We wtorek (2 grudnia) FC Barcelona pokonała Atletico Madryt 3:1 z Robertem Lewandowskim w pierwszym składzie. Polak jednak zawiódł, bo przy wyniku 1:1 koszmarnie zmarnował rzut karny. Konsekwencje przyszły bardzo szybko, bo już w sobotę usiadł na ławce rezerwowych.
Na „dziewiątce” zagrał Ferran Torres i wykorzystał swoją szansę, bo popisał się hat-trickiem. Barca z kolei zwyciężyła 5:3. W pewnym momencie było nawet 5:1 i wydawało się, że Lewandowski też dostanie swoją szansę. Tak się nie stało i Polak nie pojawił się na boisku nawet na minutę.
ZOBACZ WIDEO: „Spróbujcie go powstrzymać”. Z piłką wyczynia cuda
Czy to także była forma kary za nieudany występ przeciwko Atletico? Wygląda na to, że nic z tych rzeczy. Nowe światło na sprawę „Lewego” rzucił w swoim tekście w portalu sport.es Sergi Capdevila.
„Flick zamierzał wprowadzić Lewandowskiego w 75. minucie i był już na to zdecydowany, ale musiał zmienić plany z powodu kontuzji Erica Garcii. Ostatecznie wszedł Jofre Torrents (w 81. minucie – przyp. red.)” – ujawnia hiszpański dziennikarz.
Potwierdza to wideo, które krąży w sieci. Widać w nim, że „Lewy” był już przygotowany do wejścia na boisko. Po chwili podszedł do niego Flick, poklepał po brzuchu, powiedział kilka słów i Polak wrócił na ławkę rezerwowych. Co ważne, to zarówno zawodnik, jak i trener całą sytuację skwitowali uśmiechami.
Wygląda więc na to, że nie ma powodów, by martwić się o relacje na linii Flick – Lewandowski. Polak będzie mieć kolejną szansę na występ już we wtorek (9 grudnia) w starciu z Eintrachtem Frankfurt w Lidze Mistrzów.
Kapitan reprezentacji Polski w tym sezonie już kilka razy siedział na ławce rezerwowych. Do tej pory jednak nie zdarzyło się, by w ogóle nie wszedł na plac gry. Nie grał tylko w momencie, gdy był kontuzjowany.