
– I dochodzi do takich sytuacji jak w Łodzi. Do tej pory mieszkańcy złożyli 160 wniosków, a pamiętajmy, że termin na ich składanie mija 15 grudnia i znając życie, ludzie często czekają do ostatniej chwili, więc można się spodziewać, że większość wniosków jeszcze przed nami. Z tych 160 wniosków zaledwie 2 wnioski zostaną rozpatrzone pozytywnie, miasto otrzyma na realizację zadania 200 zł. W przypadku 150 wniosków konieczne było wysłanie do wnioskodawców listów poleconych za 11,80 zł każdy o uzupełnienie treści wniosku. A potem kolejny raz wysłanie listów poleconych z decyzją odmowną. Na tym jednak nie koniec, Łódź za 5 tys. zł kupiła niezbędne oprogramowanie do obsługi tych wniosków. I na to już miasto według obecnych regulacji nie dostaje pieniędzy – dodaje Marek Wójcik i przypomina, że w wielu gminach wnioski rozpatrywane są przez urzędników z MOPS-ów lub GOPS-ów, gdzie jest i bez nowych obowiązków sporo pracy.
Samorządowcy przekonują, że obecna sytuacja to po prostu efekt braku konsultacji z nimi.
– Współpracę z ministrem energii oceniamy bardzo dobrze. Problem jest jednak w tym, że nikt z nami nie rozmawiał przez uchwaleniem tych przepisów. Sądzę, że gdyby takie konsultacje byłby prowadzone wtedy udało by się uniknąć omawianego problemu. Dlatego apelujemy do rządu, aby konsultować wszystkie projekty ustaw i rozporządzeń, które wpływają na samorządy – dodaje Marek Wójcik.
Samorządy chcą teraz, aby rząd wprowadził opłatę ryczałtową dla gmin za rozpatrzenie wniosków, chodzi o kwotę w wysokości 40 zł od 1 nierozpatrzonego wniosku jako część rekompensaty dla gmin.
Pierwszy taki szczyt medyczny. Premier: NFZ nie jest bankrutem
„Gra nie jest warta świeczki”
W Sosnowcu na 190 tys. mieszkańców, mniej więcej 30 tys. rodzin korzysta z systemowego ciepła.
– Do tej pory otrzymaliśmy 115 wniosków, z czego 36 rozpatrzyliśmy pozytywnie, 12 spraw jest w toku. Obsługa programu kosztowała nas ok. 13 tysięcy złotych, a z rządu mamy możliwość otrzymania 500 zł zwrotu na razie – wylicza w rozmowie z money.pl prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński.
– Wniosek jest jeden, albo ustawa została źle przygotowana, albo o to chodziło, aby pokazywać, że się pomaga, ale tak naprawdę z tej pomocy mało kto skorzysta. To pozorowane działania. Inaczej nie można stwierdzić, biorąc pod uwagę, że w takim mieście jak Sosnowiec wnioski złożyło tylko 115 rodzin. Biorąc pod uwagę czas urzędników i koszty obsługi programu można stwierdzić, że gra nie jest warta świeczki – dodaje prezydent.
Jest ustawa i podpis, będą konsekwencje. Jak duży biznes znika?
Resort: bon działaniem doraźnym
W 2026 r. koszt wypłaty bonów oraz obsługi programu przez samorządy został wyznaczony na około 885 mln zł, w tym 25,8 mln zł na pokrycie kosztów wypłat bonów przez gminy.
„Zasady programu zostały opracowane tak, aby kierować wsparcie tam, gdzie jest ono najbardziej potrzebne, czyli do gospodarstw domowych najbardziej narażonych na skutki wysokich kosztów ogrzewania z ciepła systemowego. Bon ciepłowniczy jest działaniem doraźnym skierowanym do najbardziej potrzebujących gospodarstw domowych” – tak dobór kryteriów na początku listopada tłumaczyło Ministerstwo Energii.
Resort dodawał też, że „rozwiązania z zakresu zwrotu kosztów obsługi wypłat bonu ciepłowniczego dla samorządów są tożsame z tymi, które funkcjonowały w ustawie o bonie energetycznym„. Tyle że w przypadku bonu energetycznego, zakres stosowania programu znacznie szerszy.
Pod koniec listopada rząd postanowił zmodyfikować przepisy o bonie ciepłowniczym, aby zwolnić z konieczności rozpatrywania wniosków o bon te gminy, w których nie ma systemów ciepłowniczych, albo te, w których cena ciepła systemowego nie przekracza 170 zł za GJ.
Strona samorządowa uznała tę propozycję wciąż za niewystarczającą.
Zapytaliśmy Ministerstwo Energii, czy weźmie pod uwagę wniosek samorządów i dokona zmian w programie, wprowadzając opłatę ryczałtową dla gmin za rozpatrzenie wniosków negatywnych. Czekamy na odpowiedź.
Nowy filar oszczędzania. Co wiadomo o „europejskiej emeryturze” OKI. Kto skorzysta?
Bon ciepłowniczy. Oto komu rząd chce wypłacić pieniądze
Od 500 do 1750 zł za drugą połowę 2025 roku i od 1000 do 3500 zł za rok 2026 – taka ma być skala wsparcia najbardziej potrzebujących gospodarstw w ramach bonu ciepłowniczego.
Zasady przyznawania bonu są jednak dość restrykcyjne, aby go dostać, nie wystarczy niski dochód. Przede wszystkim ubiegać się o takie wsparcie można, o ile przeciętny miesięczny dochód nie przekracza 3272,69 zł w przypadku gospodarstwa jednoosobowego i 2454,52 zł na osobę w pozostałych przypadkach, co oznacza wynagrodzenie poniżej minimalnego.
Gospodarstwo domowe musi także korzystać z systemowego ciepła, a cena ciepła netto musi przekroczyć próg 170 zł/GJ. W małych gminach często nie działa przedsiębiorstwo ciepłownicze albo mieszkańcy ogrzewają się gazem, kotłowniami lokalnymi czy indywidualnymi piecami – wtedy bon nie przysługuje.
Poza tym w wielu gminach cena ciepła jest zbyt niska, by spełnić próg ustawowy – co automatycznie przekreśla prawo do świadczenia.