Polska sprinterka od lat przebywa w USA, gdzie zbudowała sobie własny osobisty team, który czuwa nad jej przygotowaniami do kolejnych kluczowych imprez. Rok temu po pięciu latach pobytu w Las Vegas, Katarzyna Wasick przeprowadziła się do Dallas, gdzie jej trenerem jest Ozzie Quevedo. Choć przebywa daleko od Europy, to cały czas wszystkie koszty jej przygotowań pokrywa Polski Związek Pływacki. 33-latka do tej pory wracała z medalami z każdej największej imprezy, więc nikt nie miał wątpliwości, że wydatek 0,5 mln złotych rocznie na utrzymanie jej przygotowań, to dobra inwestycja.
Po kilku latach teraz pojawia się jednak problem, bo Wasick wróciła bez medalu z igrzysk olimpijskich, a podczas tegorocznych mistrzostw świata w Singapurze zajęła dopiero ósme miejsce. Przedstawiciele PZP mogą nie mieć argumentów, by dalej aż tak mocno wspierać najlepszą pływaczkę. Zwłaszcza że do tej pory była jedynym zawodnikiem, który mógł liczyć na indywidualny tok przygotowań. Wydatek 0,5 mln złotych przy 9-milionowym budżecie PZP to spore obciążenie, a przecież ostatnio większe sukcesy odnosił Krzysztof Chmielewski, a dobre wyniki ma także Ksawery Masiuk.
ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces
Oczywiście Wasick nie zostałaby z niczym, bo wciąż mogłaby liczyć na stypendium i finansowanie części przygotowań. Trudno byłoby jej jednak utrzymać trenera, czy uzyskać zwrot wszystkich kosztów treningów.
Ostatnie dni rywalizacji na ME w Lublinie mogą być więc kluczowe dla jej dalszej kariery. Jeśli udowodni, że wciąż jest numerem jeden, to być może uda się przedłużyć finansowanie na dotychczasowym poziomie. Bez tego będzie miała duży problem. PZP płaci bowiem do tej pory jej trenerowi, opłaca wszystkie koszty przygotowań i dodatkowe wydatki, a ona sama może się skupić tylko na trenowaniu. Ona sama zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.
– Myślę, że moimi startami na mistrzostwach Europy udowodniłam, że jestem warta dalszego wsparcia. Będę ciężko pracować, by pojechać na moje szóste igrzyska olimpijskie i tam również chcę walczyć o najwyższe cele. Bez wsparcia byłoby mi bardzo trudno. Muszę z czegoś żyć. To nie tak, że mogę żyć tylko treningami. Mój trener przyjechał ze mną z USA na ME do Lublina. Mam w nim duże wsparcie, a każdy start traktujemy bardzo poważnie. Chciałabym dalej móc trenować na takim poziomie – przyznaje Katarzyna Wasick.
Sprinterka w swoim dorobku ma pięć medali mistrzostw świata (dwa na długim basenie) oraz osiem medali mistrzostw Europy. Ostatni sukces na długim basenie osiągnęła jednak w lutym 2024 roku.
Co ciekawe, Polka ma dość zaskakujące plany na końcówkę tego roku. Zamiast odpoczywać po intensywnych mistrzostwach Europy, zamierza wziąć udział w ME… mastersów. Do startów namówił ją jeden z braci.
– Jeden z moich braci po latach wrócił do pływania i zaczął się tym bawić właśnie na poziomie mastersów. Skoro jestem już w Lublinie, to pomyślałam, że możemy zrealizować nasze marzenie i wystartować rodzinnie w sztafecie na ważnych zawodach. Po mistrzostwach Europy zostaję w Lublinie i będę startowała na ME mastersów. Wcześniej nie było okazji, ale teraz powinno się udać, bo już jesteśmy zgłoszeni do sztafety 4×50 m stylem dowolnym. Wystartujemy w niej z moim bratem Krzysztofem, Robertem, a wesprze nas także Paulina Peda. Mamy ambitne cele i to będzie fajna nagroda dla nas wszystkich. Poza startami w sztafecie mam w planach także starty indywidualne, ale na razie nie chcę zdradzać na jakich dystansach będzie można mnie oglądać – dodaje zawodniczka.
Nie jest zresztą jedyną pływaczką, która w trakcie kariery urozmaica sobie plan treningowy startami z amatorami. W ostatnich latach podobną rozrywkę miał choćby Paweł Korzeniowski, czy startujący także w Lublinie, rówieśnik Wasick, Marcin Cieślak.