Lechia Gdańsk zaczynała sezon z pięcioma ujemnymi punktami, ale dzięki znakomitej końcówce rundy wiosennej kończy rok poza strefą spadkową, a w dwóch ostatnich ligowych meczach strzelała przeciwnikom po pięć goli.

W piątek biało-zieloni rozbili Górnika Zabrze 5:2.

Kolejny raz na prawej obronie gdańskiej drużyny wystąpił Tomasz Wójtowicz. Zaczynał sezon jako skrzydłowy po bardzo dobrym okresie przygotowawczym, gdy notował sporo liczb. Wypadł jednak dość przeciętnie. Później dostał jeszcze dwie szanse z ławki i… przepadł.

Bardzo długo czekał, cierpliwie siedział na ławce rezerwowych. W końcu jednak zagrał w Pucharze Polski z Puszczą Niepołomice. Zaprezentował się na tyle korzystnie, że trener John Carver postanowił dać mu szansę również w Ekstraklasie. Efekt? Cztery z rzędu spotkania ligowe od 1. do 90. minuty (trzy zwycięstwa i remis).

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Latem mówiliśmy o tobie jako największym wygranym okresu przygotowawczego. Zagrałeś w 1. kolejce w Zabrzu, a później przepadłeś. To musiał być trudny czas.

Tomasz Wójtowicz, zawodnik Lechii Gdańsk: Był bardzo trudny. Miałem za sobą udany okres przygotowawczy, gdy występowałem na skrzydle. Potem przyszło parę transferów na skrzydło, straciłem tę pozycję i tak naprawdę nie wiedziałem na jakiej pozycji widzi mnie trener Carver. Miałem dłuższy okres bez gry, w sumie chyba dziewięć meczów z rzędu. Starałem się jednak nie zwieszać głowy i robić swoje. Doczekałem się szansy, bo wypadł Alvis Jaunzems, a akurat nie był dostępny Bartek Kłudka. Dobrze wyglądałem w treningu, trener to widział i wykorzystałem szansę. Trochę się naczekałem, ale – jak widać – moja cierpliwość się opłaciła.

ZOBACZ WIDEO: Była 10. sekunda meczu. Niebywałe, co zrobił bramkarz

Sezon na prawej obronie zaczynał Alvis Jaunzems, później był Bartłomiej Kłudka, a okazuje się, że najlepszy zawodnik cały czas siedział na ławce.

Wydaje mi się, że te mecze nie były najgorsze w moim wykonaniu. Oczywiście zawsze jest pole do poprawy, ale myślę, że dobrze się spisałem. 10 punktów w czterech meczach to nienajgorszy wynik. Pokazałem trenerowi, że może na mnie liczyć na tej pozycji i jestem wartościowym zawodnikiem. Żałuję, że ta runda już się kończy i że tak późno dostałem szansę. Mam nadzieję, że na wiosnę dalej będę ważną częścią drużyny i nie będę musiał wracać do tej przysłowiowej szafy.

W meczu z Piastem Gliwice na prawą stronę przesunięty został Maksym Diaczuk, bo trener Carver twierdził, że nie jesteś obrońcą.

To była jego decyzja. Przed sezonem mieliśmy rozmowę z trenerami i na początku lipca dostałem pytanie: na jakiej pozycji czuję się najlepiej? Dałem znać, że jest to prawa obrona. W tamtym momencie nie zostało to wzięte pod uwagę, ale byłem cierpliwy, czekałem i teraz pokazuję, że chyba – mimo wszystko – coś w tym było. Mam nadzieję, że będę dostawał jeszcze więcej szans, bo jestem w stanie grać jeszcze lepiej. Uważam, że to nie jest mój sufit.

Pięć z Termalicą przed tygodniem, pięć z Górnikiem. Dobrze kończycie ten rok.

Widać było, że wyszliśmy na boisko bardzo zmotywowani po porażce we wtorek. Chcieliśmy zatrzeć złe wrażenie, które zostało po odpadnięciu z Pucharu Polski. I myślę, że się udało, choć trochę wybiła nas z rytmu ta przerwa – nazwijmy to – techniczna. Ale później pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie wrócić na odpowiednie tory i nie spuszczać z tonu do końca meczu, co przełożyło się na okazały wynik. To tylko pokazuje w jakiej dyspozycji byliśmy i jak dobrym jesteśmy z zespołem.

Trzy mecze w sześć dni. Jak fizycznie wytrzymaliście trudy tego tygodnia?

Wyglądało to całkiem nieźle. Wiadomo – przegrana we wtorek, ale najważniejsze są te trzy punkty, odbiliśmy się i mam nadzieję, że da nam to miejsce nad kreską, żeby bezpiecznie przezimować na bezpiecznej pozycji w tabeli.

Było w was dużo złości po meczu pucharowym?

Zdecydowanie. Zawodnicy Górnika w paru sytuacjach zachowali się dosyć nie fair play, co też trochę zmotywowało nas, by jeszcze bardziej pokazać im, że wcale nie są lepszą drużyną od nas. I myślę, że nam się to udało. Było widać to napięcie, agresję, determinację od początku do końca. Na każdym polu dominowaliśmy. Szkoda tylko tych dwóch straconych bramek, bo moim zdaniem Górnik na nie nie zasłużył.

Byliście szczególnie zdeterminowani, gdy przy piłce był Maksym Chłań.

Na pewno. Piłka nożna jest dosyć specyficzną dyscypliną. Zmieniając drużynę chce się pokazać, że jest się lepszym. Był to dodatkowy smaczek. Chcieliśmy mu pokazać, że źle wybrał, że to my jesteśmy lepszą drużyną.

Jako wychowanek Ruchu Chorzów wygrana z Górnikiem smakuje szczególnie?

Oczywiście, dla mnie te mecze zawsze będą wyjątkowe. Wygrana z Górnikiem bardzo dobrze smakowała. Nie będę ukrywał, że jest to dodatkowy dreszczyk emocji.

Ten mecz rozegrał się na poziomie charakteru czy umiejętności piłkarskich?

Myślę, że zdominowaliśmy Górnika na obu płaszczyznach: charakterem, determinacją, walką, ale umiejętnościami piłkarskimi też. Górnik nie miał do nas podjazdu.

Na pewno nie będziecie w strefie spadkowej.

Robimy wszystko, by być od niej jak najdalej. Patrząc na to, że zaczynaliśmy z pułapu -5, to stan punktowy jest zadowalający, a mógł być jeszcze lepszy, gdyby nie wypuszczenie punktów w Warszawie czy w paru innych meczach. Ale nie narzekamy – wynik punktowy jest zdecydowanie lepszy niż w ubiegłym roku na tym etapie.

Rozegraliście osiemnaście meczów i padły w nich 74 bramki.

Strzelamy dużo goli i jest to pozytywne, bo pokazuje jak mocni jesteśmy w ofensywnie, ale byłoby jeszcze lepiej, gdybyśmy tyle nie tracili. Trzeba poprawić grę w obronie i wtedy w ogóle nie będziemy musieli się za dużo martwić.

rozmawiał i notował Tomasz Galiński, WP SportoweFakty