W północno-zachodniej Hiszpanii ujawniają się długofalowe skutki letnich pożarów. Jak relacjonuje dziennik „El Mundo”, deszcze spłukują popiół do rzek i ujęć wody pitnej w Galicji, co stanowi realne zagrożenie dla zdrowia mieszkańców. Już w pierwszych dniach grudnia problem szczególnie dotknął prowincję Ourense. Informacje o skali zjawiska przekazała PAP, powołując się na hiszpańskie media i ekspertów.
W wielu rejonach Ourense kranówka pozostawia ciemny osad. Według danych podawanych przez „El Mundo” trudności dotykają ok. 2,4 tys. osób. Mieszkańcy przestawili się na wodę butelkowaną nie tylko do picia, ale też do kąpieli. To bezpośredni efekt spływu zanieczyszczeń z obszarów, które spłonęły latem w trakcie jednego z najcięższych sezonów pożarowych od dekad.
Grecja ponownie w ogniu. Koszmar spod Aten powrócił
Główny mechanizm jest prosty: wypalone zbocza tracą roślinność i zdolność zatrzymywania wody. W konsekwencji deszcz zabiera popiół i związki chemiczne prosto do ujęć.
Hiszpańska redakcja szacuje, że problem nie zniknie szybko. Biorąc pod uwagę skalę spalonego obszaru, skutki mogą być odczuwalne nawet do wiosny. Dla mieszkańców oznacza to dłuższe korzystanie z alternatywnych źródeł wody i większą ostrożność w codziennych czynnościach, które wymagają wody z kranu. Na zagrożeniach dla jakości wody lista konsekwencji się nie kończy. Greenpeace przypomina, że szkody po pożarach nie ustają wraz z ostatnią iskrą.
Na pozbawionych roślinności stokach deszczówka spływa bez hamulców, co zwiększa ryzyko lokalnych powodzi i dalszego transportu osadów do cieków wodnych.
W czasie letnich pożarów w różnych regionach Hiszpanii spłonęło ponad 350 tys. hektarów. To bilans określany jako najtragiczniejszy od dziesięcioleci w kraju regularnie doświadczanym przez ogień. Prowincja Ourense należała do najmocniej dotkniętych obszarów, a obecne problemy z wodą są jednym z widocznych skutków tej katastrofy.